Kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski zapewnił w Watykanie, że sekularyzacja to przede wszystkim problem dużych miast i efekt braku wychowania katolickiego w domu. Panaceum jest więc kultywowanie tradycji katolickich. Równie ogólnikowo odniósł się do kryzysu na polsko-białoruskiej granicy, który w rzeczywistości jest kryzysem chrześcijaństwa i człowieczeństwa. „Trzeba szukać mądrej polityki migracyjnej” – zadeklarował kard. Nycz.
Najbliższy posypania głowy popiołem wydaje się abp Grzegorz Ryś. Po spotkaniu z papieżem Franciszkiem przyznał dziennikarzom, że głos polskiego episkopatu w spawie migrantów „nie jest dość ewangeliczny i zdecydowany” i że jako „episkopat nie nauczyliśmy się jeszcze w ogóle przyjmować krytyki”. Podczas kazania w rzymskiej bazylice świętego Jana na Lateranie mówił do kolegów biskupów: „O wiele łatwiej jest patrzeć w przeszłość, jeszcze dodatkowo łatwo ją idealizując. Wiele razy mamy takie wrażenie, że dobrze to już było”.
Tyle że spojrzenie w przyszłość wymaga realnej, a nie deklaratywnej zmiany. Najgorliwsze zapewnienia o konieczności poprawy pozostaną pustosłowiem, dopóki w kazaniach sączyć będzie się polityczna agitka, dopóki Wawel będzie partyjnie zawłaszczoną nekropolią, a listy biskupów nie uwolnią się od dzielącego Polaków jadu.
Nie będzie odnowy polskiego Kościoła bez rozliczenia pedofili duchownych (czytaj: otwarcia tajnych archiwów w kuriach) tak w stosunku do sprawców, jak i chroniących ich przełożonych. Bez przeproszenia za tęczową zarazę (czytaj: szczucie i wykluczanie osób LGBT) i za neofaszystów w katedrze białostockiej oraz na Jasnej Górze. A także przeproszenia za kultywowanie przez wielu duchownych dzielącej Polaków religii smoleńskiej.
Deklaracjami bez pokrycia pozostaną słowa biskupów, jeśli nie będzie im towarzyszyć jednoznaczne odcięcie się od działalności Tadeusza Rydzyka i strącenie go z piedestału nietykalności (nie przez instytucje państwowe, ale instytucję Kościoła). Bez odważnej reakcji episkopatu, zamiast chowania głowy w pasek, w sprawie kryzysu migracyjnego. Bez zdecydowanego głosu w obronie obecności Polski w Unii Europejskiej, do czego Kościół w osobie Jana Pawła II znacznie się przyczynił, nawołując 18 lat temu do udziału w referendum akcesyjnym i zagłosowania na „tak”. I w końcu bez uwiarygodnienia się Kościoła z jego hierarchami na czele w najbliższej kampanii wyborczej poprzez bezwzględne odcięcie się od polityki.
Jeśli ktoś sądził, że wizyta polskich biskupów w Watykanie, odbywająca się w trybie pilnym i poza kolejnością, może oznaczać rewolucję, bardzo się mylił. „Dostali wyraźny opieprz i stąd te głosy biskupów. Ale zmiany za dużej nie będzie” – napisał mi jeden z księży. Śmiem twierdzić, że żadnej zmiany nie będzie. Chwila odczekania, wysyp deklaracji bez pokrycia i wszystko zostanie zamiecione pod dywan. Bez presji wiernych trzęsienia ziemi w polskim Kościele nie będzie.
Czytaj też: O. Ludwik Wiśniewski: W Kościele bardziej dbano o dobro instytucji niż o skrzywdzonych ludzi
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS