Coraz większa polemika towarzyszy we Włoszech niemal pewnej już kandydaturze Silvio Berlusconiego na prezydenta. Poparcie dla niego deklarują ugrupowania centroprawicy. Podkreśla się zarazem, że postać 85-letniego polityka z kontrowersyjną przeszłością bardziej dzieli niż łączy.
Centroprawica na czele z Ligą Matteo Salviniego czeka na oficjalną decyzję byłego trzykrotnego premiera, założyciela partii Forza Italia, a obecnie eurodeputowanego. Choć polityk i magnat finansowy nie ogłosił jeszcze oficjalnie zamiaru kandydowania, od dłuższego czasu prowadzi wraz ze współpracownikami rozmowy polityczne, by wysondować swoje szanse, i przede wszystkim zabiega o poparcie.
Wybór prezydenta rozpocznie się 24 stycznia, a dokonają go dwie izby parlamentu wraz z delegatami wszystkich regionów, łącznie ponad 1000 osób. W trzech pierwszych głosowaniach potrzebne jest poparcie trzech czwartych uczestników, a od czwartego – zwykła większość. Z parlamentarnej arytmetyki wynika, że Berlusconi może liczyć na około 450 głosów, czyli potrzebuje ich jeszcze około 50.
Włoska prasa pisze o politycznych manewrach jego środowiska politycznego, mających na celu przekonanie niezdecydowanych elektorów.
„Operacja Wiewiórka” – tak nazwano tę akcję. Pierwszy raz określenia tego użył przed kilkoma laty sam Berlusconi. Wiewiórka szybko wspinająca się po drzewie stała się symbolem polowania na głosy.
Kandydaturze byłego premiera kategorycznie sprzeciwia się centrolewica. Lider Partii Demokratycznej Enrico Letta oświadczył, że jego kandydatura to brnięcie w „ślepy zaułek”. Przypominając, że w obecnym parlamencie nikt nie ma zdecydowanej większości, zaapelował: „Szukajmy kandydata razem”.
W komentarzach zwraca się uwagę na obawy o stabilność rządu zgody narodowej, na którego czele stoi Mario Draghi. Również jego nazwisko jest wymieniane wśród kandydatów na prezydenta.
Dziennik „La Stampa” przytacza w poniedziałek opinie, że jeśli Berlusconi nie zrezygnuje z zamiaru kandydowania, może dojść do upadku rządu. To zaś przedstawiane jest jako czarny scenariusz, bo oczekuje się, że gabinet Draghiego, stworzony z szerokiego wachlarza ugrupowań od centrolewicy do prawicy, zrealizuje krajowy plan odbudowy, w ramach którego Włochy otrzymają łącznie ponad 190 miliardów euro.
Sceptycyzm wyrażany jest też w szeregach centroprawicy. Gubernator regionu Liguria Giovanni Toti powiedział, że jeśli Berlusconi nie zgromadzi odpowiedniej liczby głosów, będzie to „porażka dla wszystkich”. „Radzę mu ostrożność” – dodał.
Zdaniem Totiego, jeśli Berlusconi się wycofa, bezpiecznym rozwiązaniem będzie wybór Draghiego.
Lewicowy dziennik „Il Fatto Quotidiano” zainicjował zbiórkę podpisów pod petycją przeciwko kandydaturze Berlusconiego. Dotąd podpisało się pod nią 260 tysięcy głosów.
Silvio Berlusconi, założyciel wielkiego koncernu finansowego i medialnego, były trzykrotny premier, był prawie 10 lat temu sądzony w związku ze sprawą zarzutu korzystania z usług nieletniej prostytutki i nadużycia władzy. Ostatecznie oczyszczono go z tych zarzutów. Przed sądem w Mediolanie wciąż toczy się proces dotyczący jednego z wątków tamtej sprawy, w której oskarżony jest o przekupienie świadków.
Prawomocnie skazany został za oszustwa podatkowe w jego telewizji Mediaset, po czym w 2013 roku odebrano mu mandat senatora.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ akl/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS