Gdy rozmawialiśmy latem 2020 r., Walukiewicz był po pierwszym sezonie w Serie A. Zagrał w 14 meczach, zmierzył się z Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku i Zlatanem Ibrahimoviciem, doświadczył pełnego San Siro i pustych trybun stadionu Juventusu. Rósł.
Następny sezon miał być jeszcze lepszy. – Chciałbym zagrać 20 meczów w lidze i chociaż jeden na mistrzostwach Europy – mówił Walukiewicz. W Serie A stanęło na 19 spotkaniach – wszystkie uzbierał do marca. Od marca nie zagrał ani minuty i Paulo Sousa ani razu nie wysłał mu powołania. Euro 2020 obejrzał w telewizji. Ostatni cały mecz w lidze rozegrał w lutym. Jego kariera znalazła się na zakręcie. Jak do tego doszło?
Zima 2021. Paulo Sousa zaprasza na rozmowę
– Do zimy wszystko układało się tak, jakbym chciał. Latem przyszedł do Cagliari nowy trener – Eusebio Di Francesco i od razu zaczął na mnie stawiać. Grałem bez przerwy, we wszystkich meczach po 90 minut. Szło mi dobrze i dostałem pierwsze powołanie do reprezentacji Polski. Zagrałem w trzech spotkaniach i myślę, że wypadłem obiecująco – mówi Walukiewicz.
“Z ostatnich zgrupowań kadry wyjeżdżał jako zwycięzca: sprawdził się w meczach z Ukrainą i Włochami. Przypuszczamy, że kadra może zacząć grać w ustawieniu z trójką środkowych obrońców, do którego Walukiewicz wydaje się idealnie pasować razem z Kamilem Glikiem i Janem Bednarkiem. Zna to ustawienie, dobrze się w nim sprawdzał w Cagliari, jest już po debiucie w reprezentacji” – pisaliśmy po zmianie selekcjonera w reprezentacji Polski.
Paulo Sousa na początku pracy z kadrą zaprosił około 30 piłkarzy na wideokonferencję. – Byłem na tym zebraniu. Później miałem jeszcze indywidualne spotkanie online z selekcjonerem i jego asystentami, a jeden z nich przyjechał do Cagliari na mecz. Była też rozmowa telefoniczna z Paulo Sousą. Wszystko miałem wytłumaczone: jak ma grać reprezentacja, czego selekcjoner wymaga od środkowych obrońców, co o mnie słyszał, co o mnie sądzi. To było wtedy, jak moja sytuacja w klubie zaczynała się psuć. Zdążyłem już opuścić 2-3 mecze, ale większego niepokoju jeszcze nie czułem. Tym bardziej po tych rozmowach z selekcjonerem spodziewałem się, że pojadę na jego pierwsze zgrupowanie. Wyszło inaczej – wspomina obrońca Cagliari.
Wiosna. Nowy trener Cagliari przyznaje: “Nie znam cię”
Do połowy lutego Walukiewicz gra regularnie – na boisku jest zawsze. Pod koniec rundy zaczyna jednak odczuwać zmęczenie, gra gorzej, brakuje mu koncentracji, popełnia błędy, wkrada się też kontuzja mięśniowa. Di Francesco w dwóch meczach sadza go na ławce, później przywraca do jedenastki. Ale na krótko, bo walczące o utrzymanie Cagliari zmienia trenera. 22 lutego kontrakt podpisuje Leonardo Semplici. Od tego momentu – aż do sierpnia – Walukiewicz ani razu nie pojawia się na boisku.
– Na początku zamieniliśmy z trenerem Semplicim dwa zdania. Rozmową tego nie nazwę, więc to chyba właściwie określenie. Powiedział, że mnie nie zna i musi się przyjrzeć na treningach, ale mam pracować, bo na pewno dostanę szansę. Minęły dwa mecze, cztery mecze, sześć meczów, a ja nawet nie podnosiłem się z ławki.
– Byliśmy w trudnej sytuacji, najważniejsze było uniknięcie spadku, a ja miałem gorszy moment i straciłem rytm meczowy. Rozumiałem to wszystko. Ale to jednak nie tłumaczyło, dlaczego z podstawowego środkowego obrońcy spadłem na siódmego albo ósmego w hierarchii. Z dnia na dzień stałem się ostatnim do gry i do końca sezonu nie dostałem ani minuty. Ciężko pracowałem, robiłem swoje, ale po kilku tygodniach wiedziałem już, że tego miejsca po prostu nie da się wywalczyć na treningach. Czego bym nie zrobił, i tak nic by się nie zmieniło – twierdzi Walukiewicz.
– Czasami w dniu meczu szedłem na siłownię, robiłem cięższy trening i siadałem na ławce podczas meczu. Było jasne, że nie wejdę. Nie zasłużyłem na takie potraktowanie. Czułem, że trener zrobił ze mnie kozła ofiarnego. Ale dlaczego? Tego nie wiem. Błędy się u mnie pojawiły, ale wszyscy w zespole je popełniali. Nie zacząłem nagle odstawać na treningach, takie rzeczy nie zmieniają się przecież z dnia na dzień – mówi.
Lato. Walizka spakowana, a Semplici pyta “Jak się masz?”
– Latem zastanawiałem się nad swoją przyszłością, bo Cagliari przedłużyło kontrakt z Semplicim. Zmiana klubu wydawała mi się najlepszym rozwiązaniem. Zostawał trener, który przez cztery miesiące nie wpuścił mnie nawet na minutę i tylko dwa razy krótko ze mną porozmawiał. Naprawdę zrozumiałbym, że nie pasuję mu do taktyki i szuka środkowego obrońcy w innym typie. Ale tutaj nic nie było wiadomo. Przed sezonem chciałem wiedzieć, jakie ma wobec mnie plany, czy może coś się zmieniło. Mijaliśmy się. Na obozie przygotowawczym zapytał mnie tylko, jak się mam, co u mnie słychać. Na tym koniec. Dalej nie wiedziałem, na czym stoję – opowiada Walukiewicz.
Polakiem interesowały się tego lata trzy mocne kluby. Sevilla, Wolfsburg i Torino. U Hiszpanów miał być alternatywą dla Julesa Kounde, który przymierzał się do odejścia. Ostatecznie został, więc temat upadł. U Niemców też jego transfer był uwarunkowany odejściem Maxence’a Lacroixa. Ale i ten Francuz jednak został w klubie.
W przypadku Torino negocjacje były o wiele bardziej zaawansowane. Zaczęło się od tego, że zespół przejął Ivan Jurić, który wcześniej był bardzo blisko Cagliari. Przygotowując się do pracy w tym klubie, szczegółowo przyjrzał się Walukiewiczowi. Do Cagliari nie trafił, ale pracując w Turynie, wciąż o młodym Polaku pamiętał. Z jego inicjatywy szefowie Torino zaczęli negocjować transfer. Miało dojść do wymiany: Walukiewicz do Torino, Armando Izzo do Cagliari.
– To było trudne lato, bo nie byłem pewny, czy wyjadę, czy zostanę. Pod koniec wakacji miałem już spakowaną walizkę. Ja doszedłem do porozumienia z Torino, ale ostatecznie nie doszło do transferu. Brakowało niewiele. Zaczął się nowy sezon a ja zacząłem go w pierwszej jedenastce, choć dalej nie wiedziałem czemu przez tamten czas trener na mnie nie stawiał.
Jesień. “Czułem, że karta się odwraca. I co? Kontuzja!”
Walukiewicz niespodziewanie zaczyna grać, a w klubie znów zmienia się trener. Cagliari wita Waltera Mazzarriego. – Od razu szczerze porozmawialiśmy. To była fajna rozmowa: merytoryczna, konkretna, szczera. Byłem nią podbudowany. Wystąpiłem z Lazio, Empoli i Napoli. Czułem, że karta się odwraca. I co? I przytrafiła mi się kontuzja. Prawdopodobnie będę musiał przejść zabieg i pauzować kilka tygodni – mówi Walukiewicz.
– Zastanawiałem się już, czy nie wisi nade mną jakieś fatum. Pierwszy raz w życiu tak długo nie gram, co chwilę coś się wywraca i nie idzie po mojej myśli. Współpracuję z psychologiem Damianem Salwinem, co w tym trudnym czasie jest bardzo pomocne. “Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – to takie proste powiedzenie, ale ja naprawdę w nie wierze i tak staram się do tego wszystkiego podchodzić.
– Moja kariera dotychczas rozwijała się bardzo szybko i bardzo płynnie. Wszystko szło dobrze albo nawet bardzo dobrze. Ale wiedziałem, że nie zawsze będzie z górki. Wiedziałem, że kiedyś przed taką górą stanę i będę musiał się wspinać. To ten moment. Wspinam się. Dużo nad sobą pracuję. Podczas przerwy między sezonami 10 dni wypoczywałem, a 40 trenowałem indywidualnie z moim trenerem Maciejem Truszczyńskim. Wzmocniłem się fizycznie, jestem silniejszy. Żałuję tylko tej kontuzji teraz, bo może wspinaczkę już bym miał za sobą i znowu szedł z górki. A cele wciąż sobie wyznaczam. Chcę odbudować swoją pozycję w klubie, znów grać co tydzień w pierwszym składzie i dzięki temu wrócić do reprezentacji Polski. Ale wiadomo, że pierwszym celem, nadrzędnym, jest się wyleczyć. To punkt wyjścia do reszty.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS