W ubiegłym roku wycisnął ze swojego S-Works Venge 2020 14 tys. kilometrów, a w tym już ponad 13 tysięcy – świadomie mniej, bo wcześniej postanowił trochę zwolnić tempo.
– Ponieważ urodziła mi się córeczka, okazało się, że prawie 700 godzin sportu rocznie to trochę za dużo i postanowiłem zmniejszyć objętość treningów o około 100 godzin. Ten sezon skończy się pewnie na ok. 590 godzinach – mówi.
W sezonie, który trwa od lutego do końca października, w tygodniu trenuje po 12–16 godzin: pływanie, bieganie i samo jeżdżenie na rowerze pod okiem trenera, który układa mu treningi poprzez aplikację Training Peaks. Poza sezonem zmniejsza czas treningów do wciąż nieosiągalnych dla przeciętnego rowerzysty 10 godzin tygodniowo. Przyznaje, że to takie same treningi, jakie odbywają profesjonalni kolarze. Tyle tylko, że wykonywane w mniejszym wymiarze i przy mniejszym obciążeniu.
– My poświęcamy na to 12–15 godzin tygodniowo w sezonie oraz 8–10 godzin poza sezonem, a nie 40 i w rezultacie „wolniej kręcimy”. Ale mechanizm i logika zadań wykonywanych na treningach są takie same jak u profesjonalistów. Trenerzy również się powtarzają – mówi Łagowski.
Planowanie roku zaczyna zawsze od ustalenia, dokąd i kiedy pojedzie z rowerem. Sezon rozpocznie na Kanarach, na początku wiosny będzie na Majorce,a w czerwcu w Chamonix, u podnóża Mont Blanc.
– Pozwoli to na odpowiednie przygotowanie się do lipcowego startu w Tour de France. To najpopularniejszy na świecie wyścig kolarski dla amatorów, w czasie którego jedzie się tą samą pętlą co profesjonaliści dzień wcześniej. Przyszłoroczna edycja odbędzie się na najtrudniejszym odcinku TdF z Briançon do Alpe d’Huez – w jeden dzień podjedziemy pod trzy góry, co daje 4,7 tys. m przewyższenia – mówi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS