Małgorzata Ordziejewska adwokat Mikołaja J. powiedziała PAP, że ma duże wątpliwości, czy “na ławie oskarżonych zasiada właściwa osoba i czy tylko oskarżony powinien ponosić winę za zdarzenie”.
Prokurator Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Jarosław Górnaś oskarżył Mikołaja K. o to, że “nieumyślnie sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu ludzi oraz mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać strumieniowego pożaru gazu”. Pełniąc obowiązki inżyniera budowy gazociągu wysokiego ciśnienia, nie dostosował sposobu prowadzenia robót ziemnych do wymogów określonych w projekcie – powiedział.
Przyczyną wybuchu – zdaniem śledczych – było wadliwe układanie ziemi wydobywanej z wykopu w pobliżu istniejącego pasa transmisyjnego już poprzedniego gazociągu, co w efekcie doprowadziło do jego rozszczelnienia, a następnie wydobycia gazu i powstania pożaru strumieniowego.
Dziś, 8 lat od zdarzenia, przed sądem stanął 39-letni dzisiaj oskarżony kierownik budowy Mikołaj K. Poinformował sąd, że nie przyznaje się do winy. Na chwilę obecną odmawiam składania wyjaśnień – powiedział.
Do wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim koło Ostrowa Wlkp. doszło 14 listopada 2013 r. około godziny 13:30. W katastrofie zginęły 2 osoby – pracownicy firmy budującej gazociąg, a 12 doznało poparzeń ciała II i III stopnia. W wyniku rozszczelnienia gazociągu i pożaru spłonęło 12 budynków mieszkalnych i gospodarczych. Część wymagało rozbiórki. W akcję ratowniczą zaangażowanych było 200 strażaków, 7 zespołów ratownictwa medycznego i 115 policjantów. Straty oszacowano na ponad 10 milionów złotych.
Prokuratura zakończyła śledztwo w tej sprawie w 2018 r. Sprawa liczy kilkadziesiąt tomów akt i jest jedną z największych w kaliskim sądzie.
Z uwagi na odmowę przez oskarżonego złożenia wyjaśnień sędzia Krzysztof Patyna odczytał zeznania oskarżonego złożone w prokuraturze w postępowaniu przygotowawczym.
Z jego wyjaśnień wynika, że było bardzo wiele czynników, które doprowadziły do katastrofy a jednym z nich jest sytuacja kadrowa pracodawcy oskarżonego – powiedziała PAP adwokat Ordziejewska.
Wyjaśniła, że oskarżony podczas inwestycji nadzorował równocześnie trzy ekipy montażowe w różnych miejscach i nie był w stanie fizycznie temu podołać. Przy inwestycji pracowało bardzo wielu podwykonawców, podmiotów, które według prawa budowlanego również powinny być odpowiedzialne za zdarzenie– powiedziała obrońca.
Zdaniem obrońcy oskarżonego trzeba zweryfikować, czy to 39-latek powinien odpowiadać za zdarzenie.
To jest zapewne linia obrony przyjęta przez obrońcę oskarżonego – odparł prokurator Górnaś. Jego zdaniem odpowiedzialność ponosi kierownik budowy, który swoim niedopilnowaniem naruszył normy prawa budowlanego.
Składowana hałda urobku była zbyt blisko wykopu a jej wysokość dwukrotnie przekroczyła obowiązujące normy. Przepisy wyraźnie mówią o 2 metrach a były 4 metry. Spowodowało to zbyt duży nacisk na krawędź wykopu i w konsekwencji wypchnięcie biegnącego pod hałdą czynnego rurociągu a następnie jego rozerwanie – powiedział prokurator.
Zdaniem prokuratury o winie oskarżonego przesądza opinia biegłych, sporządzona przez Politechnikę Poznańską, która wskazała na niedociągnięcia i zaniedbania ze strony kierownika budowy.
Decyzją sądu w procesie nie będą przesłuchane osoby pokrzywdzone, które doznały szkody na mieniu lub zdrowiu, ponieważ zostały one już udokumentowane. Będą przesłuchani pracownicy i wszyscy ci, którzy brali udział w procesie inwestycyjnym oraz biegli – wyjaśniła adwokat.
W sądzie stawił się jeden z naocznych świadków zdarzenia. Zygmunt Zawada w rozmowie z PAP powiedział, że był w odległości 30 metrów od wybuchu. Nadal przechodzą mnie ciarki, jak o tym myślę. Pamiętam świst, huk i to, że zrobiło się bardzo gorąco – powiedział.
Strony procesu twierdzą zgodnie, że postepowanie w tej sprawie potrwa bardzo długo.
Jest skomplikowany dowodowo. Prawdopodobnie potrwa przez dwa lata – powiedziała obrońca.
Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS