Bank centralny Turcji zdecydował się na drugą z rzędu
obniżkę stóp procentowych, ignorując szalejącą w kraju blisko 20-procentową
inflację. Rynek zareagował znaczącym osłabieniem liry wobec dolara.
Bank Centralny Republiki Tureckiej (TCMB) w czwartek podjął
decyzję o obniżeniu referencyjnej stopy procentowej
(czyli oprocentowania tygodniowych operacji repo) z 18% do 16%.
Decyzja jest sporym zaskoczeniem. Ekonomiści spodziewali się cięcia stóp tylko o 50 pb., do
poziomu 17,5%.
To już druga z rzędu obniżka stóp procentowych nad Bosforem.
Pierwsza miała miejsce niemal miesiąc temu. TCMB
obniżył wówczas stopę referencyjną z 19% do 18%, co było sporym
zaskoczeniem dla inwestorów oczekujących utrzymania ceny pieniądza bez zmian.
– Efekty wysokiej globalnej inflacji na oczekiwania
inflacyjne i rynki finansowe są bacznie obserwowane, lecz banki centralne w
rozwiniętych gospodarkach oceniają, że wzrost inflacji będzie w znacznej mierze
przejściowy i ustąpi wraz z normalizacją popytu konsumpcyjnego, złagodzeniem
napięć w łańcuchach dostaw oraz ustąpieniem efektów niskiej bazy. W związku z
tym banki centralne w rozwiniętych gospodarkach kontynuują swoją ekspansywne
nastawienie w politycy monetarnej i programu skupu aktywów – tak kierownictwo
tureckiego banku centralnego uzasadniło swoją decyzję o głębokiej obniżce stóp
procentowych przy inflacji CPI 4-krotnie przekraczającej cel inflacyjny.
Rynek walutowy zareagował szybko i negatywnie. Kurs dolara w
ciągu kilku chwil podniósł się z ok. 9,2390 do 9,4180 liry, ustanawiając nowy
rekord wszech czasów.
Od początku 2021 roku lira osłabiła się względem
dolara o prawie 20%, tracąc prawie 40% swej wartości przez ostatnie 3 lata.
A przez ostatnie 10 lat turecka waluta straciła do dolara prawie 80%.
“Erdoganomika” nie bierze jeńców
Obniżka stóp procentowych w Turcji stoi w sprzeczności z podręcznikowymi
zasadami prowadzenia polityki monetarnej. We
wrześniu inflacja CPI w Turcji przyspieszyła do 19,58%, osiągając najwyższą
wartość od dwóch lat. W warunkach tak wysokiej inflacji bank centralny powinien
mocno podnieść stopy procentowe, aby ograniczyć podaż pieniądza (tj. kredytu) i
przekonać społeczeństwo, że poważnie traktuje swój cel inflacyjny (w Turcji
wynoszący 5%).
Ale to nie dotyczy Turcji, gdzie w politykę pieniężną
regularnie wtrąca się prezydent Recep Erdogan, słynący z – mówiąc
eufemistycznie – niekonwencjonalnych poglądów na ekonomię. Już po lipcowym
odczycie inflacji turecki „sułtan” publicznie
apelował do banku centralnego o obniżenie stóp procentowych. Zdaniem
Erdogana to wysokie stopy procentowe powodują inflację, podczas gdy ekonomiści
dość powszechnie uważają, że jest dokładnie odwrotnie.
Powiedzieć, że prezydent Turcji swoimi słowami wywiera
presję na banku centralnym, to za mało. Wszyscy wiedzą, że brak dostosowania
się do woli polityka oznacza koniec kariery w Centralnym Banku Turcji. Taki
los w 2019 r. spotkał Murata Cetinkaye, który nie zgadzał się z poglądami
Erdogana. Jego następca, Murat Uysal, utrzymał
się w siodle 1,5 roku. Następnej zmiany szefa banku centralnego „Sułtan”
dokonał w marcu tego roku – oczywiście wywołało to kolejny krach na lirze.
Raptem tydzień temu Erdogan zwolnił trzech członków kierownictwa TCMB, którzy
opierali się obniżaniu stóp procentowych. Można więc zażartować, że tureccy
bankierzy centralni dzielą się na frakcję „gołębi” oraz na bezrobotnych.
Mimo to przez wcześniejsze dwa lata Turcja pod naciskiem
globalnych inwestorów zdecydowała się prowadzić bardziej normalną politykę
pieniężną. Jeszcze w marcu TCMB zdecydował się na podwyżkę
aż o 200 punktów bazowych (z 17% do 19%) była mocniejsza od oczekiwań rynku,
co miało pokazać determinację banku centralnego w zwalczaniu inflacji. Odpowiedzialny
za tę decyzję prezes tureckiego banku centralnego trzy dni później został
zwolniony przez prezydenta Erdogana.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS