A A+ A++

Gdzie w tym jest teatr?

– Byłoby bezsensowne, gdybyśmy wymagali od artysty powtarzania tego, co media robią tak dobrze, coraz dociekliwiej i z ogromną odwagą. Artysta, który powtarza to, co robią media, mija się z powołaniem. Jego rolą jest wyprzedzać, być anteną i generatorem przeczuć, prowokować do nieużywanych jeszcze refleksji i syntez. To, co widzimy obecnie w naszym świecie, kraju, powinno się pojawić w teatrze rok, kilka lat temu, jeśli mówimy o artyście jako człowieku obcującym z przenikaniami, z przeczuciami zjawisk, których politycy nie widzą.

A jednak, przynajmniej tu w Polsce, wpadliśmy w osobliwą ciemność, przez którą nie tylko zwykłemu człowiekowi, ale również artyście trudno się przebić. Dewaluacja elementarnej prawdy, którą człowiek oddycha, degradacja wartości stanowiących punkt odniesienia, dezorientacja. W tej przestrzeni trudno zorientować się, czy artysta stracił słuch, czy tylko jego głos stracił słyszalność i wagę, jak zresztą wszelkie inne głosy. Prawie wszystko to widzimy, dzieje się to niemal w naszej świadomości, niemal w naszych ciałach, namacalne dla nas, choć niewidoczne, czy nie istniejące dla tych, którzy prowadzą negatywną bądź zbrodniczą politykę – nie mówimy tylko o rządzących, ale również o mechanizmach, absurdach i rosnącym chaosie, o nieludzkości biznesu i rabunkowej gospodarki. A jednak ta świadomość zdaje się być w osobliwej hibernacji, my to wszystko wiemy, a i tak nic z tego nie wynika. Nasza planeta nieubłaganie zmierza ku katastrofie.

Nastoletni i dorośli aktywiści ekologiczni nie chcą przechodzić nad tym do porządku dziennego.

– Nie lekceważę tego i chcę dać tego wyraz w spektaklu, podzielić się intuicją, że być może coś się zmienia, że obserwujemy zalążek zmiany, na którą czekamy i która jest potrzebna. Być może coś się zmienia w społeczności, w mentalności ludzi – zmiana paradygmatu, która jest spodziewana w wielkiej transformacji kryzysowego czasu na przełomie epok. Jak w latach 70. i 80. XX wieku, kiedy określaliśmy podobne spodziewania i prądy płynące w stronę postępu mianem ruchu New Age.

Nowa Era, czas nadziei na urodziny obdarzonego mocą nowego paradygmatu, to znaczy: w nowy sposób myślącego, człowieka, który to podejmie. Wtedy było to możliwe…

Co mamy teraz?

– W tej chwili, po zapaści pierwszej fali, po regresie i kontrofensywie zachowawczych lęków, zmiany (ich energie i idee) zostały skompromitowane, odsunięte od dróg i narzędzi społecznej aktywności, łącznie z elitą naukowców, którzy mają coraz mniejszy wpływ na opinię publiczną. To zatrważające, że elita intelektualistów jest teraz potrzebna jedynie do wykonywania kolejnych cywilizacyjnych zabawek, którymi inni (reszta świata) łącznie z politykami bawią się jak dzieci. Naukowcy, intelektualiści, artyści nie mają już wpływu na najważniejsze decyzje, ponieważ znajdują się po przeciwnej stronie barykady, barykady dyktatu eksploatacyjnej gospodarki i pieniądza, wokół którego niefrasobliwi politycy coraz częściej kręcą się, w trudnych do ujęcia powiązaniach i zależnościach i w którego labiryntach oni sami kompletnie stracili rozeznanie i wszelką sterowność.

Tkwiąc wbrew przemianom naszej rzeczywistości w starym narodowo-patriarchalnym paradygmacie tracimy wszelką widoczność, nasza czasoprzestrzeń staje się nieprzezroczysta. Jeżeli powinnością twórcy jest intuicja, to trzeba przyznać, że rzeczywistość jej nie sprzyja. Nasz narodowo-patriarchalny sposób widzenia świata nijak nie może się spotkać z globalną perspektywą człowieka – mieszkańca planety. Nasze dotychczasowe społeczne granice zresztą tracą swoją prawdę i sens. Granice narodów-państw miały kiedyś wyrazisty kształt indywidualnego oblicza. W tej chwili zaczynamy budować między sobą mury, które jedynie oddzielają jedną mętną wodę od drugiej. Znajdujemy się w chwili zatarcia i zagłuszenia. Głos artysty ma być nieważny, przy czym zrobiono wiele, żeby jego wzrok i słuch właściwie nie funkcjonował.

Prof. Jerzy Hausner pisze o zmianach jakie zaobserwował w obszarach swojej działalności: „Zdaliśmy sobie sprawę, że współczesnym gospodarkom brakuje solidarności, stabilizacji, bezpieczeństwa, społecznej odpowiedzialności i myślenia w kategoriach zrównoważonego rozwoju. Zrozumieliśmy, że potrzebna jest zmiana sposobu myślenia – nie tylko w obszarze dyskusji akademickich i rozpraw z zakresu aksjologii. Zapragnęliśmy odnowy, rewolucji tyleż odważnej intelektualnie, co inspirującej i przekładalnej na konkretne działania”.

– Wsłuchałem się w ten bardzo słusznie brzmiący tekst Hausnera, który definiuje, dając przy tym pewnego rodzaju diagnozę, ale mam przy tym obawę, że będziemy tak w nieskończoność stwierdzać i spotykać się, w najrozmaitszych gremiach naukowo-biznesowych, czego przykład niedawno mieliśmy na szczycie klimatycznym. Tylko, co dalej? Jeśli przypuścimy w nastroju pobożnego pragnienia, że jakiś postęp zostaje osiągnięty i pozornie egzekwowany, to i tak wypadkowa postępowań ludzi polityki i biznesu posuwa się wręcz w przeciwną stronę. To generalny błąd, jak powiedział Fritjof Capra, wynikający z przerostu racjonalizmu i zadufanego w sobie rozumu, jego apriorycznych sądów i uprzedzeń. Po epoce New Age wycofaliśmy się z myślenia holistycznego, w którym człowiek wchodzi w symbiozę i współistnieje ze światem i kosmosem. To sztywny i jednostronny trop ludzkiego racjonalizmu doprowadził do katastrofy planety. Nadal ufamy jedynie i uprawiamy narzucającą światu dominację ścieżkę „yang”, drogę zadufanego w sobie racjonalizmu ignorując „yin” – intuicyjne pojęcie symbiozy z resztą świata, jako jednym wspólnym i nie poddającym się ludzkiemu intelektowi organizmem. Możemy sobie powiedzieć ostro i dobitnie: dopóki twoje myślenie, czyli TWÓJ PARADYGMAT nie zmieni się tak, że zrozumiesz i całym sobą, ciałem i duszą poczujesz, że choroba planety jest TWOJĄ CHOROBĄ, a więc i ŻE RATUJĄC PLANETĘ RATUJESZ SIEBIE, dopóty NIC W TEJ MATERII NIE ZROBISZ, bo nawet coś robiąc w tym kierunku robisz to „BEZ ZROZUMIENIA I BEZ ODDANIA SIĘ CAŁOŚCI PROCESU” i bez imperatywu, czyli nie osobiście i nie z głęboką wiarą, wiarą jako religijnym produktem jaźni, jako odpowiedzią na najbardziej osobiste zagrożenie twego istnienia.

Po New Age nie zostało nic?

– Jedna rzecz przede wszystkim – otwarcie dla humanistycznej ewolucji człowieka i idącej za nią przemiany. Żyjemy w epoce, która to ciągle ma, a więc może się stać. Jung mówi jedną niesamowitą rzecz: jeżeli człowiek dostaje od – diabli wiedzą, życia, świata – intuicję przemiany i nie zostanie ona wysłuchana i zużyta do procesu transformacji, nie ucieleśni przeistoczenia, to treść tej intuicji zamieni się w truciznę, zaczyn chaosu, lęku, szaleństwa i agresji. Nie ma szansy, żeby najtężsi naukowcy świata w jakiś sposób przejęli stery naszego dzisiejszego bagna, bo być może oni też są zarażeni chorobą zduszonej przemiany. Widzimy tego efekty, obserwujemy kolejne podrygi zbliżające do kolejnego nieobliczalnego i niesterowalnego wojennego konfliktu. Wszystko dookoła eskaluje do, nie tylko społecznej, nie tylko politycznej, ale i ekologicznej katastrofy.

Jung mówi, że nowa myśl, ta nieświadoma, niemożliwa do wyrażenia przez intelektualistów treść przemiany nie jest w mózgach uczonych – tego nie ma, ciągle nie ma. To jest proces, który się staje, któremu możemy być jedynie akuszerami. Natomiast, nie możemy być przedwczesnymi zapisywaczami rzeczy, których w naszym mózgu nie ma. Treść, która w danym momencie miała szansę się rozwinąć i poprowadzić nas w stronę progresywnego humanistycznego procesu, w momencie ujawnienia została zduszona, stłumiona, jak płód, który umiera w łonie matki. O tym chcemy mówić w naszym spektaklu.

Żyjąc pasywnie codziennością nie zdajemy sobie sprawy w jakim stopniu obumierania naszego potencjału jesteśmy. Jeśli mamy na talerzu symptom, że wszystkim, co teraz robimy zatruwamy planetę, to znaczy, że poruszamy się w błędnym kole.

Wspomniałeś o szczycie klimatycznym w Glasgow. W dokumencie „Jestem Greta” opowiadającego o Grecie Thunberg pada zdanie o tym, że politycy z premedytacją zapraszają ją na kongresy, ale traktują przy tym jak maskotkę, trudno, żeby jej nie było, Greta musi być, tymczasem z jej postulatów nie robią sobie nic.

– To bardzo groźne o czym mówisz. Jej miejsce jest po przeciwnej stronie, po stronie rozbudzania w ludziach nowej fali. To co jest zasadnicze, w czym jest jakaś nadzieja, to odmienność mentalna najmłodszego pokolenia. Jednym słowem, mamy nadzieję, że wzrasta pokolenie, które za parę lat, być może, ma w sobie na nowo ten gen totalnej przemiany paradygmatu i odmiennego myślenia…

Krystian, przecież zanim rzeczy się wyartykułują to będzie za późno! Od nieodwracalnych zmian dzielą nas lata. W dokumencie „Ostatnie pokolenie” jest scena z protestu, w której 16-latek mówi: „politycy się nami nie interesują, bo nie mamy praw wyborczych”. A potem idziesz na wystawę „Ostatnia scena”do Teatru Studio i widzisz prace młodych artystów o próbie wyobrażenia świata roku 2100. I co myślisz?

– No i co zrobisz, jeśli to wszystko jest bezskuteczne?! (po chwili) Możemy sobie powiedzieć, ze wszelkich sił próbuję, próbujmy, przyśpieszyć zmianę człowieka, dojrzewanie człowieka do naglącego wyzwania. Innej drogi nie ma, ponieważ wszyscy widzimy, że ta cała krzątanina rządzących światem w gruncie rzeczy nic nie daje. Czego wymagamy? Kto ma zrobić ten cud? Artysta? W jaki sposób? Protesty ludzkie? Być może, nie ma innej rady, ale katastrofa musi się zacząć, żeby ludzie wpadli w ekstazę zagrożenia i zobaczyli nowy paradygmat. „Planeta jest moją ojczyzną” – to przemiana religijna, to głęboka mentalna transformacja owocująca inicjacją nowych strategii, generująca nowe energie, nowe wektory aktywności. Nowa treść wtedy zapanuje i przeskoczy, wejdzie w społeczeństwo, planeta Ziemia stanie się nowym, obdarzonym psychiczną mocą archetypem. Tak przecież w przeszłości bywało w okresach religijnych przemian.

To co mówię, to nie znaczy: czekajmy aż młode pokolenie dorośnie. Róbmy, co tylko możliwe! Artyści, ludzie mediów, robotnicy świadomości obywatelskiej, niech wszyscy robią, co mogą, ale w moim odczuciu to wszystko na razie irracjonalnie i niejako ze społecznego automatu trwonione. Wciąż jeszcze nie mówimy albo za mało mówimy o zmianie człowieka, mówimy tylko o zmianie klimatu. A nie zmienimy klimatu bez zmiany człowieka.

Tymczasem siedzimy i wciąż się dziwimy, jak w „Aniele Zagłady” Buñuela, którego cytujesz w pierwszej scenie „Capri – wyspie uciekinierów”.

– Mam wrażeniem, że my do tej pory tego zagrożenia nie widzimy. (po chwili) Ale uważam, i nie jestem w tym odosobniony, że młode pokolenie ma w sobie ten gen przemiany i trzeba o tym mówić.

Krystian Lupa, fot. Marianna Kulesza


Krystian Lupa, fot. Marianna Kulesza

Fot.: Marianna Kulesza / materiały prasowe/Teatr Powszechny w Warszawie

Na koniec wstępu do OEES prof. Jerzy Hausner pisze: „Chcemy, by formuła OEES pozostała otwarta na różne środowiska, rozmaite formy wyrazu, kontrowersje, wywrotowe idee – na rewolucjonistów i uznanych ekspertów, konserwatystów i liberałów, naukowców i artystów. Dlaczego? Bo głęboko wierzymy, że tylko intelektualna otwartość może naprawdę otwierać oczy”.

– Dobrze, ale to nie wystarczy. Nie wystarczy dziś intelektualna otwartość, choć jest bardzo ważna. Kongresy sobie, politycy sobie, a biznes sobie. Pomiędzy nimi dochodzi do prób sterowania światem, raz histerycznych, raz cynicznych, między nimi nie ma żadnego powiązania.

Jaką widzisz w tym rolę dla siebie?

– Szukam… (po chwili) Ludzkość ma w potencjale swojego rozwoju narzędzia do urodzenia ustroju innego, lepszego niż demokracji. Przecież demokracja nie jest ostatnim etapem naszego ludzkiego parcia do życia na miarę wyrzuconego w kosmos słowa CZŁOWIEK.

O jakim ustroju mówisz?

– O tym, który jest możliwy. Trzeba sobie zdać sprawę, że my nie znamy tego ustroju. To było błędem pierwszych inżynierii i utopii społecznych, że startowały z pozycji XIX-wiecznego, topornego racjonalizmu, kiedy świadomość mechanizmów społecznych i psychicznych była w powijakach, a wydawało nam się, że wiemy wszystko. Komunizm, faszyzm, et cetera. Katastrofy społecznych monstrów Frankensteina, dające natychmiast upust zbrodniczym tendencjom ludzkiej bestii. Ale czy kompromitacja tych pierwszych pokracznych eksperymentów daje nam prawo do zagrodzenia tych i podobnych dróg po wsze czasy?

Mam poczucie, że odpowiadamy na błąd kolejnym błędem, a intuicja New Age, że zmiana musi się zacząć wewnątrz człowieka, a nie sprowadzać się do siłowego, na miarę starego paradygmatu zaprowadzenia wymyślonych porządków i rygorów w zewnętrznym świecie, z całą infantylną pychą traktowanym jako ogródek doświadczalny ludzkiego EGO, niesłusznie została ponownie zapomniana i utracona. Zatem znowu jesteśmy na starej drodze do katastrofy. Na drodze retro. Musimy protestować wobec jej przejawów, ale co ważniejsze – i tu chyba kolejny raz otwiera się, ciągle tracona na nowo ścieżka artysty – otworzyć się na głęboką przemianę człowieczeństwa, która ciągle w nas drzemie.

17 listopada o godzinie 20.00 podczas drugiego dnia OEES Krystian Lupa i Katarzyna Janowska przedstawią półimprowizowany spektakl „Artysta zmienia świat”.

Więcej informacji: kongres.oees.pl

Czytaj też: IDLES udowadniają, że w naszych czasach nic nie jest tak bliskie ciału jak krzyk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGaleria pod psem i kotem (odc. 177) [ Wiadomości ]
Następny artykułMZK tematem kolejnej Rady Miasta