I
Marek Lisiński jest oszustem! Sąd Apelacyjny w Łodzi wydał jednoznaczny wyrok o niewinności ks. Zdzisława Witkowskiego. Zdawałoby się, że sprawa zakończona. Jednak tak nie jest.
W roku 2011, zgodnie z upoważnieniem Kongregacji Nauki Wiary, biskup płocki rozpoczął proces kanoniczny. W jego toku, członkowie Sadu Biskupiego w Płocku ustalili, że nie ma podstaw do postawienia księdzu jakichkolwiek zarzutów. Jednak w grudniu 2013r. bp płocki Piotr Libera wydał dekret, w którym obłożył księdza szeregiem kar w tym, „zakazem sprawowania posługi kapłańskiej przez okres 3 lat”.
Sprawą zainteresował się Sebastian Karczewski. W swojej książce „Pedofilią w Kościół” przedstawił wyniki swoich badań. Oto, w 2017r. bp Libera , przedstawił księdzu kopię Dekretu Kongregacji Nauki Wiary, w którym potwierdziła ona karę nałożona przez biskupa, uznając ją za „sprawiedliwą”. Z kolei w piśmie arcybiskupa Luisa Ladarii była mowa o ks. Witkowskim jako „skazanym w procesie karno-administracyjnym, przeprowadzonym w diecezji”. Tymczasem była to nieprawda, bowiem kapłana nie obciążał żaden wyrok sadu biskupiego. Na tym nie koniec. W dekrecie znalazły się całkowicie nieprawdziwe stwierdzenia, obciążające księdza. W tej sytuacji, autor książki udał się do Rzymu, by wyjaśnić sprawę u źródła (w Kongregacji Nauki Wiary). Tam okazało się, że dekret powstał na podstawie fałszywych informacji przekazanych przez biskupa płockiego. Jego oszustwo było podwójne, gdyż do Kongregacji Nauki Wiary przesłał inny dokument niż ten, który przekazał ks. Witkowskiemu z datą 12 grudnia 2013r. Zawarł w nim fałszywe informacje celowo obciążające kapłana.
Ks. Witkowski nie poddawał się w walce o sprawiedliwość oraz swoje dobre imię i złożył pozew przeciwko Lisińskiemu. Proces został jednak zablokowany przez Kurię. Mało tego. Ks. Mirosław Milewski, ówczesny Kanclerz Kurii płockiej, obecnie biskup pomocniczy, wezwał księdza i w imieniu Biskupa płockiego zażądał natychmiastowego wycofania pozwu z sądu. Cóż w tej sytuacji, mógł uczynić ksiądz. W duchu posłuszeństwa zgodził się wycofać pozew.
Taki jest stan na dzień dzisiejszy. Widzimy jednak, iż winny jest nie tylko sam Lisiński. Opinia publiczna domaga się przeprosin dla ks. Witkowskiego również ze strony dwóch pewnych kobiet. A ja, w duchu wartości, które nie powinny być obce biskupowi Liberze, czekam na jego publiczne wyznanie win, skruchę i zadośćuczynienie wyrządzonym krzywdom. Wstydzę się również za Franciszka, który swą naiwnością i brakiem dojrzałości, ośmieszył urząd, który sprawuje (jakoś, w swych decyzjach personalnych, popisuje się zdecydowaniem i bezwzględnością).
Kazus bp Libery, prowokuje mnie do szerszego spojrzenia na postawę naszych pasterzy. Niedojrzałość, naiwność, brak odpowiedzialności, to obok złej woli i niskich morale, najczęstsze przywary.
Oto mamy postać gdańskiego dominikanina ojca Jacka Krzysztofowicza. Ten znany gdański kaznodzieja, wplątał się w aferę Amber Gold. Zeznając przed sejmową komisją śledczą, bezrefleksyjnie wypowiadał kwestie: „wiedziałem o karalności Marcina Plichty, lecz mu w pełni ufałem”, „nigdy w życiu nie podejrzewałem go (MP) o kłamstwo”, „zakładałem, że są uczciwi (współpracownicy MP), więc nie rozumiałem ich zachowania”. Ten człowiek, były przeor gdańskiego klasztoru dominikanów, po wybuchu afery Amber Gold, wystąpił ze stanu duchownego i ożenił się. Szatan atakuje człowieka w jego najsłabszy punkt. Ojciec Jacek musiał mieć pewne inklinacje. Kto takiego gościa wybiera na przeora klasztoru? I tu pojawiają się kolejne wątpliwości. Marcin Plichta wykazał się kilkukrotnymi darowiznami na rzecz klasztoru. Dlaczego nikt z zakonników nie sprawdził skąd pochodzą pieniądze z darowizn? I kolejna kwestia: Czy po wybuchu afery klasztor zwrócił te darowizny?
W tym miejscu wspominam wypowiedź dla telewizji publicznej sprzed wielu lat, bodajże przeora Klasztoru Jasnogórskiego. Z wdzięcznością wychwalał on pod niebiosa darczyńcę na rzecz klasztoru – niejakiego Jana Kulczyka. Sorry! Ja byłem wtedy małym żuczkiem, a już wiedziałem, co wiedziało wielu, że Kulczyk gromadzi bogactwo w nieuczciwy sposób. Ten dach miedziany klasztoru, powstał za brudne pieniądze. Ale nikt z braci w to nie wnikał…
Wracając do ojca Jacka. Wyznał przed komisja śledczą, że małżeństwo Plichtów regularnie przystępowało do komunii świętej. Wiedząc już, że prowadzą lewe interesy, nie obawiał się z ich strony świętokradztwa?
I kolejne skojarzenie. Paweł Adamowicz.
Prymas Polski abp Wojciech Polak, w liście kondolencyjnym przesłanym na ręce metropolity gdańskiego abp Leszka Sławoja Głódzia pisze: „Modlitwą i myślą staję przy trumnie śp. Pana Prezydenta Pawła Adamowicza, aby dziękować Bogu za wszelkie dobro, jakie przez Jego ręce i serce stało się udziałem wielu osób”.
Abp Stanisław Budzik podczas Mszy św. sprawowanej w lubelskiej archikatedrze w intencji śp. Prezydenta Gdańska przypomniał, że śp. Paweł Adamowicz był człowiekiem wierzącym, który uczestniczył w życiu sakramentalnym, nie krył się ze swoją wiarą.
Abp Leszek Sławoj Głódź z kolei powiedział: „Przez dziesięć lat, od kiedy tu jestem, bardzo dobrze się nam współpracowało, wspólnie uczestniczyliśmy w wielu uroczystościach religijnych, charytatywnych patriotycznych. Prezydent Adamowicz należał do ważnych ludzi Kościoła w Gdańsku, Kościoła czynnego i praktykującego, uczestniczył w życiu sakramentalnym, a przed każdym posiłkiem czynił znak krzyża”.
Wystarczy! A jakie były fakty?
Otóż prezydent Adamowicz, w swych wypowiedziach często odwołujący się do wartości chrześcijańskich, zdecydował się podpisać pod projektem „Ratujmy Kobiety 2017”. Dokument zakłada m.in. prawo do legalnego przerywania ciąży do końca 12 tygodnia. „- Poparcie dla tej akcji nie jest poparciem dla jednego zapisu zawartego w projekcie ustawy” – tłumaczył w wywiadzie udzielonym Onetowi włodarz Gdańska, który jak mówił ma dosyć działań rządu wpychających nas w średniowiecze. Powszechnie znana była również jego postawa sprzyjająca środowiskom LGTB. W wydawanych broszurach dla szkół propagowany był tzw. bezpieczny seks.
Jak, świetle choćby powyższego, brzmią więc te wszystkie peany na cześć prezydenta Adamowicza, wygłaszane przez wymienionych wyżej hierarchów KK? Czy przez ręce i serce takiego człowieka może płynąć to dobro, które prymas Polak powinien mieć na myśli? Czy prezydent Adamowicz był rzeczywiście człowiekiem wierzącym, jak stwierdził abp Stanisław Budzik, czy raczej wierzącym inaczej? Jaką wartość ma infantylna pochwała abp Głódzia pod adresem prezydenta Gdańska, o znaku krzyża, czynionym przed każdym posiłkiem? I na czym miałoby polegać życie sakramentalne prezydenta Gdańska? Na częstym przystępowaniu do komunii św. w nieuporządkowanym stanie ducha? Bo przecież nie miały miejsca jakiekolwiek akty odcięcia się, zerwania z zaszłościami. A w przypadku osoby publicznej, jaką był przecież prezydent Adamowicz akty te, równie publiczny charakter mieć powinny. Do tego sprowadzałoby się, jako warunek konieczny dobrej spowiedzi, wyrzeczenie się grzechów i zadośćuczynienie za nie.
Jakże więc fatalnie zabrzmiała wypowiedź jednego – jak gdzieś wyczytałem – przedstawiciela Episkopatu, który miał powiedzieć, że Prezydent w dniu zamachu, na porannej mszy św. przyjął komunię św. i był w chwili ataku nożownika w stanie Łaski uświęcającej. Nawet więc, jeśliby – co byłoby w takim razie konieczne – dokonała się przed zamachem radykalna przemiana duchowa Pawła Adamowicza, czego nie zdążyłby przed śmiercią zmaterializować, uczyniłaby to z pewnością już do dnia dzisiejszego jego żona, bo byłaby to dla niego i dla niej rzecz – po jego śmierci – najważniejsza.
Marzena Nykiel, w swym tekście, na podstawie którego opracowałem historię oskarżenia ks. Witkowskiego pisze: „Chęć ulegania politycznej poprawności, wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom mediów, pochopne orzekanie o winie lub jej braku, pogarszają sytuację i rozkręcają coraz bardziej spiralę kłamstwa.” Uważam, że to zbyt łagodnie napisane. Takie cackanie się w ocenie ewidentnych grzechów ciężkich, miast nazywać rzecz po imieniu, nie odnowi Kościoła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS