81-letni Richard Marcinko w świecie służb specjalnych cieszył się powszechną estymą. Jako twórca 6. zespołu Navy SEALs od dawna nie był postacią anonimową. Był legendą wśród żołnierzy nie tylko w Stanach Zjednoczonych, a jego profesjonalizm, osiągnięcia i silny charakter czyniły zeń także swego rodzaju komandosa – gwiazdora.
Jego sława zaczęła się jeszcze podczas wojny w Wietnamie, ale dopiero po powrocie do ojczyzny z tego nieudanego konfliktu Marcinko mógł ujawnić pełnię potencjału. Otrzymał zadanie stworzenia elitarnej jednostki do reagowania na zagrożenia terrorystyczne na całym świecie. Obywatele jego kraju pod koniec XX wieku padali ofiarą coraz częstszych zamachów. Do historii przeszła m.in. nieudana próba ratowania zakładników w Teheranie, mająca miejsce tuż przed zleceniem misji Richardowi Marcinko.
6. zespół Navy Seals stał się tym, który przez lata swojego funkcjonowania zyskał największą sławę i okrzyknięto go najlepszym z najlepszej jednostki sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. To właśnie jego członkowie dopadli w Pakistanie lidera Al-Kaidy, Osamę bin Ladena. Kontrowersyjny Marcinko nie ukrywał, że z mianem najlepszych wiązały się spore koszty. W jednym z wywiadów przyznał, że nieodłącznym towarzyszem w jego zespole był alkohol.
Richard Marcinko po karierze wojskowej
Liczne kłótnie i awantury w końcu doprowadziły do tego, że w 1989 roku Marcinko w końcu odszedł z wojska. Na emeryturze z powodzeniem prowadził jednak życie pisarza bestsellerowych pozycji o jednostkach specjalnych, udzielał się też jako mówca motywacyjny. Jego praca miała niewątpliwy wpływ także na kształt polskiej jednostki GROM. Elitarny oddział zbierający najlepszych żołnierzy z naszego kraju współpracuje właśnie z Navy Seals.
Czytaj też:
Polscy komandosi ze spadochronami bez certyfikatów. Prokuratura stawia oskarżenia
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS