Takich zawodów jeszcze w Trójmieście nie było. W ubiegłą niedzielę, 15 grudnia, na gdyńskim Chwarznie spotkali się pasjonaci rowerów na różnym poziomie zaawansowania i… w rozmaitych przebraniach z lat 80. Wyścig cyclocrossowy na torze do motocrossu był gratką nie tylko dla samych rowerzystów, lecz także dla całych ich rodzin oraz wszystkich zgromadzonych kibiców.
Cyclocross jest dyscypliną wyjątkowo widowiskową, a nieodłączną częścią każdych udanych zawodów jest doping tłumnie zgromadzonych kibiców. Organizatorzy wyścigu Dre Rowery Cyclocross Przyjaźń 2019 (Дружба-84) zadbali o to, aby jak najwięcej osób, nawet niekoniecznie ze środowiska rowerowego, chciało spędzić niedzielę na błotnistym torze przy ul. Augustyna Krauzego na Chwarznie. Tym razem wyjątkowo trudno stwierdzić, kto bawił się lepiej – zawodnicy czy kibice. Wszystko dlatego, że wyścig był stylizowany na radzieckie igrzyska z 1984 roku. Pojawiły się stosowne przebrania, “olimpijski znicz” i bardzo adekwatne nagrody dla zwycięzców. Uczestnicy ścigali się w kolorowych, luźnych dresach, miękkich skórzanych kaskach, zimowych czapkach, z wąsami, często na klasycznych rowerach szosowych. Pod tym względem nie zawiedli również kibice.
Ściganie dla każdego
W wyścigu na krótkiej, niespełna trzykilometrowej pętli brali udział nie tylko wyczynowi kolarze. W imprezie mógł ścigać się każdy, kto miał ochotę spróbować swoich sił na trasie okraszonej licznymi, niekiedy zaskakującymi przeszkodami. Trzeba było między innymi – niczym w grze komputerowej – przecisnąć się pomiędzy wahadłowo krążącymi, dużymi gumowymi kulami, a żeby było zabawniej, ten element znalazł się na stromym podbiegu. Zgadza się, podbiegu, bo zawody kolarskie tego typu wymagają częstego schodzenia z roweru i biegania z nim zarzuconym na ramię.
To nie wszystkie atrakcje zafundowane zawodnikom i – niewątpliwie! – kibicom. Rowerzyści przejeżdżali przez wąski most zwodzony (!) na zamarzniętym “jeziorze”, a kto stracił równowagę, mógł zażyć kąpieli w lodowatej wodzie. Zaznaczmy, że tego dnia w Gdyni temperatura powietrza oscylowała wokół zera. Jak przystało na wyścig przełajowy, trzeba było również zmierzyć się z ciasnymi, piaszczystymi zakrętami, przejazdami przez głębokie błoto, stromymi zjazdami i podjazdami. To trudne, gdy od śmiechu boli brzuch!
Z uśmiechem do sezonu
– Była to siódma edycja naszego wyścigu przełajowego – relacjonuje Łukasz Derheld, organizator, który również brał udział w zawodach. – Kolejny raz udało nam się zrobić coś ciekawego, oryginalnego i “innego niż inni”. Dla dużej liczby kolarzy “przełaj” stanowi uzupełnienie, urozmaicenie i odskocznię od startów w okresie wiosna-jesień. W związku z tym naszą imprezę staramy się robić z mocnym przymrużeniem oka. Nastawiamy się oczywiście na porządny wycisk na trudnej technicznie rundzie, ale to otoczka, przebieranki, integracja środowiska i wspólna zabawa są na pierwszym miejscu.
Najszybciej trasę wyścigu w formule 40 min + 1 runda pokonał Przemysław Ebertowski przed Łukaszem Zienkiewiczem i Szymonem Kobylińskim. Wśród pań zwyciężyła Natalia Śliwińska przed Anną Świrkowicz i Joanną Grelą.
A może przeżyłe(a)ś ciekawą przygodę, odkryłe(a)ś nową trasę? Napisz do nas: [email protected].
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS