Damian Cygan: Czy wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej to wciąż wojna hybrydowa, czy już klasyczny atak?
Witold Repetowicz: To wciąż są środki asymetryczne, wpisujące się w atak bronią demograficzną. W swoim opracowaniu naukowym poświęconym tej tematyce opisywałem, że sytuacja może eskalować jeszcze bardziej. Mamy do czynienia z próbą szturmowania granicy przez strumień migrantów, który jest zinfiltrowany przez agentów strony atakującej. Atak bronią demograficzną nie sprowadza się tylko do tego, że ludzie idą i przechodzą przez granicę. To jest cały zestaw środków, zarówno odnoszących się do tych ludzi, jak i tzw. funkcji przykrycia, czyli zamaskowania innych działań. To nie jest więc klasyczna wojna, w której mamy czołgi i samoloty. W tej chwili musimy być nastawieni na różne formy przejściowe między działaniami politycznymi a wojennymi. To jest właśnie natura hybrydowości tego ataku.
Czy Polska powinna umiędzynarodowić ten problem, zwracając się np. do NATO?
Uważam, że konsultacje w ramach art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego nie byłyby złe, zwłaszcza że wyjaśnienia wymaga rola Turcji, jednego z krajów członkowskich NATO. Napływa bowiem coraz więcej informacji, że Turcja odgrywa jedną z głównych ról, jeśli chodzi o zabezpieczenie logistyczne tego ataku.
No właśnie, gdzie w tym wszystkim jest Turcja? Niemiecki “Bild” napisał, że Recep Erdogan i Władimir Putin wspierają plan wysyłania migrantów na Białoruś.
Dla mnie to nie jest zaskoczenie. Turcja ma ogromne doświadczenie w przeprowadzaniu ataków demograficznych, bo robiła to w 2015 i 2020 roku. Od lat mówię o związkach i współpracy turecko-rosyjskiej, która czasem przyjmuje formę rywalizacji, ale wyraźnie jest wymierzona przeciwko Zachodowi, a my jesteśmy jego częścią. W ostatnich miesiącach mocno artykułowałem, że tworzenie wizji jakiegoś sojuszu Polski z Turcją przeciwko Rosji jest totalnym absurdem. Dzisiaj mamy moment próby, nasz kraj został zaatakowany i widać wyraźnie, że miałem rację, choć wcześniej próbowano zdyskredytować to, co mówiłem i zarzucano mi, że kieruję się jakimiś uprzedzeniami. Przypomnę tylko, że Turcja blokowała plany obronne NATO, teraz mamy kolejne wrogie działania, a myśmy wysłali do Turcji kontyngent wojskowy, nie wiadomo po co. Dzisiaj to nie samoloty greckie czy francuskie transportują migrantów na Białoruś. Warto naprawdę zobaczyć, kto jest tutaj sojusznikiem, ale należy to robić po czynach, a nie po deklaracjach.
Jaki scenariusz przewiduje pan na najbliższe dni i tygodnie, jeśli chodzi o kryzys na granicy?
Jestem przeciwny temu, żeby kontrolę nad polską granicą oddać Unii Europejskiej, natomiast opowiadam się za szeroko rozumianą współpracą wymierzoną w reżim Łukaszenki i podmioty, które przyczyniają się do tego kryzysu. Wczoraj wreszcie usłyszałem z ust przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, a dziś od prezydenta Andrzeja Dudy o sankcjach na linie lotnicze, które przewożą migrantów. To jest niezwykle ważne działanie, które można wprowadzić szybko i mówię o tym od dawna. Oczywiście płot na granicy musi powstać, ale trzeba wywierać również presję polityczną, dyplomatyczną i ekonomiczną zarówno na Białoruś, jak i kraje, które przysyłają tych migrantów. Sam mur nie rozstrzygnie sprawy, bo Łukaszenka może przekierować strumień ludzi przez Ukrainę. Jeśli to zrobi, to proszę nie być zaskoczonym, bo o takim scenariuszu mówię już od dłuższego czasu.
Czytaj też:
“Niestety to nie jest koniec”. Gen. Polko apeluje do NATOCzytaj też:
Szeremietiew: Polska powinna przejść do ofensywy ws. granicy z Białorusią
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS