A A+ A++

Liczymy, że liczba osób zaszczepionych się zwiększy, liczę, że na następnym posiedzeniu Sejmu projekt ustawy pozwalający pracodawcy na zweryfikowanie, czy pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19, zostanie przyjęty i że również Senat go szybko przyjmie – powiedział rzecznik rządu Piotr Müller.

CZYTAJ TAKŻE:

-Czy TSUE i „kasta” chcą rozmontować sądownictwo? Kaleta: Sędziowie, którzy kradli mają wrócić? Coś niewyobrażalnego

-Zamieszanie wokół ID. Rzecznik SN: Jeśli system dyscyplinarny nie działa to trudno mówić o sukcesie. Co z wydanymi orzeczeniami?

Müller: Osoby, które się nie szczepią, popełniają duży błąd

Müller, który w czwartek był gościem TVN24, był pytany o działania rządu ws. wzrastającej liczby zakażeń COVID-19.

Cały czas powiększamy infrastrukturę dla osób, które niestety popełniają ten błąd i się nie szczepią

— mówił. Podkreślił przy tym, że działa Narodowy Program Szczepień.

Mamy możliwość zaszczepienia się i niestety są takie osoby, które popełniają duży błąd, moim zdaniem wręcz śmiertelny błąd, w niektórych przypadkach, i się nie szczepią

— stwierdził rzecznik.

Na uwagę, że są kraje, które żądają paszportów covidowych w miejscach publicznych, a kolejne państwa wprowadzają ograniczenia usług publicznych dla osób niezaszczepionych i o to, dlaczego Polska nie może iść tą drogą, rzecznik rządu powiedział:

My przyjęliśmy wariant, w którym tworzymy miejsca dla osób, które są chore, pomagamy tym osobom i staramy się w jak najszerszym zakresie pozostawić otwarte życie społeczno-gospodarcze.

Pytany o bodźce, które mogą skłonić do szczepień osoby, które dotąd tego nie zrobiły, polityk podkreślił, że nieszczepienie jest wyborem tych osób. „Jest pewna granica swobody i decyzyjności obywateli” – mówił.

Chciałbym, żeby one się zaszczepiły, natomiast jest granica, której przekroczyć nie można

— dodał.

Rzecznik rządu przypomniał, że w środę posłowie PiS zapowiedzieli złożenie w Sejmie projektu ustawy w sprawie weryfikacji szczepień w pracy.

Środek miękki, bo on jest de facto rozwiązaniem pośrednim, tzn. (daje) możliwość weryfikacji i ewentualnego przekazania decyzji pracodawcy, co do zmiany wykonywania obowiązków służbowych

— mówił.

Pytany, od kiedy była mowa o tej ustawie, rzecznik rządu odpowiedział:

To jest trudna ustawa. Mówiliśmy o tym pewnie od września.

Weryfikacja zaszczepienia pracownika

Dziennikarz przypomniał, że minister zdrowia Adam Niedzielski pierwszy raz powiedział o niej w sierpniu, a od tego czasu rząd nie był w stanie przyjąć tej ustawy. Ponadto dziennikarz stwierdził, że część osób, która nie chce się szczepić, w momencie, gdyby wiedzieli, że ich pracodawca może ich odsunąć od ich miejsca pracy, poszłaby się szczepić.

Te przepisy chcemy wprowadzić, dlatego liczymy na to, że ta liczba zostanie zwiększona, jeżeli chodzi o szczepienia

— powiedział Müller.

Dopytywany, czemu do tej pory ta ustawa nie została uchwalona, polityk powtórzył:

To nie jest łatwe rozwiązanie, łatwe również z powodów prawnych, bo budziło ono wątpliwości”. „Projekt, który został przedstawiony w sierpniu był nieco bardziej ofensywny, ten jest pewnego rodzaju kompromisem

— dodał.

W tej chwili ten projekt jest. Liczę, że na następnym posiedzeniu Sejmu zostanie przyjęty i że Senat go szybko przyjmie

— dodał.

Rzecznik pytany, czemu to nie jest projekt rządowy, odpowiedział:

Czy to jest projekt rządowy, czy jest poselski – został przygotowany przez rząd, po to, żeby został złożony wczoraj, żeby już ścieżka rządowa nie szła.

Na uwagę, że szef resortu zdrowia informował, że 8 września ten projekt miał stanąć na rządzie i dlaczego nie został przyjęty, powiedział:

Bo była różnica zdań, również w zakresie prawnym i co do tego, jak daleko ten projekt może iść.

Kto odmawiał podpisania się pod projektem?

Dopytywany, kto z ministrów lub która z partii wchodząca w skład koalicji odmawiała podpisania się pod tym projektem, Müller podkreślił, że projektu nie było na posiedzeniu rządu, więc ministrowie nad projektem nie obradowali.

Widać, chociażby ze strony posłów Solidarnej Polski, zgłaszane uwagi w tym zakresie

— przyznał. Na uwagę, że to SP sprawiła, że ten projekt nie został przyjęty, stanowczo zaprzeczył.

Jak podkreślił, „środki trzeba podejmować adekwatnie do zaistniałem sytuacji”.

W tej chwili sytuacja jest ciężka, ale wynika ona – jeszcze raz podkreślę – z tego, że część osób w Polsce przez lata miała budowany negatywnE przeświadczenie, co do szczepień

— mówił rzecznik.

Müller pytany, kiedy możliwy jest peak zakażeń na koronawirusa, odpowiedział, że są dwa modele – według pierwszego, to jest przełom listopada i grudnia, a w drugim – jest to połowa grudnia.

Pytany o ewentualne lockdowny w szczycie zakażeń, polityk odpowiedział, że jeśli będzie taka sytuacja w regionie, że służba zdrowia będzie tam niewydolna i nie będzie w stanie pomóc osobom, które zachorują, to jest możliwość wprowadzenia obostrzeń na danym terenie. Przyznał, że choć lockdowny to nie jest przeszłość już zamknięta, to rząd nie chce ich wprowadzać.

Ale nie jest to oczywiście wariant, który odrzucamy, bo nie możemy go odrzucić, biorąc pod uwagę, że sytuacja epidemiczna może różnie wyglądać

— powiedział rzecznik rządu.

Finansowanie kampanii wyborczej

W środę w programie „Czarno na białym” na antenie TVN24 został pokazany materiał „Do spółki z premierem. Darowizna na Mateusza Morawieckiego”.

Blisko ćwierć miliona złotych na kampanię wyborczą Mateusza Morawieckiego w 2019 roku wpłaciły osoby z tak zwanej listy ludzi premiera w spółkach Skarbu Państwa. Lista ta powstała w rządzie Zjednoczonej Prawicy i wyciekła do mediów

— twierdzą twórcy programu.

Rzecznik rządu został zapytany w czwartek, czy premier zdawał sobie sprawę i akceptował to, jak wiele osób zatrudnianych w spółkach Skarbu Państwa wpłaca pieniądze na jego kampanię wyborczą.

Nic mi nie wiadomo na ten temat

— powiedział.

Przyznał, że obejrzał materiał „z lubością”, także zwracał uwagę na zasłonięte twarze, zmodulowane głosy i muzykę, która wprowadza element grozy.

Czy jakiekolwiek z tych działań, które opisujecie wczoraj, miały chociaż jakikolwiek cień nielegalności? W Polsce obowiązuje zasada wpłacania na kampanię wyborczą i pełnej transparentności

— podkreślił.

Gdy państwo mówicie, że dotarliście do materiałów, które dotyczą kampanii wyborczej, to podpowiem wszystkim państwu, jak to można zrobić: pójść do Państwowej Komisji Wyborczej i wziąć te materiały

— dodał.

Müller podkreślił, że jest przekonany, że premier otrzymał sprawozdanie po kampanii zestawienia wpłat.

Pytany, czy wszystko jest zgodne z zasadami etyki i moralności, rzecznik potwierdził.

Każdy wpłaca na kampanię wyborczą w sposób transparentny, każdy może to sprawdzić i nie jest to niczym nadzwyczajnym

— powiedział.

Podkreślił też, że część osób, których dotyczył program, współpracowało z obecnym szefem rządu jeszcze w sektorze prywatnym.

Ustawa o likwidacji Izby Dyscyplinarnej

Müller był pytany w TVN24 o zapowiadaną przez rząd ustawę, która miałaby likwidować Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Pytanie padło w kontekście wypłaty środków z Funduszu Odbudowy i warunków Komisji Europejskiej uzależnienia tych wypłat z praworządnością.

Będzie pokazana w listopadzie

— odpowiedział rzecznik.

Na pytanie, czemu likwidacja Izby Dyscyplinarnej nie została wpisana do KPO, Müller przypomniał, że premier Mateusz Morawiecki przesłał w sierpniu do Komisji Europejskiej deklarację w tej sprawie.

Dopytywany, dlaczego od sierpnia projekt ustawy nie został pokazany, Müller odparł:

Jestem przekonany o tym, że gdyby ten projekt został w całości pokazany, to na pewno znalazłyby się siły polityczne w Polsce, które by stwierdziły, że jednak to jest źle i poszłyby suflować do Komisji Europejskiej, że to jest za mało idące, dlatego dalej musimy wstrzymywać środki na odbudowę.

Na uwagę, że tej ustawy nie będzie, bo jak PiS ją pokaże, to opozycja będzie ją krytykował, Müller powiedział, że „plan jest taki, żeby ta ustawa została pokazana do końca listopada”.

W tej chwili rozmawiamy z Komisją Europejską. Ale nie może być tak, że słowo w słowo ustawy ustala Komisja Europejska

— zaznaczył.

Jeżeli chodzi o likwidację Izby Dyscyplinarnej, same przepisy są gotowe z tego, co wiem. Jeżeli chodzi o alternatywny też model postępowań dyscyplinarnych

— mówił.

Orzeczenie TSUE

Trybunał Sprawiedliwości UE 4 lipca 2021 r. zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w kwestiach m.in. uchylania immunitetów sędziowskich. Po niespełna dwóch miesiącach, 7 września, Komisja Europejska zdecydowała o zwróceniu się do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę za nieprzestrzeganie decyzji w sprawie środków tymczasowych. KE podała wówczas, że uważa, że Polska nie podjęła wszystkich środków niezbędnych do pełnego wykonania nakazu Trybunału.

W środę TSUE poinformował, że Polska, z uwagi na to, że nie zawiesiła stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej SN, została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie, licząc od dnia doręczenia tego postanowienia do dnia zastosowania się do postanowienia z 14 lipca.

aja/PAP

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułXbox nie doda już więcej tytułów do wstecznej kompatybilności – czy to ostateczna decyzja?
Następny artykuł“Magia nagości”. Odnalazła miłość w programie! Piękna Iwona nazywa siebie boginią