A A+ A++

Czy przyjęcie euro spowoduje, że wszystko podrożeje?

Najbardziej działa na wyobraźnię argument przyjęcie euro to natychmiastowy wzrost cen i dużo wolniejszy wzrost płac. Jak to miałoby wyglądać? Ano tak, że handlowcy zaczną zaokrąglać ceny w górę. Cena jakiegoś produktu będzie wyrażona w złotówkach, a potem zostanie przeliczona na euro. Cwani handlowcy zaokrąglą te cenę do góry. Tak, żebyśmy musieli za każdym razem zapłacić nieco więcej. Płace pewnie też będą rosły, ale nie tak szybko i nie z dnia na dzień.

Cena cappuccino we Włoszech wzrosła o 70 proc. Włosi byli zszokowani. Ale efekt cappuccino ostatecznie dla całej gospodarki wyniósł 2 proc

Rzecz w tym, że Włosi przyjmowali euro w pierwszej fazie, razem z innymi założycielami strefy euro. Potem w 2015 r. do strefy euro weszła Litwa. Tamtejszy GUS stwierdził, że niektóre towary spożywcze podrożały o 40 proc.

Straszono nas, że kostka masła będzie w wyniku przyjęcia euro kosztować 7 zł. Dziś w Polsce jesteśmy jednak w sytuacji, w której przez inflację podwyżki rzędu 40 proc. są na porządku dziennym i to bez przyjmowania euro. A masło i tak jest po 7 zł.

Inflacja za grudzień wyniosła 8,6 proc. rok do roku.

Wykupią nam nieruchomości?

Kolejny argument przeciwników to wzrost popytu na nieruchomości, ziemię, ale także inne produkty. Dlaczego? Konsumenci z innych krajów będą korzystać z czasu, gdy w Polsce ceny będą wyraźnie niższe, niż na Zachodzie, co z kolei spowoduje większy popyt, wiadomo ceny rosną, co wywinduje ceny dla Polaków. Mieszkańcy krajów Zachodu są bogatsi, więc będzie ich na to wszystko stać. A biedny Polak będzie musiał żreć gruz.

Ale już dziś przychodzą fundusze inwestycyjne z zagranicy i wykupują te nieruchomości – niezależnie od tego, że w Polsce nie ma euro.

Liberałowie przeciw euro

Nie wszyscy liberałowie są zwolennikami przyjęcia euro. Stefan Kawalec, znany ekonomista, były wiceminister finansów, współtwórca planu Balcerowicza, autor książki „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty”. Jest znanym przeciwnikiem euro. Uważa, że na przykład Niemcy tracą na tym, że mają wspólną walutę.

Jak to uzasadnia? Niemcy mają walutę zdecydowanie za słabą w porównaniu do potrzeb swojej gospodarki i to powoduje, że mają olbrzymią nadwyżkę handlową. To natomiast naraża ich na konflikty z partnerami handlowymi. Wiadomo też, że utrzymanie tak dużej nadwyżki przez tak dużą gospodarkę nie jest możliwe w nieskończoność. W pewnym momencie to się musi skończyć, a w niesprzyjających okolicznościach może to spowodować w Niemczech bardzo silną recesję.

To są poglądy, poznaliśmy w czasie kryzysu w strefie euro dekadę temu. Profesor Kawalec wskazywał, że ten kryzys wynika z konstrukcji systemu, czym była strefa euro 10 lat temu. Ale wtedy to był projekt niedokończony, nikt nie przewidział, że może trafić się czarna owca jak Grecja.

Grecy tak się rozochocili, że prowadzili rozdawnictwo na wielką skalę, dopuszczając się nawet fałszowania statystyk tamtejszego urzędu statystycznego. Gdy wybuchł kryzys finansowy na świecie, okazało się, że król jest nagi. A że ten król należał do strefy euro, cała strefa euro zaczęła się chwiać w posadach.

Wtedy pojawiło właśnie mnóstwo takich znawców, którzy mówili, że to już jest koniec strefy euro, bo w ogóle był to projekt bezsensowny.

Projekt strefy euro zaczęto wtedy obudowywać kolejnymi instytucjami, które miały stabilizować walutę i system bankowy.

Pewne kraje musiały ponieść wysokie koszty. Wspomniana Grecja do tej pory spłaca zobowiązania, które w pewnym momencie sięgały ponad 240 miliardów euro. Przede wszystkim ludzie sporo za to zapłacili, bo przecież nawet cięto tam emerytury

Można powiedzieć, nadal trwa na niego się nałożyło jeszcze pandemia, ale wydaje mi się, że to, co najgorsze Grecja już ma za sobą.

Stefan Kawalec uważa, że gdyby nie euro, Grecja nie popadłaby w kłopoty. Mówi jednym głosem z byłym greckim ministrem finansów Janisem Warufakisem.

Warufakis pisze też w swojej książce „Porozmawiajmy jak dorośli”, że gdyby Grecja nie przyjęła euro, mogłaby zdewaluować drachmę i odzyskać konkurencyjność.

Krytycy strefy euro często mylą przyczynę ze skutkiem, bo w przypadku Grecji przyczyną problemów nie było euro, tylko właśnie to, że politycy od długiego czasu fałszowali statystyki i rozdawali pieniądze, udając, że nic się nie dzieje.

Kto zapłaci za farbę?

Niesłabnącej popularności Robert Gwiazdowski zwraca uwagę, że gdyby Polska przyjęła euro, to ktoś musiałby ustalić kurs, po jakim dojdzie do tej wymiany. Wtedy ustalającym nie będzie Polska, tylko Niemcy.

Ale to nie jest jednostronne ustalanie, tylko negocjacje. Przypomnijmy, że przed wejściem do strefy euro przez dwa lata kurs musi się mieścić w pewnym pasmie: plus minus 15 proc.

Jest jeszcze argument z kryzysu. Gdy wybucha, trzeba wpompować pieniądze w gospodarkę. Po prostu drukuje się pieniądze. No i tutaj Robert Gwiazdowski zwraca uwagę, że lepiej wtedy mieć własną walutę, a nie cudzą, bo lepiej mieć samemu dostęp do farby, którą zadrukowuje się papier stanowiący środek płatniczy.

Pandemia dowiodła, że tak nie jest. Każdy kraj decydował, ile chce sobie tych pieniędzy dodatkowych wrzucić do gospodarki. EBC wbrew zakusom Niemiec zdecydował się na tak zwane niestandardowe operacje, czyli skup najrozmaitszych aktywów.

Nie będzie euro, bo Maryja w objawieniu zabroniła

Prof. Eryk Łon w Radiu Maryja stwierdził, że jest jeden główny powód, dla którego Polska nie powinna nigdy przyjąć euro: tajemnica fatimska. Siostra Łucja powiedziała, że to się nie godzi.

Ten pan wciąż zasiada w Radzie Polityki Pieniężnej. Na szczęście w tym w tym roku kończy mu się kadencja.

Skąd się wzięło euro?

O wprowadzeniu wspólnej waluty europejscy – głównie niemieccy i francuscy – politycy mówili już w latach 50. Aby ułatwić handel i budowanie wspólnego rynku, powstała Europejska Jednostka Rozrachunkowa. Taka wirtualna – choć wtedy jeszcze nie istniało takie słowo – waluta. Bez fizycznych banknotów i monet, aż do końca lat 70. służyła jako wygodny środek rozliczeniowy. Zastąpiło ją ECU, czyli European Currency Unit.

Już wtedy planowano powołanie do życia prawdziwej, fizycznej europejskiej waluty. Ale trzeba było z tym poczekać kolejne kilkanaście lat.

W Polsce powoli sypał się komunizm, Związek Radziecki chwiał się w posadach, gdy Europa dążyła do coraz ściślejszej integracji.

W 1992 roku Polska wprowadziła podatek dochodowy dla osób fizycznych, Lech Kaczyński został prezesem Najwyższej Izby Kontroli, a Hanna Gronkiewicz Waltz – prezesem Narodowego Banku Polskiego.

Natomiast w Maastricht 7 lutego 12 krajów podpisało traktat powołujący do życia Unię Europejską. Wśród zapisów znalazł się i ten o wspólnej walucie.

W międzyczasie szukano też nazwy. Można było oczywiście pozostać przy ECU, ale belgijski nauczyciel francuskiego napisał do szefa Komisji Europejskiej Jaquesa Santera list z propozycją: nazwijcie nową walutę euro. Z esperanto.

Pomysł okazał się genialny w swojej prostocie, więc nie było o cyzm dyskutować. W 1995 r. – w Polsce nastąpiła wówczas denominacja, nowe pieniądze zastąpiły stare – podjęto w Europie decyzję, że nowa waluta będzie nazywać się euro.

Euro zaczęło istnieć 1 stycznia 1999 r.

Dokładnie w tym samym momencie, w którym w Polsce zaczął obowiązywać nowy podział administracyjny, zamiast 49 województw, na mapie pojawiło się ich 16. To był też rok, w którym Polska weszła do NATO.

Wróćmy jednak do euro. Waluta już istniała, ale znowu – początkowo wyłącznie na papierze. Banknoty i monety fizycznie zastąpiły franki, marki i szylingi 1 stycznia 2002 r. – dokładnie dwie dekady temu.

To był rok, w którym zakończyły się negocjacje związane z przyjęciem Polski do Unii Europejskiej. Co nastąpiło rok później. Polsko podpisała traktat ateński, który był aktem przyjęcia do Unii Europoejskiej. I jednocześnie deklaracją, że przyjmiemy wspólną walutę. Nie określono jedynie daty, kiedy to nastąpi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJawor. 150 morsów wskoczyło do wody dla Chrupka
Następny artykuł17-latek spadł ze skarpy. Z urazem głowy trafił do szpitala