A A+ A++

W ciągu ostatnich kilku dni przyszło mi wziąć udział w kilku debatach w mediach, w których brali udział doświadczeni politycy opozycji, którzy pełnili albo pełnią różne funkcje, parlamentarne, ministerialne, samorządowe czy biznesowe. Niestety mimo takiego dużego doświadczenia i wydawałoby się przygotowania merytorycznego, w sytuacji kiedy przychodzi im się zmierzyć ze skutkami rządzenia ich formacji politycznych i podejmowanych w związku z tym decyzji, zapominają o faktach i kłamią bez żadnych zahamowań.

CZYTAJ WIĘCEJ:

– Kuźmiuk: „Donald Tusk zgodził się na powstanie ETS. To jest bezspornie zbrodnia na polskiej energetyce”. Furia Kropiwnickiego

– Ostre starcie w TVP Info! Poseł PO: „Okradacie ludzi”. Cięta riposta eurodeputowanego PiS: „Gdzie są pieniądze z OFE, panie kolego?”

Być może to także skutek podpowiedzi Janusza Palikota, kiedyś prominentnego polityka Platformy, nawet jej wiceprzewodniczącego, który pod koniec stycznia 2021 roku, napisał na jednym z portali społecznościowych, „że jeżeli opozycja chce wygrać wybory musi kłamać” i podał 6 przykładów takich kłamstw, wszystkie ze znakiem zapytania aby uniknąć odpowiedzialności prawnej. Nie będę ich przytaczał ale wszystkie one były zupełnie absurdalne i miały na celu wywołanie skrajnie negatywnych emocji w stosunku do rządzących, a przy sile mediów jakimi dysponuje opozycja, ich regularne powtarzanie, musi jego zdaniem, przynieść oczekiwany skutek. „Kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać”, ta podpowiedź Palikota stosowana jest w całej rozciągłości przez polityków Platformy i wspierające ich media, w nadziei, że nie poważnym programem wyborczym, a właśnie kłamstwami, można wygrać wybory.

Teraz takich wręcz ordynarnych kłamstw używają politycy Platformy sugerując, że wysokie ceny energii elektrycznej, to rezultat nieudolnych 6- letnich rządów Prawa i Sprawiedliwości. A jakie są twarde fakty w sprawie cen energii elektrycznej, to przede wszystkim pokłosie decyzji na które zgodzili się Donald Tusk jako premier polskiego rządu na posiedzeniu Rady Europejskiej w jesienią 2008 i Ewa Kopacz jako premier jesienią 2014 roku. Właśnie w 2008 roku zapadła jego zgoda na słynne 3×20 w tym redukcję o 20 proc. emisji CO2 do roku 2020, jeszcze poważniejsze negatywne skutki dla Polski miało wyrażenie zgody na zmianę bazy redukcji CO2 z roku 1989 na rok 2005, a także na obowiązkowy handel uprawnieniami do emisji dla wytwarzających energię elektryczną, który zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2013 roku. Rok 1989 jako podstawy redukcji emisji CO2, był przyjęty w ramach światowego porozumienia klimatycznego z Kioto i polska gospodarka poprzez głęboką restrukturyzację dokonała redukcji emisji CO2 w wysokości 32 proc., zgoda na zmianę roku jej liczenia, oznaczała zmarnotrawienie tego wysiłku restrukturyzacyjnego, a przecież zapłaciliśmy za to likwidacją wielu zakładów produkcyjnych i bardzo wysokim bezrobociem.

Z kolei pod koniec października 2014 roku na posiedzenie RE, kierowanej już wtedy przez nowego przewodniczącego Donalda Tuska, pojechała nowa premier Ewa Kopacz i zupełnie nieprzygotowana zgodziła na kolejne restrykcje (między innymi ograniczenie emisji CO2 o 43 proc. Do 2030), ale przede wszystkim na wprowadzenie tzw. Rezerwy Stabilizacyjnej. Rezerwa to zdjęcie z rynku 900 mln ton pozwoleń na emisję, co już wówczas zostało nazwane przez polski Senat para-podatkiem dla polskich wytwórców energii elektrycznej i jest poważnym powodem gwałtownego wzrostu ich cen. Drugim powodem jest fakt, że pozwolenia na emisję od stycznia 2018 roku stały się instrumentem finansowym, a tym samym w handlu nimi bierze udział szeroko rozumiany sektor finansowy, a pozwolenia na emisję stały się przedmiotem powszechnej spekulacji. Ponadto także wtedy w roku 2014 wprowadzono zmianę w handlu emisjami ETS na lata 2021-2030, polegającą na corocznej redukcji puli uprawnień na rynku o 2,2 proc., co oznacza w każdym roku zmniejszenie ich ilości, a tym samym kolejny powód do windowania ich cen.

Rezultatem tych właśnie decyzji jest gwałtowny wzrost cen uprawnień do emisji, które w tej chwili przekroczyły 90 euro za tonę i powodują, że np. Polska która ma deficyt uprawnień w wysokości około 70 mln ton, musi za nie zapłacić przynajmniej 25-27 mld zł, które to środki wypływają z polskiej energetyki i osłabiają poważnie jej zdolności inwestycyjne. W obecnych cenach polskiej energii ponad 60 proc. stanowią koszty uprawnień do emisji CO2 i inne opłaty związane z polityką klimatyczną UE, a koszty zaostrzonej polityki klimatycznej zawartej w pakiecie Fit for 55 do roku 2030, mają kosztować każdego Polaka przynajmniej 64 tys. zł, a przeciętną polską rodzinę blisko 250 tys. zł. Politycy Platformy próbują kłamstwami zdjąć z siebie odpowiedzialność za skutki tych nieodpowiedzialnych decyzji, na szczęście Polacy mają dobrą pamięć w tej sprawie, czego dobitnym wyrazem, było „pogonienie” posłów Platformy z Borysem Budką na czele, którzy pod elektrownią w Jaworznie, urządzili „szczucie” na rząd PiS-u. Pracownicy elektrowni wyszyli do posłów i wyprostowali ich kłamstwa, a posłowie PO jak niepyszni zakończyli konferencję prasową i czmychnęli do swoich samochodów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWszywka alkoholowa Esperal to metoda pomocnicza przy leczeniu alkoholizmu
Następny artykułTrzy osoby ranne po ataku nożownika w centrum Torunia [AKTUALIZACJA]