A A+ A++
Perfumowanie śledzia w PRL - czyli jak projekty opakowań traciły swój wdzięk w praktyce
Perfumowanie śledzia w PRL - czyli jak projekty opakowań traciły swój wdzięk w praktyce
/ Materiały dla mediów

Przestarzałe drukarnie, szare papiery o słabej gramaturze, wyblakłe kolory farb – w tych warunkach najlepsza koncepcja projektanta kończyła się efektem jak w tytule – oceniła w rozmowie z PAP Katarzyna Jasiołek autorka książki “Opakowania, czyli perfumowanie śledzia”.

Dzieciaki kolekcjonowały papierki po cukierkach, młodzież ustawiała na meblościankach kolorowe puszki po napojach. W pudełkach po czekoladkach przechowywano listy i inne drobiazgi. Powód był zawsze jeden – wyjątkowa, na tle innych, estetyka tych opakowań, zaspokajająca naturalną ludzką potrzebę piękna wokół siebie. O co w czasach PRL-u łatwo nie było.

“Przez cały PRL powstawały instytucje, stanowiska, ogłaszano konkursy, robiono wystawy – niestety w dziedzinie opakowań nie przynosiło to szczególnych rezultatów. Ze względu na wieczne niedobory i niedoskonałości centralnego planowania, opakowania w większości przypadków były nie tylko brzydkie, ale też słabej jakości. Rzadko myślano o opakowaniu, jako o elemencie zachęcającym do kupna. To zmieniło się dopiero po 89 roku” – powiedziała PAP Katarzyna Jasiołek.

Materiały dla mediów

“Zaraz po wojnie na ładnych opakowaniach zależało nie tyle producentom, co centralom handlu zagranicznego, które miały duże problemy ze sprzedażą nawet wysokiej jakości produktów spożywczych – miały zwykle brzydkie opakowania, o zbyt dużej pojemności dla pojedynczego klienta lub też nie były zapakowane wcale, tylko dostarczone luzem. Producenci zaczęli troszczyć się o opakowania krajowe dopiero pod koniec lat 60., w latach 70. Wcześniej wychodzili ze słusznego skądinąd założenia, że i tak wszystko się sprzeda. Czasem więc opakowania były brzydkie nie tyle z braku możliwości, lecz chęci producentów, by ten stan rzeczy zmienić” – wyjaśniła.

Dopiero na przełomie lat 50. i 60. rozpoczęto dyskusję o konieczności poprawienia jakości opakowań. “Wcześniej nie odgrywały tak dużej roli – przykładowo po mleko do sklepu szło się z własną kanką. Zmiana została w pewnym sensie wymuszona przez pojawienie się pod koniec lat 50. pierwszych sklepów samoobsługowych, tzw. SAM-ów. Wtedy to klient zaczął sam na sam +obcować+ z produktem, nie był już skazany na oglądanie go pod czujnym okiem ekspedienta. Opakowanie musiało urzec konsumenta, zachęcić go do zakupu” – opowiadała Jasiołek.

Materiały dla mediów

“Po odwilży w 1956 r. zaczęto coraz częściej mówić o problemie opakowań, jednak głównie w kontekście dóbr eksportowych: nasze produkty, nawet dobrej jakości, nie miały szans w zetknięciu z ich elegancko opakowanymi zachodnimi odpowiednikami” – przypomniała.

W 1962 roku powstał Centralny Ośrodek Opakowań. “Ta instytucja zajmowała się badaniami nad tworzywami do produkcji opakowań, certyfikowaniem, współorganizowała krajowe konkursy na opakowania +Złoty Kasztan+, jednak nie miała realnego wpływu na ostateczny wygląd opakowań” – oceniła autorka “Perfumowania śledzia”.

Ładne opakowania były kierowane przede wszystkim na eksport: “Rządowi zależało na dewizach, dlatego to głównie zachodnie rynki były brane pod uwagę. W Polsce dopiero w latach 70. rynek sprzedawcy zaczął się delikatnie zmieniać w rynek konsumenta i opakowania zaczęły mieć znaczenie. W sklepie czekały na klienta przykładowo trzy rodzaje makaronów, a nie jeden. To skończyło się wraz z kryzysem ekonomicznym w latach 80.” – mówiła Jasiołek.

W ludzkiej pamięci najlepiej zachowały się obrazy opakowań słodyczy – np. torcików wedlowskich. “To nie jest kwestia sentymentu do minionego dzieciństwa. Wśród towarów eksportowych, obok wyrobów cukierniczych, była też alkohole i kosmetyki. Ich producenci jako jedni z pierwszych zauważyli, że nie ma co czekać na rezultaty prac decydentów krajowych w sprawie poprawy jakości opakowań” – wyjaśniła autorka. “Do kolejnych otwieranych drukarni ustawiały się długie kolejki. Wytwórcy ekskluzywnych dóbr eksportowych poszli do zachodnich agencji i drukarni: zaczęto robić opakowania za granicą” – dodała.

Materiały dla mediów
Materiały dla mediów

Problemem były opakowania alkoholi, stanowiących jedno z flagowych dóbr eksportowych “Produkowane po wojnie butelki miały konstrukcję uniemożliwiającą transportowanie ich w poziomie – wyskakiwały z nich korki. Długo też nie było butelek gwintowanych z korkami, które jednoznacznie wskazują, czy butelka jest fabrycznie zapieczętowana” – wyjaśniła Jasiołek.

Projektantami opakowań byli zazwyczaj ludzie po grafice, malarstwie, rzadziej rzeźbie. “Opakowania były dla nich dodatkowymi zleceniami. Projektanci niechętnie się za nie brali: stawki były niskie, a dochodził jeszcze kontakt z komisjami czy rozmowy z klientem, który nie zawsze umiał docenić dobry projekt. Ponadto drukarnie z przestarzałymi maszynami, szare papiery o słabej gramaturze, farby w wyblakłych kolorach – wszystko to sprawiało, że choćby koncepcja projektanta była najlepsza, w efekcie prawie zawsze wychodziło tytułowe perfumowanie śledzia” – opowiadała autorka.

“Nie powiedziałabym, żeby projektowanie opakowań było uważane za chałturę – nie wstydzono się tego” – dodała Jasiołek. “Ale nie było czegoś takiego jak polska szkoła opakowań. Ta branża nigdy nie cieszyła się poważaniem wśród artystów i projektantów. Opakowania rzadko bywają sygnowane przez autora, w przeciwieństwie do plakatów czy kopert płyt. Opracowania graficzne opakowań były więc także pracami anonimowymi i rzadko docenianymi. To trzeba było po prostu lubić, żeby się tym zajmować” – oceniła.

Jak wyjaśniła, pomysł na książkę wyrósł z zainteresowania polskim wzornictwem. “Bardzo duży wpływ odegrała wystawa w Muzeum Narodowym z 2011 roku pod tytułem: + Chcemy być nowocześni. Polski design 1955–1968+. To wtedy, podobnie jak wiele innych osób, odkryłam, że mieliśmy wspaniałe wzornictwo. Ta wystawa zresztą przełożyła się na masową fascynację peerelowskim wzornictwem” – przypomniała.

Katarzyna Jasiołek (ur. 1982) jest absolwentką Filologii Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. W 2020 r. wydała swoją pierwszą książkę pt. “Asteroid i półkotapczan. O polskim wzornictwie powojennym”. Prowadzi blog Heliotrop (heliotropvintage.pl) o wydarzeniach związanych z wzornictwem, architekturą, fotografią i modą.

Książka “Opakowania, czyli perfumowanie śledzia” ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy. (PAP)

Autorka: Ewa Nehring

neh/ pat/

Źródło:PAP
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGorzki bilans 16-letnich rządów Angeli Merkel
Następny artykułW krakowskim zoo powstanie nowy dom dla szympansów. A makaki dostaną sadzawkę z podgrzewaną wodą