Białoruskie władze sięgają po nowe sposoby straszenia Europy. Tym razem chcą przerazić wizją katastrofy przemysłowej na wielką skalę.
Dyrekcja grodzieńskich zakładów azotowych zmusza pracowników do podpisywania petycji skierowanej do Międzynarodowej Organizacji Pracy. Domagają się w niej cofnięcia wymierzonych w białoruski przemysł sankcji. Zwłaszcza tych, ograniczających dostęp do technologii i serwis urządzeń. W przeciwnym wypadku, grożą, może dojść do katastrofy przemysłowej.
O takiej groźbie jeszcze w ubiegłym roku mówił białoruski premier Raman Hałouczanka, kiedy w październiku wielkie zakłady przemysłowe ogarniała fala strajków protestacyjnych. I wtedy miałoby powstać zagrożenie toksycznymi opadami dla całego regionu. Czyli dla Polski i Litwy.
Białoruś straszy katastrofami technogennymi na granicy z UE. Przyczyną – sankcje
2021.12.13 12:27
Wątpliwe, by petycja Hrodna Azotu była samodzielną inicjatywą dyrekcji zakładu, a tym bardziej – załogi. To kolejny sygnał władz Alaksandra Łukaszenki, że sankcje boleśnie uderzają w jego interesy.
Wcześniej sam Łukaszenka grzmiał, że zemści się, jeśli Polska zamknie granicę dla ruchu towarowego.
Jego zdaniem Warszawa chciała w ten sposób reagować na kryzys graniczny i organizowaną przez Mińsk nielegalną migrację. Choć takie zagrożenie pojawiało się oficjalnie jedynie w opiniach ekspertów i mediach to dla Łukaszenki i tak było wizją tragiczną. W przypadku sankcji uderzających w białoruski przemysł to nie zapowiedzi, ale postępujące od roku coraz bardziej ograniczenia. Takie jak zablokowanie dostępu do technologii, serwisu sprzętu i maszyn przemysłowych, czy poważne utrudnienia w podróżach specjalistów i serwisantów.
Ambasadorowie państw członkowskich UE przyjęli sankcje wobec Białorusi
2021.12.01 11:34
Stąd władza sięgnęła po wypróbowany sposób i straszy, sięgając do arsenału środków terrorystycznych. Podobnie, jak w przypadku porwań opozycjonistów, czy presji za pomocą kryzysu granicznego.
Bez wsparcia Zachodu
Zakłady azotowe w Grodnie powstały na początku lat 60. w ramach chruszczowowskiej industrializacji. Produkowały nawozy azotowe dla radzieckiego rolnictwa. Razem z innymi, ulokowanymi w Salihorsku zakładami potasowymi, były jednym z największych w ówczesnym ZSRR i na świecie zakładów chemicznych. Obecnie produkują amoniak, wodór, metanol i nawozy.
Obok dwóch wielkich rafinerii w Nowopołocku i Mozyrzu oraz zakładów cementowych, to lokomotywy białoruskiej gospodarki.
Białoruski eksport opiera się na produktach przetwarzania ropy naftowej, chemii dla rolnictwa, chemii gospodarczej i materiałach budowlanych. Produkujące je zakłady są pozostałościami po radzieckiej gospodarce planowej. Są nie tylko wielkie, ale i zaliczają się do tzw. brudnego przemysłu, mocno obciążającego środowisko naturalne. Białoruskie spółki akurat tym mało się przejmują. Ich produkty, takie jak nawozy, smary, czy cement są tańsze od np. polskich i konkurencyjne cenowo, gdyż nie są obciążone opłatami klimatycznymi.
Straszne sąsiedztwo. Dzieci spod Brześcia malują fabrykę akumulatorów budowaną przez Chińczyków
2018.01.15 19:06
Od lat 60. zakłady przechodziły wiele razy modernizację i dziś opierają się nie tylko na postradzieckiej infrastrukturze, czy rosyjskich technologiach, ale i maszynach i oprzyrządowaniu europejskim, amerykańskim, czy chińskim. Dobrym przykładem jest modernizacja rafinerii, którą tak chwaliły się do niedawna władze. Zostały one przystosowane wielomilinowym do tzw. słodkiej ropy z Ameryki, Zatoki Perskiej, czy kaspijskiej. Wcześniej pracowały wyłącznie na ciężkiej, rosyjskiej ropie. Podobne procesy przeszły i inne zakłady. Modernizowana była również infrastruktura kolejowa, energetyczna, czy telekomunikacyjna.
Dziś bez wsparcia technicznego ekspertów z zachodnich firm, obsługi serwisowej, gwarancyjnej, białoruski przemysł ma problem. Tymczasem niektóre zakłady, jak Grodno Azot, bezpośrednio trafiły na listę sankcji. Po porwaniu samolotu z Ramanem Pratasiewiczem w maju, ograniczenia dotknęły połączenia lotnicze. Odwołane są imprezy targowe na Białorusi. Na listę sankcji personalnych trafiło wielu białoruskich urzędników, dyrektorów zakładów i członków zarządów.
Trener Łukaszenki przejął „trującą” fabrykę przy polskiej granicy
2020.05.25 11:41
To wszystko powoduje, że dla zachodniego biznesu kontakty z Białorusią stały się mocno skomplikowane. Trudno na Białoruś polecieć. Kontakty z białoruskim przemysłem, poprzez sankcje, są nacechowane odium czegoś nielegalnego, lub bliskiego nielegalnemu. A jak wiadomo, wielki biznes, zwłaszcza korporacyjny, unika tego typu kontrowersji. Dodatkowo Białoruś nie jest dla wielkich korporacji produkujących maszyny przemysłowe (np. Siemensa, z którym współpracował do niedawna zakład w Grodnie), specjalnie atrakcyjnym rynkiem. Bo to rynek mały.
Szantaż i lęki Europy
Zakłady azotowe w Grodnie raz przetoczyły się przez polskie media. Kiedy 6 czerwca 2016 r. doszło w nich do groźnego wybuchu w czasie prac remontowych. Zginęło dwóch robotników, a nad przedmieściami Grodna przemieściła się ciemna chmura. Polskie władze domagały się wówczas wyjaśnień, a białoruskie instytucje informowały, że nie ma zagrożenia ulatniania się toksycznych oparów. Do mniejszych incydentów dochodziło i w innych, dużych zakładach przemysłowych.
Na początku listopada ubiegłego roku niepokojące informacje dobiegły z dopiero co uruchomionej dumy Łukaszenki – elektrowni jądrowej w Ostrowcu. Miało tam dojść do wybuchu transformatorów w jednym z agregatów i doszło do zatrzymania turbiny i wstrzymania prac części elektrowni. W tej sprawie wyjaśnień domagała się Litwa, położona najbliżej wyposażonej w rosyjskie reaktory, białoruskiej elektrowni. Awarie i usterki w nowej przecież elektrowni zdarzają się niestety często.
Usterka turbogeneratora. Dlatego nie działa białoruska elektrownia jądrowa?
2021.08.20 08:33
Wprawdzie elektrownia ta zbudowana jest w oparciu o rosyjskie technologie, ale akurat nie to jest tutaj istotne.
Znacznie groźniejsza, od rzeczywistej możliwości awarii w białoruskim przemyśle, czy energetyce, jest zdolność Mińska do stosowania szantażu i brutalnych metod nacisku na społeczność międzynarodową.
Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że w obronie władzy, a teraz – w walce z ograniczającymi go sankcjami, Łukaszenka nie ma granic, których by nie mógł przekroczyć. Białoruska władza doskonale sobie zdaje sprawę, że najbardziej Europę przeraża właśnie jej nieprzewidywalność i zdolność do irracjonalnej destrukcji.
Zatrzymania w białoruskich przedsiębiorstwach państwowych
2021.09.23 17:49
Stąd groźby katastrof technologicznych należy traktować poważnie i nie skupiać się akurat na grodzieńskich zakładach. Nieprzewidziane wydarzenia mogą przecież dotknąć i innych zakładów, bądź krytycznej infrastruktury przesyłowej ropy i gazu z Rosji na Zachód. Niespodziewane awarie i eksplozje przerywały już pracę ropociągów w Rosji i na Białorusi. Tak było w przypadku białoruskiej odnogi ropociągu Przyjaźń. Zdarzyła się w 2006 r., akurat po kupieniu przez polski Orlen litewskiej rafinerii w Możejkach.
W ostatnim czasie Łukaszenka straszył odcięciem dostaw rosyjskich surowców do Europy, jednak wielu analityków uważa, że naraziłby w ten sposób rosyjskie interesy gospodarcze. Tym razem jednak nie chodzi o interesy, a o przetrwanie białoruskiego reżimu. Dla przeżycia Łukaszenka jest zdolny zrobić wszystko i mało przejmuje się opinią na swój temat.
Michał Kacewicz/belsat.eu
Więcej tekstów autora – w dziale Opinie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS