To nie będzie naciągana teza: gdyby nie 19-letni młokos, to z sześciu ostatnich meczów Wisła mogłaby przegrać wszystkie. Wygrała dwa – najpierw z GKS-em Tychy w Pucharze Polski, potem z Cracovią w ekstraklasie – bo Biegański w najważniejszych momentach nie pękał. Kiedy było trzeba, ratował skórę kolegom.
Dla sprawiedliwości: w większości nie były to filmowe interwencje, najtrudniejsze z trudnych. Chodzi raczej o to, że kiedy było trzeba, stawał na wysokości zadania, a parę razy obronił strzał, z którym niejeden doświadczony bramkarz by sobie nie poradził.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS