Takiego zwulgaryzowania debaty publicznej – jeśli tu w ogóle o debacie można mówić – jak w przypadku strategii walki z epidemią nie było nigdy lub przynajmniej od dawna. Frakcja sanitarystyczna (sanitaryzm można zdefiniować jako przekonanie, że praktycznie wszystkie dziedziny życia, w tym podstawowe prawa i wolności obywatelskie, można i należy podporządkować zdrowiu publicznemu i walce z Covid-19) wydaje się coraz mniej zdolna do podjęcia jakiejkolwiek rozmowy z ludźmi o odmiennym poglądzie.
Świadectwa pogardy dla obywateli
Spór zostaje sprowadzony do groteskowej postaci: „oświeceni” zwolennicy faktycznego przymusu szczepień, wprowadzenia segregacji sanitarnej oraz kontynuowania polityki lockdownów kontra „antyszczepionkowcy” i „foliarze”. Albo jest to przejaw jakichś nieprawdopodobnych kompleksów i świadomości słabości własnych argumentów, albo autentycznej histerii.
Czytaj więcej
W większości państw Europy, które poszły drogą segregacji i ograniczania praw części obywateli oraz zamykania kraju, zdarzają się momentami naprawdę gwałtowne protesty. Już samo to – widomy wyraz niezgody znacznej części obywateli na taką politykę – powinno skłonić decydentów do refleksji i rewizji linii, a przynajmniej podjęcia dyskusji. Zamiast tego premier Holandii Mark Rutte nazywa protestujących w Rotterdamie „idiotami”. Trudno o wyraźniejsze świadectwo pogardy dla dużej grupy własnych obywateli. W podobnym tonie wypowiada się wielu europejskich polityków.
Armatki wodne zamiast argumentów
Trzeba zatem przypominać, że nie jest to jakiś komiksowy spór „nauki” z „ciemnotą”. To jeden z najpoważniejszych we współczesnej historii sporów o kwestie absolutnie fundamentalne. A więc o zakres interwencji państwa, o to, jak dalece wolności obywateli i ich indywidualne decyzje mogą być podporządkowane rzekomemu dobru wspólnemu, a także o to, czy zdrowiu publicznemu – w szczególności w przypadku tak wszechogarniającego zjawiska jak covid – można podporządkować wszystkie inne dziedziny życia. To powinna być bardzo poważna dyskusja. Zamiast tego mamy jednak wyzwiska, a w dużej części Europy – armatki wodne i policyjne pałki zamiast argumentów.
Czytaj więcej
Nieco już zapomniane są głosy między innymi francuskich intelektualistów, którzy wiosną tego roku wskazywali na zagrożenia wynikające z sanitaryzmu. Pisałem wówczas w „Rzeczpospolitej” o głosach m.in. chrześcijańskiej filozof Chantal Delsol czy lewicowca Bernarda-Henriego Lévy’ego.
Autopromocja
Nowość!
Trzy dostępy do treści rp.pl w ramach jednej prenumeraty
ZA … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS