A A+ A++

Zmiana widzialnego

Wynalazek fotografii przypominał sztuczkę magika – pozwalał zapisać fragmenty rzeczywistości i dzielić się nimi z ludźmi, który w nich nie uczestniczyli. W coraz bardziej demokratyczny i tani sposób pozwalał ludziom posiadać własne portrety, co było przedtem przywilejem zamożnych. Odsłonił często niewygodną i peszącą prawdę o tym, jak widzą nas inni (zwłaszcza gdy zostaliśmy sfotografowani bez naszej wiedzy). Stworzone przez aparat fotograficzny obrazy można było także bez trudu zwielokrotniać, tworzyć niezliczoną liczbę odbitek. Rewolucja, której dokonał w sposobie pojmowania widzialności, czasu, przestrzeni, prywatności, była równie ogromna, jak ta, której my doświadczamy w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Co ciekawe – zauważa Jurgenson –dzisiejsze narzekania na zalew banalnych, ogłupiających obrazów przypominają pochodzące z 1859 roku słowa Charles’a Baudelaire’a na temat fotografii: „Jeśli zgodzimy się, by fotografia zastępowała sztukę w pewnych jej zadaniach, wkrótce fotografia wyruguje ją lub wypaczy zupełnie dzięki naturalnemu przymierzu z głupotą tłumu”.

Współczesne dyskusje na temat publikowania zbyt wielu błahych i niekoniecznie dobrych zdjęć wynikają ze spojrzenia zakorzenionego w historii i krytyce sztuki, które ma zastosowanie do fotografii artystycznej i profesjonalnej, ale nie do fotografii społecznościowej. Codzienne fotki, takie jak spontaniczne selfie, trochę kiczowaty zachód słońca czy nie do końca udana dokumentacja dania, które właśnie ugotowaliśmy, niekoniecznie aspirują do tego, by być wysmakowane czy wyjątkowe. Powstały przede wszystkim z myślą o dzieleniu się nimi, są pewnym sposobem ekspresji i komunikacji.

,,Fotka. O zdjęciach i mediach społecznościowych"


,,Fotka. O zdjęciach i mediach społecznościowych”

Fot.: Materiały prasowe Wydawnictwo Karakter

Technologia i nostalgia

Jeszcze nie tak dawno spora część ludzi przeżywała długie tygodnie bez zrobienia ani jednego zdjęcia. Aparat fotograficzny zabieraliśmy na wakacje lub na specjalne okazje. Dziś to, co nazywano ,,fotograficznym okiem”, uległo przemianie, bo, jak pisze Jurgenson, „skoro media społecznościowe zapewniają zawsze gotową publiczność, widzimy świat jako brzemienny w potencjał dokumentacyjny”. Właściwie wszystko – poranna kawa, spacer po parku, spotkanie z przyjaciółmi, nasza nowa fryzura – może stać się pretekstem do zrobienia zdjęcia, może być warte udokumentowania. I niekoniecznie wynika to z naszego narcyzmu czy próżności. Dokumentować znaczy angażować się we własne doświadczenie, a nie pozwalać mu się po prostu toczyć. Można oczywiście powiedzieć, że fotografia społecznościowa przekształca życie w coś w rodzaju płytkiej gry, która toczy się o lajki, serduszka i obserwatorów, ale można też twierdzić, że uczy nas dostrzegać piękno w codzienności, wyrabia w nas wrażliwość estetyczną oraz wyczucie formy wizualnej, którym kiedyś dysponowali jedynie profesjonaliści. Przede wszystkim jednak jest próbą ocalenia szybko przemijających chwil – to zaś nostalgiczne dążenie jest czymś bardzo ludzkim.

Czytaj też: Lekcja nie musi trwać 45 minut, a szkoła może być piękna

Prawdziwe życie i instagramowe pocztówki

Nasza świadomość dokumentacyjna wykracza poza potrzebę zachowania chwil, bo zawiera w sobie również przewidywania odnośnie tego, jak nasz zapis zostanie odebrany i oceniony przez innych. Dlatego fotografia społecznościowa jest często przesłodzona, wystylizowana, a jej niedostatki próbujemy ukryć za pomocą filtrów. W tym sensie, gdy robimy zdjęcie, które chcemy opublikować na Instagramie, przypominamy osiemnastowiecznych i dziewiętnastowiecznych podróżników oglądających krajobrazy przez szkiełko Claude’a. Szkiełko Claude’a, zwane też czarnym lustrem, było kieszonkowym wypukłym lusterkiem z szarego szkła, a widziany w nim obraz przypominał malownicze sentymentalne pejzaże tworzone przez malarzy w tamtych czasach. Paradoks polegał na tym, że podróżnicy, zamiast patrzeć wprost na krajobraz i go podziwiać, odwracali się do niego plecami i oglądali jego odbicie w lusterku. To przypinające cenione obrazy odbicie uznawali za piękniejsze od rzeczywistości.

Jurgenson jest jednak zdecydowanym przeciwnikiem opozycji „prawdziwe życie” versus „iluzoryczne życie w sieci i w mediach społecznościowych”. To, że ,,wmawia się nam, że ekrany zatruwają umysły, czynią nasze życia mniej realnymi” oraz że ilość czasu jaką spędzamy w sieci podlega ocenie moralnej, świadczy według niego tylko o tym, jak bardzo Internet i media społecznościowe stały się częścią nas samych. Ponadto często informacje przyswojone online mogą być bardziej ambitne niż wyczytane w papierowej książce czy w papierowej gazecie, a osoba poznana w sieci może stać się ważniejsza w naszym życiu niż ludzie poznani w supermarkecie czy na studiach. Sieć ma swoje patologie, ale nie należy jej demonizować, bo w ten sposób odcinamy się od jej zrozumienia.

Spojrzenie zwolenników dualizmu oflajnu i onlajnu jest krótkowzroczne. Zamiast niego Jurgenson proponuje nam przyjąć, że żyjemy w rozszerzonej rzeczywistości, w której to, co fizyczne, i to, co cyfrowe, oflajn i onlajn, przenikają się. Prawdziwe życie nie jest gdzieś indziej, lecz właśnie w tym splątaniu.

Nathan Jurgenson, „Fotka.”, przeł. Łukasz Zaremba, Wydawnictwo Karakter, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Kraków-Warszawa, październik 2021

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułArkadius porzucił karierę z dnia na dzień. “Byłem w ogromnej depresji”
Następny artykułTrzy osoby trafiły do szpitala po nocnym wypadku