Cezary Miszta: 1+. Były trener Legii Czesław Michniewicz latem domagał się transferu doświadczonego bramkarza. Ale nikt w klubie go nie posłuchał. Może gdyby było inaczej, w bramce Legii nie musiałby stać 20-letni Miszta, który w trudnym momencie dla tej drużyny sam dopiero zbiera doświadczenie. W czwartek już w pierwszej minucie w pozornie niegroźnej sytuacji wypuścił piłkę z rąk. A do przerwy trzykrotnie wyciągał piłkę z siatki. O ile dwa pierwsze gole dla Leicester nie szły bezpośrednio na jego konto, o tyle trzeci już prędzej (choć także na konto Wieteski). Znowu było widać, że ma problemy z grą na przedpolu. Plus za interwencje z drugiej połowy.
Yuri Ribeiro: 2. Sprowadzony latem na lewe wahadło, ale znowu zaczął mecz na prawym. Zaczął, bo już po 12 minutach i pierwszym straconym golu przez Legię przeszedł na lewą stronę. To po jego wrzutce z tej strony boiska Wilfred Ndidi we własnym polu karnym zagrał piłkę ręką. I to w zasadzie tyle dobrego.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Mateusz Wieteska: 2. Nie minęła nawet minuta, a już podał prosto pod nogi rywala. Później w mniejszym lub w większym stopniu (raczej większym) zamieszany w utratę każdego gola. Plusy? Nie bał się wchodzić w kontakt z rywalem. Problem w tym, że większość tych kontaktów przegrał. Zdarzało mu się wybijać głową dośrodkowania albo blokować uderzenie rywala. Ale też nie blokować – jak w 21. minucie, kiedy gola strzelił James Maddison.
Artur Jędrzejczyk: 2. Momentami twardy i nieustępliwy, ale nie zawsze. W 21. minucie on też nie doskoczył do Maddisona, który strzelił drugiego gola dla Leicester. Nie był jedynym winnym, ale w tej sytuacji powinien zachować się lepiej – szybciej i agresywniej doskoczyć do pomocnika Leicester. Albo przynajmniej nie dać się zgubić tak prostym zwodem na zamach.
Mattias Johansson 1. Kiedy patrzyliśmy na jego grę w pierwszej połowie, skakało nam ciśnienie (szczególnie kiedy biegał obok niego z piłką Harvey Barnes). Dwa razy udało mu się powstrzymać rywala, ale znacznie częściej dawał się ogrywać. Spóźniony w większości akcji, a do tego zagubiony w polu karnym i przed polem karnym, gdzie przegrywał pojedynki, popełnił wiele błędów w kryciu i przy wyprowadzaniu piłki. Zmieniony w przerwie – słusznie.
Filip Mladenović: 3. To on wbił piłkę do bramki Leicester po nieudanym rzucie karnym wykonanym przez Emrelego. W 31. minucie oddał też groźny strzał, po którym Legia miała rzut rożny. Ustawiony wysoko, często schodził do środka. Jeśli mielibyśmy kogoś wyróżnić po pierwszej połowie, to właśnie Mladenovicia. Z zastrzeżeniem, że nie za rzuty wolne i dośrodkowania ze stojącej piłki, bo te wychodziły mu słabo. Także w drugiej połowie.
Ernest Muci: 2. Szarpnął w 25. minucie i wywalczył rzut rożny. Później pokazał się w 42. minucie, kiedy minął w polu karnym obrońcę i podał piłkę w kierunku Mladenovicia, którego w ostatniej chwili uprzedził Caglara Soyuncu. W drugiej połowie też kilka razy próbował ruszyć z piłką, ale z akcentem na “próbował”. No i skończył mecz z kontuzją, kiedy podczas walki o piłkę chyba podkręcił staw skokowy.
Bartosz Slisz: 2. Oddał pierwszy strzał w meczu i to do przerwy byłoby na tyle. Dużo biegał, ale niewiele z tego wynikało. Zdarzały mu się nerwowe momenty. Gdy był przy piłce, rywale często go podwajali, z czym sobie nie radził. Bierny w środku pola. W drugiej połowie zaczął grać lepiej, ale i tak w niewielkim stopniu pomógł drużynie.
Andre Martins: 2. Przez większość pierwszej połowy biegał za piłką w środku pola. Z piłką przy nodze był rzadko. Pokazał się w zasadzie dopiero w 42. minucie, kiedy popisał się fantastycznym kierunkowym przyjęciem, po którym Legia mogła zdobyć kontaktową bramkę. Do tego momentu praktycznie niewidoczny, ale to nie znaczy, że grał źle. Albo inaczej: na pewno byli tacy, którzy grali gorzej. Zmieniony w 71. minucie.
Luquinhas: 2. W ekstraklasie większość takich kontaktów z rywalem skończyłoby się odgwizdaniem faulu, ale to była Liga Europy, piłkarze z Premier League, od których w pierwszej połowie Luquinhas głównie się odbijał. Później zaczął w końcu wymuszać faule, ale z rzutów wolnych nic dla Legii nie wynikało. Nadal cień piłkarza z poprzednich miesięcy.
Mahir Emreli: 1. – Oczekuję walki i determinacji – mówił Dariusz Mioduski w rozmowie z legia.com, która ukazała się godzinę przed meczem. Jeśli słowa prezesa brać na poważnie, to Emreli – za to, co zrobił w 10. minucie – po powrocie do Warszawy powinien od razu wylądować w rezerwach. Zamiast walki i determinacji, była strata piłki, machanie rękami i spacerowanie po boisku, a po chwili pierwszy stracony gol. A później jeszcze nonszalancko wykonany rzut karny. Słowem: słaby mecz.
Mateusz Hołownia: 2. W przerwie zmienił Johanssona i gdyby oceniać go tylko na jego podstawie, w czwartek dał dobrą zmianę. A może nawet bardzo dobrą, ale to tylko dlatego, że Johansson do przerwy grał bardzo słabo. A Leicester po przerwie też nie dążyło za wszelką cenę do strzelenia kolejnych goli.
Jurgen Celhaka, Kacper Skibicki, Thomas Pekhart i Szymon Włodarczyk grali zbyt krótko, by zasłużyć na ocenę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS