A A+ A++

Praca i bieda

Serial Netflixa oparty jest na wydanych w 2019 roku wspomnieniach Stephanie Land, „Maid: Hard Work, Low Pay and the Mother’s Will to Survive” („Sprzątaczka: Ciężka praca, niska płaca i wola przetrwania matki”).

Land to amerykańska dziennikarka i pisarka, która w ostatnich latach stała się jednym z ważnym głosów w debacie na temat biedy we współczesnej Ameryce.

Land wie o czym pisze, biedy doświadczyła sama. Choć wychowywała się w rodzinie zaliczającej się do klasy średniej, to jako młoda osoba popadła w ubóstwo. Przez dekadę żyła od wypłaty do wypłaty, pracowała jako sprzątaczka w prywatnych domach, próbując jednocześnie wychować dziecko jako samotna matka i ukończyć studia. Sam dyplom nie wydobył autorki z biedy, została z kredytem studenckim do spłacenia, po drodze miała też drugie dziecko. Dopiero sukces „Sprzątaczki” dał pisarce finansowe bezpieczeństwo. Jak jednak mówi: „sukces wydobył mnie z biedy, ale nie biedę ze mnie”.

Wspomnienia Land uderzają w wiele mitów na temat ubóstwa, jakie pokutują w amerykańskiej debacie publicznej i nie tylko w niej. Po pierwsze, Land pokazuje, że bieda wcale nie musi wiązać się z lenistwem, a ciężka praca niekoniecznie pozwala wyjść z nędzy. Land latami pracuje bardzo ciężko jako sprzątaczka, wykonuje trudną, często fizycznie wymagającą pracę. Praca ta nie zapewnia jednak elementarnego finansowego bezpieczeństwa. Pisarka ciągle musi liczyć miesięczny budżet, każdy nadmiarowy wydatek to potencjalna finansowa katastrofa – osoby w takiej sytuacji jak ona nie mają też po prostu dostępu do rozsądnie oprocentowanego kredytu czy limitu odnawialnego na koncie.

Land latami „oszczędza” lepsze, zdrowsze jedzenie, np. świeże warzywa i owoce, dla dzieci, sama zadowala się najtańszym albo chodzi głodna. By zapewnić swojej rodzinie podstawowe dobra płaci czekami bez pokrycia, licząc, że będzie miała pieniądze, by uregulować należności zanim sprawa zrobi się poważna.

Z biedy Land wyrywa nie tyle ciężka praca – a na pewno nie praca sprzątaczki – ale to, że ma możliwość przejść na ścieżkę zupełnie innej kariery, pisarsko-dziennikarskiej. Nie jest to droga powszechnie dostępna dla większości ludzi w podobnej sytuacji. Land ma talent i determinację do pisania, wychowanie w rodzinie klasy średniej daje też horyzont aspiracji do wykształcenia i innego, lepszego życia, jakiego osoby od pokoleń żyjące na dole drabiny społecznej często nie są sobie w stanie po prostu wyobrazić.

Pracując jako sprzątaczka Land korzystała z licznych programów pomocy społecznej – pomoc, jaką mogła dzięki nim uzyskać była jednak bardzo ograniczona. Książka z 2019 roku uderza też w drugi szczególnie popularny mit w dyskusjach o biedzie, w ulubioną przez prawicowych komentatorów figurę „królowej socjalu” – kobiety, najczęściej samotnej matki, wykorzystującej system opieki społecznej do tego, by żyć niemalże w luksusie, nie plamiąc się żadna pracą.

Land dość dobrze pokazuje, że przynajmniej w stanie Waszyngton coś takiego po prostu nie jest możliwe. Samotna matka może liczyć na pewną pomoc państwa, ale by do niej dotrzeć musi za każdym razem przedrzeć się przez biurokratyczne labirynty. Cały system skonstruowany jest bowiem tak, by ludzi, którym przysługuje pomoc maksymalnie zniechęcić do ubiegania się o nią. A nawet, gdy udaje się im ją uzyskać, to z pewnością nie starcza na ekscentryczne wydatki i luksusy.

,,Sprzątaczka" fot. Ricardo Hubbs/Netflix


,,Sprzątaczka” fot. Ricardo Hubbs/Netflix

Fot.: Ricardo Hubbs/Netflix / Materiały prasowe/ Netflix Polska

Za dużo telewizji?

Wszystkie te zmagania widzimy w serialu Netflixa. Alex ucieka z domu przemocowego partnera nie mając w kieszeni nawet 50 dolarów. Nawet gdy znajduje już pracę jako sprzątaczka, gdy udaje się jej zorganizować mieszkanie dla siebie i córki, ciągle liczy każdy grosz.

Kobieta nieustannie odbija się od pomocy społecznej, ma zresztą bardzo głęboko uwewnętrzniony wstyd przed zwracaniem się do państwa o pomoc. By zdobyć dofinansowanie do mieszkania i opieki nad dzieckiem potrzebuje pracy, trudno jej jednak znaleźć pracę, gdy nie bardzo ma z kim zostawić trzyletnią córkę. Ponieważ partner na razie nie pobił Alex – opuściła go po tym, gdy w ataku gniewu pod wpływem alkoholu wybił pięścią dziurę w ścianie tuż obok jej głowy – w świetle prawa obowiązującego w stanie Waszyngton trudno jej udowodnić, że jest ofiarą przemocy domowej. Sama Alex potrzebuje zresztą sporo czasu, by uświadomić sobie że to co spotkało ją ze strony partnera, a wcześniej ojca było psychiczną przemocą, po której został jej długo niezdiagnozowany, nieleczony syndrom stresu pourazowego.

Wspomnienia Land zostały dość swobodnie potraktowane przez twórców serialu, scenarzystkę Molly Smith Metzler (pracującą wcześniej między innymi przy „Orange is the New Black”), oraz producenta i reżysera Steve’a Wellsa – weteran mającego na koncie pracę przy takich projektach jak „Prezydencki poker” czy „Ostry dyżur”. Biografia Land została mocno „utelewizyjniona” przez tę dwójkę. W trwającej blisko dziesięć godzin historii z łatwością rozpoznajemy typowe dla telewizyjnej narracji punkty zwrotne, schematy przemiany bohaterki, mechanizmy mające uczynić pokazywaną na ekranie historię emocjonalnie przemawiającą do jak najszerszej widowni.

Wszystko to sprawia, że oglądając historię Alex często w głowie pojawia się komentarz: „za dużo w tym wszystkim telewizji!”. Całe wątki wyglądają tak, jakby wyjęto je z nienajlepszego telewizyjnego melodramatu, zwłaszcza relacje Alex z matką, zmagającą się z kryzysem zdrowia psychicznego oraz ojcem – niegdyś przomocowcem, który straumatyzował żonę i córkę swoimi wybuchami agresji po alkoholu, dziś nowo narodzonym chrześcijaninem, sumiennie uczęszczającym na spotkania AA. Mało wiarygodnie wygląda też ostatni zwrot akcji, to, jak bohaterce w końcu udaje się stanąć na nogi i wejść na drogę nowego życia.

Jak to często w słabszej telewizji bywa, „Sprzątaczka” miejscami się dłuży, twórcy niepotrzebnie przeciągają opowieść. Wiele wątków można by opowiedzieć znacznie bardziej ekonomicznie. Jednocześnie, choć czasu na to jest aż zbyt wiele, nigdy nie widzimy w serialu sceny, gdzie Alex czułaby się zmęczona i sfrustrowana swoją rolą matki. Młoda kobieta nigdy nie ma po prostu dość swojej córki jako matka zawsze zachowuje się niemal idealnie. W produkcji, która chce być realistycznym dramatem społecznym nie wygląda to wiarygodnie, postać Alex byłaby o wiele ciekawsza, gdybyśmy zobaczyli, że rola matki, konieczność opieki nad córką w takich a nie innych warunkach ją przerasta.

Myślę, że serialowi bardzo by pomogło, gdyby twórcy zdecydowali się na bardziej kompaktową narrację, koncentrującą się na trzech wątkach: wychodzeniu Alex z przemocowej relacji z Seanem, absurdach amerykańskiego systemu opieki społecznej, wreszcie wątku ekonomicznym. W recepcji książki Land to właśnie ten ostatni wątek miał kluczowe znaczenie. Autorka pisała nie tylko o biedzie, ale także o dzielących Amerykę nierównościach. Praca sprzątaczki dawała jej intymny wgląd w życie jej bogatych – a przynajmniej znacznie bogatszych od niej – klientów. Widziała, że na sprzęt stereo, fotel, a nawet designerską narzutę na kanapę potrafią wydawać więcej niż ona na utrzymanie siebie i swojej córki miesięcznie. Wspomnienia Land zostały też napisane, by upomnieć się o widoczność sprzątaczek i ludzi wykonujących podobne prace – traktowanych nie tylko przez społeczeństwo, ale nawet ludzi, dla których pracują jak niewidzialni. Te wszystkie motywy mogłyby mocniej wybrzmieć w produkcji Netflixa.

Rola nie na jeden sezon

Jednocześnie serial ma wielki atut, który nie pozwala się mu osunąć poniżej pewnego artystycznego poziomu: obsadę. Prasa pisała w tym kontekście głównie o duecie Margaret Qualley (Alex) i Andie McDowell (jej matka Paula) – Qualley jest prywatnie córką McDowell. Taki obsadowy wybór na pewno pomógł w promocji serialu, ale niekoniecznie jego artystycznej jakości. Postać Pauli należy do najgorzej napisanych w produkcji, a rola McDowell raczej wydobywa niż ukrywa jej scenariuszowe słabości.

,,Sprzątaczka"  fot. Ricardo Hubbs/Netflix


,,Sprzątaczka” fot. Ricardo Hubbs/Netflix

Fot.: Ricardo Hubbs/Netflix / Materiały prasowe/ Netflix Polska

Wybitna jest za to rola Quelley, to ona ciągnie ten film przez dziesięć odcinków i sprawia, że przy wszystkich jego wadach, o których pisałem wyżej, broni się on jako dobra telewizja. Aktorka miała już wcześniej zwracające uwagę role. Trudno było zapomnieć jej postać głęboko straumatyzowanej, zgorzkniałej nastolatki nie mogącej rozpocząć pracy żałoby po zniknięciu swojej matki w serialu „Pozostawieni” – choć pojawia się tak naprawdę w niewielu scenach. Nie potrzebowała też wiele ekranowego czasu, by zwrócić na siebie uwagę w „Pewnego razu w Hollywood” Quentina Tarantino, gdzie zagrała jedną z młodych kobiet z bandy Mansona.

Rola Alex może okazać się dla Qualley równie przełomowa, jak rola Beth Harmon w „Gambicie królowej” dla Anyi Taylor-Joy, która z angielskiej aktorki uczyniła postać rozpoznawalną na całym świecie. Qualley tworzy w „Sprzątaczce” jedną z kreacji aktorskich sezonu, to dzięki jej talentowi można uwierzyć w postać Alex i jej walkę. Aktorka łata wszystkie scenariuszowe słabości, sprawia, że odtwarzana przez nią bohaterka jest kimś w kogo jesteśmy w stanie uwierzyć i kogo losem nie możemy się nie przejąć.

Qualley ma wokół siebie utalentowanych aktorów i aktorki drugiego planu, z którymi ma co grać. Wśród nich wyróżnia się zwłaszcza Nick Robinson jako przemocowy partner Alex, Sean. Robinson potrafi zagrać furię, agresję, niekontrolowane staczanie się w nałóg, ale też głęboką krzywdę, emocjonalne rany, czułość, nadając głębię postaci, która łatwo mogłaby się osunąć w karykaturę.

,,Sprzątaczka" fot. Ricardo Hubbs/Netflix


,,Sprzątaczka” fot. Ricardo Hubbs/Netflix

Fot.: Ricardo Hubbs/Netflix / Materiały prasowe/ Netflix Polska

Kto na co zasługuje

Stephanie Land, w eseju opublikowanym na łamach magazynu „Time” już po premierze serialu, wspomina, że gdy zaczęła odnosić sukcesy wielu ludzi gratulowało jej i mówiło z przekonaniem: „zasłużyłaś na to, by wyrwać się z biedy”. Cały problem polega jednak na tym, pisze Land, że na to co jej się udało zasługuje nie tylko jedna osoba, ale wszyscy. Nikt nie zasługuje na to, czego pisarka doświadczyła w młodości: ciężkiej pracy niepozwalającej opłacić rachunków, niedającej żadnej perspektywy na ucieczkę z biedy, nawet z wykorzystaniem środków z pomocy społecznej.

Pytanie o to, kto na co zasługuje coraz silniej wraca we współczesnych Stanach, co najmniej od czasu wielkiego kryzysu z 2007-8 roku. Problemy nierówności, niesprawiedliwego podziału wielkiego bogactwa, jakie wytwarza amerykańska gospodarka, kurczenia się klasy średniej i szans na spełnienie American Dream podnoszone są w politycznych sporach, dyskusjach publicystów i ekspertów, w tekstach kultury. Książka i artykuły Land są w tej dyskusji ważnym, wypływającym z osobistego doświadczenia głosem. Produkcja Netflixa przekłada go na język globalnej popkultury, czyni słyszalnym na całym świecie. Mimo różnych potknięć do jakich doszło w przekładzie, warto go słuchać – bo te problemy nie ograniczają się do Stanów, zmaga się z nimi każda rozwinięta demokracja.

Czytaj też: Zygmunt Malanowicz. „Nie miał w sobie nic z drapieżnika, u aktora to rzadkość”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKryzys na wschodniej granicy. Rząd chwali się sukcesami, ale to Białoruś wygrywa starcie z Polską [RAPORT]
Następny artykułTrzy dni z życia Lady Di. „Sprawne działanie monarchii jest ważniejsze od osobistych namiętności”