Przypomnijmy, że w 2017 roku w Oświęcimiu doszło do wypadku z udziałem kolumny rządowej i samochodu osobowego. W kolumnie rządowej podróżowała ówczesna premier Beata Szydło. Jak wówczas zeznali uczestniczący w wypadku funkcjonariusze BOR (dziś SOP), pojazdy jechały zgodnie z przepisami, co oznacza, że posługiwały się sygnalizacją świetlną i dźwiękową. W sprawie zabrakło jednak namacanych dowodów, gdyż płyty z monitoringiem z miejsca oddalonego o 300 metrów od trasy przejazdu kolumny uległy zniszczeniu.
W połowie grudnia „Gazeta Wyborcza” opisała nowy wątek w sprawie. Do gazety zgłosił się były funkcjonariusz BOR, który brał udział w zdarzeniu. Jak ujawnił, kłamał on w trakcie śledztwa, gdyż sygnały dźwiękowe miały być wyłączone. – Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej. Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć – mówił gazecie.
Wypadek rządowej kolumny. Prokuratura ponownie przyjrzy się sprawie
Radio Zet podaje teraz, że sprawie ponownie przyjrzy się prokuratura w Nowym Sączu. Jak ustalił Przemysław Taranek, przesłuchane zostaną wszystkie osoby, które miały kontakt z nagraniami z monitoringu. W sprawie pojawiła się bowiem ekspertyza z instytutu w Krakowie, w której zawarto podejrzenia, że mogło dojść do celowego uszkodzenia nagrań. Jak czytamy, teraz prokuratura i sądy przerzucają się odpowiedzialnością. Prokuratura twierdzi, że wysłała płyty w dobrym stanie a do ich zniszczenia doszło w sądzie, sąd z kolei twierdzi, że do placówki przysłano płyty już uszkodzone.
Czytaj też:
Zwrot w sprawie wypadku kolumny wiozącej Beatę Szydło. Były oficer BOR: Sumienie każe mi wyznać prawdę
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS