10 minut temu
Co prawda od gali “France Football” minęło już kilka ładnych dni, a jednak tu i ówdzie wciąż dyskutuje się, czy drugie miejsce Roberta Lewandowskiego w wyścigu po “Ballon d’Or” to sukces czy porażka Polaka. I pewnie jeszcze długo nie będzie zgodności w ocenie tego faktu, ale już dzisiaj warto zejść na ziemię z naszej polskiej orbity i przyjrzeć się temu zjawisku z koniecznego dystansu – pisze dla Interii dyrektor ds. sportu w Telewizji Polsat, Marian Kmita.
Najlepiej nadają się do tego zagraniczne media, a w tej masie, szczególnie niemieckie i francuskie, bo to one pokazują krańcową rozpiętość poglądów i argumentacji. Media w Niemczech traktowały szansę na sukces Lewandowskiego na równi z polskimi nadziejami, ponieważ gwiazda Bayernu jest traktowana jako oczywisty substytut braku w wyścigu z Messim niemieckiego piłkarza. Stąd pewnie szeroko cytowane, emocjonalne wypowiedzi Juergena Kloppa i Lothara Matthausa, którzy nie kryją rozczarowania końcowym wynikiem plebiscytu. I to wybrzmiewa w Niemczech trochę tak jak u nas, sprowadzając się do gniewnego hasła: “No do cholery, jak nie teraz to kiedy?”
Zupełnie z innej strony są media francuskie. Generalnie brak głównej nagrody plebiscytu “FF” dla Lewandowskiego nikogo tu nie bulwersuje, bo inne kontrowersje są dla nich o wiele ciekawsze. O ile zwycięstwa Lionela Messiego nikt nie podważa, uznając to za zjawisko zupełnie naturalne i zasłużone, to chętnie cytuje się wypowiedź szefa francuskiej federacji piłkarskiej Noela Le Graeta. Ten zżyma się publicznie nad brakiem miejsca na podium dla Karima Benzemy szukając ukrytych powodów tego faktu w konsekwencjach tzw. afery taśmowej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS