“Szelest” to dość mroczny thriller kryminalny. Starałam się, by ta książka była mocna, ale też miała w sobie pewnego rodzaju delikatność, subtelność i oczywiście tajemniczość. I ten klimat napięcia w dużej mierze zbudowany jest poprzez ciche, niepokojące odgłosy niosące się w świecie przedstawionym.
Punktem wyjścia dla całej intrygi “Szelestu” stała się aplikacja internetowa Place to Rest, którą wzorowałam na chińskiej aplikacji Raudanautica. Pomysł zaś narodził się w zeszłe wakacje, gdy odbierałam moją nastoletnią siostrzenicę ze spotkania ze znajomymi. Zapytałam, jak im minął dzień i co robili. A ona odpowiedziała, że wybrali się na “trip”. Oczywiście kompletnie nie wiedziałam, co to znaczy. Sara wytłumaczyła mi, że skorzystali z aplikacji Randonautica, czyli chińskiej, ale popularnej w USA i Wielkiej Brytanii, aplikacji, która prowadzi użytkowników w losowe miejsca, gdzie znajdują paranormalne zjawiska czy znaki odwołujące się do ich życia. Pomyślałam sobie wtedy: “No hej! Przecież to świetny pomysł na fabułę książki”.
Użytkowanie aplikacji internetowych, które przecież nieustannie ściągamy i z których korzystamy codziennie, podobnie jak surfowanie po internecie niesie za sobą różnego rodzaju zagrożenia. Myśląc o tym, w wyobraźni posunęłam się o krok dalej. W “Szeleście” pokazawał bowiem, że aplikacja komputerowa może stać się narzędziem nie tylko w rękach zwykłych cyberprzestępców, lecz także może posłużyć jako narzędzie kontrolowania i manipulowania ofiary przez mordercę. W tym kontekście nie tylko teza catfishingu, że nigdy nie wiemy, kto kryje się po drugiej stronie ekranu, jest prawdziwa. Bo tak jak nie wiemy, kto tak naprawdę jest adresatem treści, które wyświetlają się nam w internecie i nie wiemy jakie ma intencje, nigdy też nie możemy być pewni, kto jest twórcą danej aplikacji oraz po co ta aplikacja tak naprawdę została stworzona.
Dziennikarka Alicja Grabska i detektyw Oskar Korda narodzili się przy okazji opowiadania, które napisałam do bożonarodzeniowej antologii “Gorąca gwiazdka”, czyli antologii opowiadań erotycznych. Wymyśliłam sobie wtedy dwójkę bohaterów, dziennikarkę i detektywa policyjnego, trochę takich zantagonizowanych pod względem wyglądu, bo Alicja jest bardzo atrakcyjną blondynką, a Korda jest trochę takim “przystojnym brzydalem”, pokroju Joaquina Phoenixa. Oboje są w jakiś sposób pokiereszowani przez życie, każdy ma jakiegoś trupa w szafie, swoją mroczną historię, która wpłynęła na ich teraźniejsze zachowanie. Oboje nie potrafią angażować się w związki, boją się bliskości i oddają krótkotrwałym seksualnym uniesieniom. Tym samym od samego początku ta para moich bohaterów naznaczona była swoistym rodzajem seksualności, którą traktują jak ucieczkę. Ta seksualność stanowi immanentny element ich życia, a tym samym odgrywa dość ważny wątek w “Szeleście”.
Dla mnie nie bardzo. Pisanie scen erotycznych niczym nie różni się od pisania jakichkolwiek innych scen. Myślę, że podobnie jak w przypadku opracowywania tych najbardziej mrocznych czy drastycznych wątków, ważna jest tutaj metodyczność i trzymanie emocji na wodzy, by z niczym nie przesadzić. Staram się, by erotyzm w moich książkach nie był zbyt sentymentalny czy też niepotrzebnie “nadmuchany”. To akt fizyczny, który zawsze ma jakiś początek, środek i koniec. Też jest opowieścią.
Co więcej, piszę o erotyzmie takim, o jakim sama chciałabym przeczytać w książce. To nie znaczy, że każdemu mój sposób opowiadania o nim się spodoba. Tak to jest z erotyzmem, że każdy lubi w nim coś innego. I ta złożoność, niejednoznaczność, a zarazem totalna dotykalność tej problematyki sprawia, że jest ona dla mnie interesująca, tym bardziej, że seksualność stanowi integralną część życia każdego człowieka.
Mamy tutaj i kobietę, i mężczyznę. Dziennikarkę i detektywa. I każda z tych postaci jest na swój sposób skomplikowana. Początkowo faktycznie swobodniej czułam się, pisząc z perspektywy kobiet. Z biegiem czasu przekonałam się, że płeć nie stanowi specjalnego ograniczenia. Każdy z nas jest inny, każdy ma swoją historię, wystarczy ją sobie wyobrazić.
Tak, obsesja w mojej książce, podobnie jak przemoc, przejawia się na kilku różnych płaszczyznach. W “Szeleście” mamy uporczywe myśli, powracające negatywne wspomnienia, ciągłe poczucie zagrożenia, niepewności, lęku. Mamy obsesję religijną. Mamy też w końcu obsesję na punkcje kobiety i to ze strony kilku mężczyzn. To obsesja tak naprawdę nakręca czy też napędza wszystkich moich bohaterów, bo oczywiście wszystkie postacie pojawiające się w “Szeleście” są na swój sposób skrzywione. Każdy ma swoje demony.
“Szelest” stanowi pierwszą książkę z cyklu “Granice ryzyka”. Kolejne części będą połączone tymi samymi bohaterami, ale będzie je można czytać albo jako całość, albo całkiem niezależnie – wedle czytelniczego uznania. Historie w każdej powieści będą równie mroczne, co w “Szeleście”, skupione na problematyce przekraczania granic i zachowań człowieka w sytuacji ryzyka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS