Polska Agencja Prasowa: Pod koniec 2021 r. Zarząd Sekcji Krytyków Teatralnych Związku Artystów Scen Polskich (ZASP) przyznał pani Nagrodę im. Andrzeja Nardellego za najlepszy debiut aktorski w sezonie 2020/21 w teatrach dramatycznych. Została pani wyróżniona za rolę Oleńki w spektaklu “Potop” wg Sienkiewicza w reż. Jakuba Roszkowskiego, który grany jest na deskach Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Nagroda ma być wręczona 29 marca w Instytucie Teatralnym w Warszawie. Serdecznie gratuluję i nie mogę nie zapytać, jak się współpracowało z Jakubem Roszkowskim i jaką Oleńkę chciała pani wykreować?
Klara Williams: Praca nad tym spektaklem była moja pierwszą rolą w Teatrze Śląskim w Katowicach. Stąd też było to dla mnie wzmożone przeżycie. Przy okazji przyszło mi pracować w sposób niekonwencjonalny z Jakubem Roszkowskim nad rolą Oleńki w “Potopie”, bowiem reżyser w sposób nieoczywisty przedstawił ten świat. Jego wizja bardziej kojarzyć się może z popkulturą amerykańską, ponieważ bawił się konwencją zombie.
Zupełnie nas zaskoczył tym, że nie będziemy realizować klasycznego “Potopu”. Zresztą wskazywała na to również obsada. Dla wszystkich aktorów była to ciekawa przygoda, pełna swego rodzaju odkryć, choć na próbach zaczęliśmy od “twórczego chaosu”. Bardzo dobrze mi to zrobiło. Nic dziś nie jest przewidywalne, także sztuka.
Przez pierwszy miesiąc było to dla mnie odkrywanie wizji reżysera i ustalanie tego, na czym mu tak naprawdę zależy i jak chce to pokazać. Bo “Potop” znamy głównie z filmu, a w teatrze z “Potopem” – przynajmniej ja – spotkałam się pierwszy raz. Wspaniale, że Roszkowski bardzo dobrze wiedział, co chce uzyskać, jaki efekt i po co mu właśnie taka stylistyka.
Jeśli chodzi o Oleńkę – to od początku spodobało mi się, jak reżyser widział tę postać. Czytając po raz kolejny już “Potop” i przygotowując się do spotkania z Roszkowskim, miałam takie marzenie, żeby pokazać silną Oleńkę; taką, która nie koniecznie przypomina tę filmową. Chciałam, by była bardziej zaznaczona, bo na to zasługiwała. Zresztą w spektaklu cała ta historia w pewien sposób kręci się wokół niej. Obok wątku historycznego motyw miłosnej determinacji Kmicica wydobywa się na plan pierwszy.
Dlatego nie chciałam, by Oleńka została pokazana tylko jako piękna kobieta, w której zakochał się główny bohater. Zależało mi, aby miała osobowość. Wyobrażałam sobie, że będzie to silna i żywa postać – z własnym charakterem. Tak też się stało. Już od pierwszego spotkania z Jakubem Roszkowskim wiedziałam, iż Oleńka nie będzie “nijaka”.
Podczas pierwszych prób szukaliśmy w różnych kierunkach, rozmawialiśmy o tym, jak ona może przeżywać to, co się wokół niej dzieje. To, że jest oddana komuś, kogo nie zna. A w szerszym kontekście – fakt, że ten, komu ją oddano, jest łobuzem, który jej się podoba. W filmie Jerzego Hoffmana nie zostało to pokazane. Ona po prostu tam była i nie za bardzo wiedzieliśmy, co ona tak naprawdę przeżywa w środku. Pamiętajmy, że każdy reżyser ma swoją wizję. Wspólnie zgodziliśmy się, że nasza Oleńka też będzie troszkę “łobuzem” i pomyśli też o sobie, a ja jako aktorka mogłam zaszaleć w graniu tej postaci i pokazaniu pełnego wachlarza emocji młodej kobiety.
W przedstawieniu Oleńka nie zgadza się ze swoim losem. Pokazujemy jej głębokie rozdarcie pomiędzy – co się często zdarza w życiu – sercem i rozumem. I tak właśnie czułam tę moją Oleńkę, że sercem ona jest za Kmicicem, podczas gdy jej głowa podpowiada, że może to nie jest dobry wybór, właściwy człowiek.
Od czerwca 2021 r. można panią oglądać w Teatrze Śląskim także w “Pokorze” Szczepana Twardocha w reż. dyrektora katowickiej sceny Roberta Talarczyka. Gra pani w tym spektaklu Zakonnicę i postać Obdartusa I. Jak się pracowało ze swoim dyrektorem?
Mimo że już wcześniej pracowaliśmy nad dwoma rzeczami – nad czytaniem o “Marii Skłodowskiej- Curie”, gdzie zagrałam tytułową bohaterkę, i nad koncertem z piosenkami Ewy Demarczyk, który wyreżyserował Robert Talarczyk – było to znowu odświeżające przeżycie. Pewne pojęcie o pracy z moim dyrektorem już miałam, ale nie był to tak intensywny, pełnowymiarowy proces. Przypomnę, że próby do “Pokory” trwały trzy miesiące.
To było bardzo pouczające doświadczenie, bowiem praktycznie w każdej próbie brał udział autor Szczepan Twardoch. Stworzył się taki duet twórczy – i obaj panowie bud … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS