„Wychodzi na to, że przez całe zawodowe życie byłam pracowita jak pszczółka. I bardzo dobrze. Praca ma sens” – mówiła Barbara Krafftówna, która zmarła w nocy 23 stycznia. Miała 93 lata.
Iwona, księżniczka Burgunda z teatralnej prapremiery sztuki Gombrowicza, Felicja z „Jak być kochaną” Wojciecha Jerzego Hasa, niezapomniana wykonawczyni piosenek w Kabarecie Starszych Panów: „W czasie deszczu dzieci się nudzą” czy „Przeklnę cię”, Honorata z „Czterech pancernych i psa”. To tylko najgłośniejsze z olbrzymiej liczby ról Barbary Krafftówny. „Wychodzi na to, że przez całe zawodowe życie byłam pracowita jak pszczółka. I bardzo dobrze. Praca ma sens. Moje szczęście polegało na tym, że role były urozmaicone. Nigdy się nie nudziłam” – mówiła w książce „Aktorki. Spotkania” Łukasza Maciejewskiego. Zmarła w nocy w Domu Artystów Weteranów w Skolimowie, miała 93 lata.
Ćwiklińska epoki Witkacego i Mrożka
Była równolatką Shirley Temple i zafascynowana dziecięcą gwiazdą kina chciała być aktorką. Po latach historyk teatru Edward Csató nazwie ją „Ćwiklińską epoki Witkacego i Mrożka”. Wspaniałe wyczucie komizmu, ale także formy – stanie się aktorskim ucieleśnieniem groteski i surrealizmu.
Za swojego mistrza uważała Iwo Galla. Do prowadzonego przez niego i jego żonę Halinę podczas wojny konspiracyjnego Studia Dramatycznego przyprowadziła Krafftównę starsza siostra, aktorka Maria Zakrzewska. Gallowie wpajali swoim uczniom i uczennicom – a wśród nich byli m.in. Gustaw Holoubek, Kazimierz Dejmek czy późniejszy twórca Studia Pantomimy Henryk Tomaszewski – że aktorstwo, ale też życie polega na dyscyplinie i rozwijaniu zmysłu obserwacji. Krafftówna tym radom pozostała wierna przez całe życie. Od siebie dodała urok, poczucie humoru i pracę, m.in. pod okiem Tomaszewskiego, nad ciałem.
Czytaj też: Aktorzy-seniorzy na scenie i ekranie
Metafora, surrealizm, groteska
Pracę w zawodzie zaczynała jako 19-latka w prowadzonym przez Galla Teatrze Wybrzeże, potem był wrocławski Teatr Polski, a od 1953 r. – teatry warszawskie, z których najważniejszy był Teatr Dramatyczny. W 1957 r. na inaugurację sceny Halina Mikołajska wystawiła prapremierę „Iwony, księżniczki Burgunda” Witolda Gombrowicza z Krafftówną w tytułowej roli. I rola, i spektakl były olbrzymimi sukcesami i sensacją – po latach socrealizmu na polskich scenach pojawiły się metafora, surrealizm, groteska, co było oznaką odwilży w kulturze i polityce.
W Dramatycznym stworzyła wiele wybitnych kreacji, m.in. w spektaklach Konrada Swinarskiego: Lizy w „Panu Puntili i jego słudze Mattim” Bertolta Brechta, Turandot w „Księżniczce Turandot” Carla Gozziego i Słowiczka w „Ptakach” Andrzeja Jareckiego i Agnieszki Osieckiej. Była wspaniałą Zarzabellą w „Paradach” Jana Potockiego w reż. Ewy Bonackiej.
Stała się specjalistką od ról w sztukach Witkacego, jeszcze w Dramatycznym zagrała Zosię w sztuce „W małym dworku”, a potem w wystawieniach kolejnych dramatów w Teatrze Narodowym i Teatrze Współczesnym, a jeszcze później, w latach 80. i 90., w teatrach w San Francisco i Los Angeles. Edward Csató, zauważając naturalne zespolenie Krafftówny z kreowanym przez Witkacego światem, pisał: „Ma ona w sobie organiczną »naturalną nienaturalność«, zaczynając od głosu i ruchu, które czynią wrażenie, jak gdyby z baletową płynnością przepływały przez niewidoczne jakieś katarakty i przeszkody, poprzez spojrzenia, reakcje na słowa i zachowanie się partnerów, aż do umiejętności tworzenia wokół siebie niesamowitością trącącej aury psychicznej”.
Czytaj też: Zygmunt Malanowicz o pogmatwanej polskiej tożsamości
Jak być kochaną
Tym, czym w teatrze byli dla niej Witkacy, Gombrowicz i Mrożek, w kinie był Wojciech Jerzy Has. W jego nasączonych poezją i awangardową wyobraźnią obrazach zagrała m.in. posągową Camillę de Tormez, macochę Paszeki w „Rękopisie znalezionym w Saragossie”, neurotyczną Jadwigę w „Szyfrach” i – przede wszystkim – aktorkę Felicję w „Jak być kochaną”, jednym z najważniejszych polskich filmów w historii. Has, adaptując opowiadanie Kazimierza Brandysa, pokazał inny niż powszechnie znany obraz wojennego bohaterstwa: cywilny, kobiecy, gorzki, niejednoznaczny. A Krafftówna w głównej roli stworzyła wielką kreację.
U innych reżyserów grała na drugim planie, choć i tam potrafiła błyszczeć. Podobnie w telewizji, choćby w roli Honoraty, rezolutnej, energicznej Ślązaczki, narzeczonej Gustlika w „Czterech pancernych i psie”.
Krafftówna. Czas płynął dla niej inaczej
W 1983 r. wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, miało być na krótko i w związku z rolą witkacowską, a wyszła ponad dekada. Grała w teatrach polonijnych i uniwersyteckich najpierw w San Francisco, potem w Los Angeles. Do Warszawy wróciła w latach 90. I wciąż pracowała. Między innymi w Teatrze Dramatycznym, gdzie wspaniale i poruszająco zagrała starszą Alicję w „Alicji w krainie czarów” w reż. Pawła Miśkiewicza w 2008 r. Dziewczęcy urok, zamiłowanie do awangardy, wyczucie surrealizmu i groteski pozostały niezmienne, oglądając aktorkę w tej roli, miało się poczucie, że dla niej czas płynie inaczej.
80. urodziny uczciła rolą aktorki Anastazji w komedii Remigiusza Grzeli „Oczy Brigitte Bardot” w reż. Macieja Kowalewskiego w Teatrze Na Woli, pełnej odwołań do jej bogatej kariery. W ubiegłym roku premierę miał film dokumentalny „Krafftówna w krainie czarów”, będący zapisem rozmów aktorki z Grzelą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS