A A+ A++

 To, co dzieje się obecnie w polskiej oświacie, ciężko nazwać inaczej niż kryzysem. Dyrektorzy cały czas mają problem ze skompletowaniem kadry, a związki zawodowe, jak na razie bezskutecznie, próbują wypracować porozumienie z rządem w sprawie podwyżek dla nauczycieli.

Fala odejść z zawodu może niepokoić. W mazowieckim banku ofert pracy dla nauczycieli jest obecnie aż 926 ogłoszeń.

Syn Ewy chodzi do jednego z mazowieckich liceów o profilu wojskowym. Dla większości uczniów przydatnym przedmiotem jest informatyka. Niestety nie ma jej od ponad miesiąca. – Nauczyciel jest na zwolnieniu, a drugi informatyk nie jest w stanie uczyć we wszystkich klasach, bo to duża szkoła – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

– Materiał nie jest przerabiany, uczniowie mają coraz większe braki, a rodzice raczej nie są w stanie im pomóc. Umiejętność podstawowej obsługi komputera to trochę za mało, żeby uczyć licealistę – podkreśla.

Ewa zastanawia się, na jakiej podstawie zostaną wystawione oceny semestralne i kiedy w końcu problem zostanie rozwiązany. – Dyrekcja w żaden sposób nie komunikuje się z rodzicami. Wychowawca również nie podejmuje tematu. Jedynie co tydzień pojawia się wiadomość, że informatyka odwołana – opowiada.

Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa Związku Nauczycielstwa Polskiego, potwierdza nam, że braki kadrowe uniemożliwiają normalne funkcjonowanie szkół. – Dyrektorom najtrudniej jest znaleźć nauczycieli od przedmiotów ścisłych. Fizyków czy informatyków szczególnie – mówi.

W szkole córki Magdaleny z Wyszkowa jest jeszcze gorzej. – Ciągle brakuje jakiegoś nauczyciela, ciągle są zastępstwa albo odwołane lekcje. Zamiast polskiego jest świetlica, zamiast historii jest religia. Dzieci nie przerabiają materiału, ostatnio włączono im Netflixa, żeby jakkolwiek wypełnić czas – opowiada matka czwartoklasistki w rozmowie z WP Kobieta.

Chaos potęguje fakt, że informacje o zastępstwach pojawiają się w Librusie z dnia na dzień. Magdalena właśnie sprawdziła, że jutro ze wszystkich planowych lekcji w klasie córki odbędzie się tylko WF i muzyka. Reszta to zajęcia świetlicowe. – W czwartek może być jeszcze gorzej, bo widzę, że sześciu nauczycieli, łącznie z panią od zajęć na świetlicy, ma wpisaną nieobecność – mówi nam i na dowód podsyła screen planu lekcji.

Magda podkreśla, że nie zna powodów nieobecności nauczycieli. – Wiem, że są na zwolnieniach lekarskich, ale z jakich konkretnie powodów, tego pewnie się nie dowiemy – mówi.

Kobieta podejrzewa, że w dużej mierze odpowiedzialny może być koronawirus. – Być może część jest chora, a część boi się zarazić, bo wielu uczniów jest już chorych albo przychodzi z widocznymi objawami do szkoły – wylicza. Magdalena zauważa, że ci, którzy pracują, muszą zastępować swoich kolegów i po pewnym czasie mogą sami mieć już dosyć.

Dyrektorzy radzą sobie na różne sposoby. Czasem, z braku innych rozwiązań, powierzają nauczanie przedmiotu nie do końca kompetentnym nauczycielom.

Syn Anety poświęcił ostatni rok na intensywne przygotowywanie się do olimpiad z biologii, chemii i fizyki. – Tak naprawdę pracował sam, bo nauczanie zdalne było fikcją – mówi nam kobieta. – Ciężko pracował, bo chciał dostać się do wymarzonego liceum o profilu medycznym – dodaje.

Udało się. Chłopak wyjechał do szkoły oddalonej 400 km od domu i z radością zaczął rok szkolny. – Szybko okazało się, że rzeczywistość jest inna, niż się spodziewaliśmy. Z relacji uczniów wynika, że nauczycielka biologii, która do tej pory przygotowywała uczniów do rozszerzenia z biologii, nie chciała wziąć kolejnej klasy, więc otrzymali panią, która jeszcze do niedawna uczyła biologii w podstawówce – opowiada nam matka.

– W rezultacie często to uczniowie podpowiadają rozwiązania zadań i tak naprawdę muszą sami przygotowywać się do matury – mówi Aneta.

Niezależnie z jakich powodów, nauczycieli po prostu brakuje. Jednak minister Czarnek dziwi się, że jest krytykowany i nie rozumie powszechnych zarzutów. Podczas rozmowy na antenie Radia Maryja poinformował, że w ciągu 15 miesięcy, na przełomie 2020 i 2021 roku samorządy dostały 5 mld złotych. “Takich pieniędzy nigdy nie było w oświacie” – opowiadał Czarnek w Radiu Maryja.

Szef MEiN zapowiedział, że oprócz tego niedługo zwiększy się wynagrodzenie nauczycieli. “Roczna subwencja oświatowa wzrośnie z poziomu 52 mld do 61 mld zł. To środki na wynagrodzenia nauczycieli i podwyżki” – zapewnia.

Słowa tylko pozornie dają nadzieję. Wielu związkowców zauważa, że wzrost wynagrodzenia będzie równał się ze wzrostem liczby godzin. A tego nie można nazwać podwyżką.

Zapraszamy na grupę FB – #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBiesiada Literacka z Cezarym Łazarewiczem
Następny artykułGdyńskie muzea również dla czworonogów