A A+ A++

To już wiecie. Wczoraj wieczorem poinformowaliśmy Was o decyzji rady miasta ws. podwyżki cen za odpady. Od stycznia zapłacimy 31 złotych na głowę w przypadku odpadów segregowanych. W innym razie ta kwota wzrasta do 62 złotych (ale jest niższa o 10 złotych w stosunku do obecnie jeszcze obowiązującej kwoty).

Skąd ten wzrost ceny? Magistrat jak mantrę powtarza, że winna jest inflacja oraz wzrost opłaty środowiskowej, która w ostatnich latach zmieniała się wielokrotnie.

Zobacz także

Opłata środowiskowa to opłata zmienna, która zależy od ilości i rodzaju odpadu. Pieniądze te przeznaczane są na ochronę środowiska, w szczególności na walkę z niską emisją – połowa z nich trafia do gminy (w przypadku Rybnika to 2.9 mln zł) – słyszymy.

Przypomnijmy, że jeszcze nie tak dawno temu brano pod uwagę scenariusz podwyżki do 29,50 zł. Miasto jednak musiałoby dopłacać 2,2 mln złotych.

W ostatnim czasie to w Rybniku mieliśmy jedną z niższych stawek w regionie za segregację śmieci. Mimo tego od kilku lat w Rybniku rośnie liczba dzikich wysypisk. Zamiast oddać śmieci do punktu, (PSZOKGPZON, miejska kompostownia) niektórzy wyrzucają je do lasu, na pola itp. tworząc tym samym dzikie wysypiska śmieci. Za ich likwidację pośrednio płacą wszyscy mieszkańcy – dowiadujemy się w magistracie.

„Musimy obciążyć mieszkańców

Zanim doszło do głosowania, na sesji rady miasta toczyła się długa dyskusja. Wiceprezydent Janusz Koper tłumaczył rajcom powód podwyżki.

Zakładaliśmy, że ilość odbieranych odpadów spadnie, ale nadal utrzymuje się na wysokim poziomie. Co prawda suma odpadów nieznacznie spadła, ale myśleliśmy, że będzie ona na poziomie 15% lub więcej. Zbieramy blisko 60 tys. ton odpadów, wcześniej 60-62 tys. Chcąc zbilansować system, musimy obciążyć mieszkańców kosztem zagospodarowania odpadami – wyjaśnił.

Janusz Koper zwrócił też uwagę na różnicę pomiędzy złożonymi deklaracjami a liczbą osób zameldowanych. Wynosi ona około 7 tysięcy. W skrócie – płacimy też za tych, którzy mieszkają w Rybniku, a nie złożyli deklaracji. Wiceprezydent przewiduje, że w 2022 roku masa odpadów w Rybniku nie będzie odbiegała od tendencji i znajdzie się na poziomie 58 tys. ton.

„Po jakiego grzyba mamy tracić czas na segregowanie”

Zdaniem Mariusza Węglorza (PiS), podwyżka ceny odpadów zniechęci mieszkańców do segregowania.

Mnie jako radnego i mieszkańca dziwi, że dopłacamy do transportu publicznego 40 mln złotych – pomimo inwestycji, zmian. Dokładamy dzisiaj do bogatej rewitalizacji pół miliona złotych. Pan przedstawia podwyżkę dla mieszkańców. Z jednej strony administracja proponuje podwyżki, ale to, co jest po waszej stronie – nie ma żadnej refleksji, bo tak jest super. To trochę dziwne. Nie wiem, czy pan odwiedził sortownię odpadów. Na posesjach segregujemy plastiki, szkło, papier, itp. W sortowni i tak trafia to do jednej kupy. To po jakiego grzyba mamy tracić czas na segregowanie? – zapytał retorycznie.

W odpowiedzi Janusz Koper dostrzegł sarkazm radnego, ale rozumiał emocje.

Nie zgadzamy się na podwyżkę, ale musimy się z tym zmierzyć. Jako społeczność produkujemy odpady i ponosimy z tego tytułu koszty. Jeden zanieczyszcza więcej, drugi mniej. Niemniej ustawodawca rozlicza nas jako całość. Zajmujemy się segregacją kilku frakcji, a powinniśmy to robić w 32 przypadkach i będziemy musieli się z tym zmierzyć – oznajmił.

Wiceprezydent nie mógł się zgodzić z radnym co do braku sensu segregacji.

Jest taki obowiązek i musimy uzyskać ilość procentową frakcji. Jak nie osiągniemy wymagań, to będziemy jeszcze bardziej obciążeni kosztami, bo będziemy musieli zapłacić kary. Sama segregacja u źródła jest najlepsza, bo dokładana – dodał.

Wiceprezydent zapowiedział, że miasto będzie musiało pilnować systemu odbioru odpadów, a także wyciągać stosowne skutki finansowe względem osób na bakier z zasadami.

Radny chciał wycofać projekt uchwały

Głos zabrał Andrzej Sączek radny klubu PiS. Zwrócił uwagę, że miesiąc temu rada podniosła podatek od nieruchomości.

Dzisiaj radni koalicji nie będą mieli wątpliwości podwyższając mieszkańcom oplaty za śmieci. W przypadku 5-osobowej rodziny będzie ona wynosiła 1680 złotych rocznie. To dużo pieniędzy. Będziemy procedować również podwyżkę wynagrodzenia dla pana prezydenta. Jestem za tym, by prezydent otrzymywał godne wynagrodzenie, ale chciałbym, aby nie przerzucał kosztów na mieszkańców. Zastanówmy się, czy nie powiedzieć „stop” podwyżkom w Rybniku – oznajmił.

Radny zwrócił też uwagę, że dojdzie do niesprawiedliwości. Osoby, które nie segregują teraz odpadów – płacą 72 złote. Od nowego roku zapłacą już mniej, bo 62 złote.

Na słowa Andrzeja Sączka zareagował radny Radosław Knesz z PO. Przytoczył dane GUS-u mówiące o tym, że w całej Polsce przewidziany jest 18,5% wzrost kosztów. Z kolei radny Łukasz Kłosek (również PO) przypomniał, że mniejszy wzrost opłaty tylko powiększy dziurę budżetową.

Z czego byłaby ona pokryta? – zapytał.

Janusz Koper zgodził się natomiast, że miasto powinno zostawić trzykrotność opłaty za niesegregowane odpady. Zasugerował, by na następnej sesji rady miasta dokonać korekty w zapisie.

Idąc tym tropem Andrzej Sączek zaproponował wycofanie tego punktu obrad i przeniesienie go na kolejny miesiąc. Na to jednak nie zgodził się Wojciech Kiljańczyk – przewodniczący Rady Miasta Rybnika.

Trzeba było to zrobić na początku sesji, kiedy jest taka możliwość. Proponuję, by poprawkę zgłosić na komisji i wrócić z tematem za miesiąc. Stawka 62 złotych jest bardzo wysoka, nikt nie decyduje świadomie by taką stawkę płacić – wyjaśnił.

„Żenujące panie Franku, atakując być może przyszłego prezydenta Rybnika”

Wystąpienie Andrzeja Sączka postanowił skomentować w dosadnych słowach Franciszek Kurpanik – wiceprzewodniczący rady.

Pan Sączek uprawia demagogię, jest populistą na miarę XXI wieku. Żadnych konkretów nie wniósł, żeby obniżyć opłatę. Mam nadzieję, że internauci poznali się już na panu Sączku. Nikt z nas nie ma takiej przyjemności, by samemu sobie podnosić koszty wywozu śmieci, to dotyka każdego z nas. To temat przykry i robimy to z ogromnym żalem. Niestety, to nie nasza wina, bo to nie my zdecydowaliśmy o tym, że musimy podwyższać koszty – powiedział.

Franciszek Kurpanik powiązał też wcześniejsze wypowiedzi opozycyjnego radnego ze wczorajszym tematem.

Radny Sączek podkreśla, że dzięki rządowy mamy wszystko, co najlepsze, żyje nam się lepiej. Panie radny – lepiej to nam się żyło, a co będzie dalej tego Pan Bóg nie wie. Myślę, że obywatele powoli tego mają dosyć. Nie możemy jako gmina dopłacać do wszystkiego, co radni PiS-u proponują. Ale żądają, by robić chodniki, dziury w drogach. Budżet to jedna całość, nie możemy go przekraczać – dodał.

Ta wypowiedź nie pozostała bez echa. Mariusz Węglorz zwrócił uwagę, że w dyskusji pojawiła się polityka, a dotychczas nikt nie atakował radnych z PO.

Pan przewodniczący pozwolił by pan Kurpanik w pseudointelektualny sposób używał sobie na radnym Sączku. Pan nawet będzie głosował, jak Kuczera będzie mówił, że białe to czarne, a czarne – białe. Byle się dieta zgadzała – odgryzł się przedmówcy.

Radny Sączek stwierdził, że trzeba spuścić kurtynę milczenia, a radny Andrzej Wojaczek (niezależny) wypalił.

Słysząc pana Kurpanika to aż mnie podniosło. Żenujące panie Franku, atakując być może przyszłego prezydenta Rybnika. Proszę, by się pan opamiętał – zwrócił się do wiceprzewodniczącego.

Trzeba uporządkować system

Dyskusja szybko jednak wróciła do meritum. Radny Łukasz Dwornik (PiS) zaapelował, by uporządkować system odbioru odpadów, by z automatu narzucać opłaty na ludzi niezadeklarowanych. Zwrócił też uwagę na Ukraińców, którzy mieszkają w Rybniku, ale nie złożyli deklaracji.

Jeśli mieszkają u nas, to też są producentami śmieci. Zobaczmy, jak potężna grupa ludzi powinna pośrednio wnosić opląty za śmieci – zauważył.

On sam jest przeciwnikiem mówienia o „spalarni śmieci”. Wolałby mówić o instalacji ciepłowniczej na paliwa alternatywne.

Z kolei radna Joanna Brzózka (PiS) podsunęła pomysł, by posługiwać się czytnikami, które pozwolą na dokładniejsze informacje ile dokładnie mamy śmieci i skąd one pochodzą.

Natomiast Mirela Szutka (PiS) zapytała się jakie korzyści z podwyżki będą mieli mieszkańcy Kłokocina, skoro nadal występuje problem fetoru ze składowiska.

Za rok znów będziemy musieli podnosić ten sam temat, nie dając nic w zamian – dodała.

Inny pomysł przedstawili radni: Michał Chmieliński i Arkadiusz Szweda (niezależni).

Chodzi o wątek spółki miejskiej, która zaburzyłaby monopol firm na odbiór odpadów. Być może pomysłem jest też odbiór odpadów na życzenie, zgłaszany przez aplikację? – zastanawiał się radny Szweda.

Z Łukaszem Dwornikiem (w sprawie instalacji) zgodził się radny Marek Florczyk (WdR), a Janusz Koper przyznał, że miasto rozważa powołanie spółki miejskiej.

Nie jest to rzecz, którą można zrobić z dnia na dzień, ale przy rozważaniach o zakładzie przeróbczym części odpadów spółka miejska jest rozpatrywana. Z kolei czarno widzę pomysł odbierania odpadów na życzenie – zwrócił się do rajców.

Wiceprezydent wyjaśnił też, dlaczego miasto nie może wprowadzić ulgi dla mieszkańców, którzy nie gromadzą popiołu.

Ustawa tego nie przewiduje. Można zlikwidować kubeł na popiół, ale każdy odpad ma swój kod.

Za podwyżką opłaty byli: Tadeusz Białous, Marek Florczyk, Marian Fojcik, Wojciech Kiljańczyk, Łukasz Kłosek, Radosław Knesz, Franciszek Kurpanik, Zbigniew Lubszczyk, Jan Mura, Małgorzata Piaskowy, Krzysztof Szafraniec, Krystyna Wałach i Mariusz Wiśniewski.

Przeciw: Joanna Brzózka, Michał Chmieliński, Łukasz Dwornik, Jerzy Lazar, tadeusz Pałka, Andrzej Sączek, Mirela Szutka, Arkadiusz Szweda, Karol Szymura, Mariusz Węglorz, Andrzej Wojaczek.

Wstrzymał się Jacek Mularczyk.

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUwaga! Będzie wiało!
Następny artykułIrakijczyk zadeklarował, że chce pozostać w Polsce. Na Placówkę SG trafiła też kobieta w ciąży i trójka dzieci