A A+ A++

Jim Jones urodził się w 1931 roku w mieście Lynn w stanie Indiana (USA). Pochodził z biednej rodziny, rodzice mało się nim interesowali, ojciec dużo chorował. Młody Jones błąkał się samotnie po ulicach, często opiekowali się nim sąsiedzi, najczęściej ci zaangażowani w działalność w organizacjach dobroczynnych, które istniały przy kościołach. Jedną z takich osób była żona miejscowego pastora, która chcąc pomóc osamotnionemu chłopcu, zabierała go do kościoła na nabożeństwa i podarowała mu Biblię.

„Kariera” Jonesa

Jednak fascynacja Jima Jonesa religią (należał do zielonoświątkowców) przybrała od początku bardzo wypaczoną formę. Już jako dziecko miał fascynować się śmiercią, bawić się z innymi dziećmi w udawane pogrzeby (a nawet wyprawiać całkiem „prawdziwe” pogrzeby martwym zwierzętom). Wygłaszał także kazania. Z biegiem lat zaczął „nauczać” na ulicach i przy kościołach. W młodych latach jego idolem był Adolf Hitler, a później Józef Stalin, Mao Zedong i Kim Ir Sen. Jones z wielkim zainteresowaniem studiował pisma Karola Marksa.

Po rozwodzie rodziców w 1945 roku, Jim Jones przeniósł się z matką do Richmond (stan Indiana). Później studiował na Indiana University Bloomington. W tym czasie przyjął skrajnie antyrasistowskie poglądy, twierdząc, że Afroamerykanie są nieustannie prześladowani przez białych.
Jednocześnie rozwijała się w nim fascynacja komunizmem. Twierdził, że jego poglądy to „chrześcijański socjalizm”. Zaczął działać w Komunistycznej Partii USA. W 1951 roku został pastorem w kościele metodystów (jego żona była metodystką), ale dość szybko przeniósł się do kościoła zielonoświątkowców.

Sekta

Z czasem jego pozycja w kościele zielonoświątkowców wzrastała. Jim Jones był bardzo zaangażowanym kaznodzieją, zyskiwał też rosnącą popularność. Podróżował po całej Ameryce głosząc swoje kazania. Organizował także praktyki „boskiego uzdrawiania” (w części kościołów protestanckich w USA była na to moda), w czasie których rzekomo uzdrawiał wiernych. Wiele osób naprawdę wierzyło, że Jim Jones ma nadprzyrodzoną moc, która im pomaga.

W 1956 roku Jim Jones założył kościół pod nazwą: Świątynia Ludu Kościoła Pełnej Ewangelii, która była de facto sektą, na której czele stanął osobiście. Z miesiąca na miesiąc Jones zyskiwał coraz większą ilość wyznawców. Na swój „kościół” zbierał pieniądze sam, a także kazał zbierać je wiernym (później był oskarżany o oszustwa finansowe). Jones szczycił się tym, że w jego kościele znajdzie się miejsce dla wszystkich, białych i czarnych.

Jonestown

Od 1965 roku zgromadzenie miało siedzibę w Redwood Valley w Kalifornii, a w 1974 roku Świątynia Ludu przeniosła się do Gujany, gdzie na tanio zakupionych terenach leśnych (w środku dżungli) powstała niedostępna dla świata osada Jonestown. Osadę wybudowali od zera wyznawcy Jonesa.

Jonestown funkcjonowała jako typowa komuna. Sam Jones nie ukrywał zresztą, że jego inspiracją od zawsze byli marksiści. Chciał stworzyć, jak sam twierdził, „żywą” utopię, miejsce, gdzie wszyscy są równi i gdzie panuje sprawiedliwość. „Wierzę że jesteśmy najczystszymi istniejącymi komunistami” – mówił o Świątyni Ludu Jones. Jego żona także opowiadała, że inspiracją dla sekty jest ideologia komunistyczna. Jones prowadził wielokrotnie rozmowy z przedstawicielami ambasad Korei Północnej, Jugosławii i Kuby, które znajdowały się w Gujanie. Prowadził nawet negocjacje ze Związkiem Sowieckim w sprawie możliwego przeniesienia Świątyni Ludu do ZSRS.

Wraz z Jonesem do Gujany wyjechało około tysiąc osób. Życie w osadzie nie miało nic wspólnego z rajem. Ludzie byli zmuszani do wielogodzinnej pracy na polach, przy budowie domów, byli poddawani surowym karom za najmniejszy sprzeciw lub zakwestionowanie rozkazów Jonesa. Skonfiskowano im paszporty, cenzurowano listy do domów, a członków zachęcano do wzajemnego donoszenia na siebie i zmuszano do uczestniczenia w długich, nocnych spotkaniach. Ograniczano nawet wzajemne kontakty między ludźmi poprzez wymyślanie im najróżniejszych zadań, aby nie mieli czasu na rozmowy i spiskowanie.

Masowe morderstwo

W tym czasie Jones był już uzależniony od narkotyków, a jego zdrowie psychiczne – nigdy przecież nie był stabilny – było w coraz gorszej kondycji. Jones wymagał od swych wyznawców ciągłego potwierdzenia ich lojalności. Urządzał także „ćwiczenia” samobójcze w środku nocy. Pomimo tych wszystkich wydarzeń, wiele osób wciąż wierzyło w jego nadprzyrodzone moce i nie myślało nawet o opuszczeniu Jonestown. W czasie funkcjonowania osady tylko nieliczni stamtąd uciekli. Pewien człowiek, mąż i ojciec, nie zdołał przekonać swojej rodziny do opuszczenia osady. Był jednak na tyle przerażony tym, co się tam dzieje, że postanowił uciec sam.

To właśnie on był jedną z osób, która w Stanach Zjednoczonych nagłośniła prawdę o Jonestown. W końcu sprawą zainteresował się nawet Kongres USA. Wysłano do Gujany kongresmana, Leo Ryana, który przybył na miejsce z grupą dziennikarzy. Wszyscy udali się do Jonestown, ale na miejscu zastali „modelową” osadę. Nie dostrzegli niczego podejrzanego.

Kiedy jednak mieli już opuścić Jonestown, podeszło do nich kilka osób, które powiedziały, że chcą stamtąd wyjechać. Ryan zgodził się zabrać ich ze sobą. W pobliżu znajdowało się lądowisko i tam czekał na nich samolot. Kiedy Jones dowiedział się, że kilku jego wyznawców ma wyjechać razem z Ryanem, wysłał na nich uzbrojonych strażników, którzy zaatakowali kongresmana i towarzyszących mu ludzi. Grupa znajdowała się już blisko samolotu, kiedy zaczęto strzelać. Leo Ryan i cztery inne osoby zostały zabite.

Tego samego dnia, 18 listopada 1978 roku, Jim Jones kazał wszystkim zgromadzić się w głównym pawilonie i dokonać, jak to określił, „aktu rewolucyjnego”. Ludzie zostali zmuszeni do popełnienia samobójstwa poprzez połykanie lub wstrzykiwanie mieszanki cyjanku i środków uspokajających. Zaczęto od dzieci, które zabijano jako pierwsze. Ci, którzy się opierali byli zmuszani przyjmować śmiertelne zastrzyki pod groźbą rozstrzelania. Jim Jones popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę.

Kiedy następnego dnia gujańskie służby przybyły do Jonestown, zobaczyły setki ciał leżących w całej wiosce. Tylko kilku „wyznawcom” Jonesa udało się uciec do dżungli zanim otrzymali śmiertelną dawkę trucizny. Tego dnia zginęło 909 osób. Śmierć sekty Jonesa uważane jest za największe masowe samobójstwo w historii, lecz tak naprawdę było to zaplanowane morderstwo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProf. Wójcik: nauczycielom nadal brakuje kompetencji, aby zmierzyć się z przemocą wśród uczniów
Następny artykułSzpital w Gorlicach ogranicza wizyty u pacjentów. Restrykcyjne zasady odwiedzin chorych!