– Na samym początku poprosił o spotkanie z wicepremierem (Jarosławem Gowinem – przyp. red.) – opowiadają politycy Porozumienia – przyszedł na spotkanie z kimś, kogo przedstawił jako swojego partnera biznesowego. To była osoba związana z branżą futrzarską. Mejza nie krył, że może nas wesprzeć, ale jeśli dostanie stanowisko w resorcie rolnictwa. Chodziło o wiceministra i nadzór nad Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Podobną historię opowiadają działacze z lubuskiego, którzy współpracowali z Łukaszem Mejzą zanim został posłem. – Rzeczywiście coś było na rzeczy, bo on dużo mówił, że ma zaklepane coś w rolnictwie. Ale chyba po prostu przelicytował i się nie udało – mówią jego dawni sojusznicy.
Albo po prostu stwierdził, że stawianie na Gowina jest bardzo ryzykowne, bo jego dni w rządzie są policzone, a Kamil Bortniczuk – sojusznik Adama Bielana – to znacznie pewniejsza inwestycja.
Mejza karierę polityczną w samorządzie. Od 2014 roku zasiadał w lubuskim sejmiku, a w 2018 uzyskał reelekcję.
Łukasz Mejza. „Potrzebny jest nam ktoś taki”
– On ma kilka cech, które bardzo sprawdzają się w polityce – słyszymy od polityków z lubuskiego. – Jest bardzo ambitny, kreatywny, pomysłowy i ma niezwykłą umiejętność zawierania znajomości. Nawija makaron na uszy tak, że każdy go kupi.
Uwielbia pokazywać się w mediach. Jak twierdzą jego współpracownicy pisze i ćwiczy bon moty, które potem wygłasza w telewizyjnych studiach albo w filmikach umieszczanych w social mediach. Doskonale wie, że droga do kariery politycznej wiedzie przez telewizyjne studia. Jego występy od razu spodobały się w klubie PiS.
– Potrzebny jest nam ktoś taki. Młody, bezczelny, powie wszystko, zareaguje szybko –mówią politycy Zjednoczonej Prawicy pytani o nowego wiceministra sportu.
Ale polityczna bezczelność Łukasza Mejzy ma pewne konsekwencje. Przez pół roku po prostu odmawiał złożenia oświadczenia majątkowego aż naraził się na naganę z ust marszałek Witek. Kłopot polega na tym, że poza pogrożeniem palcem posłowi Mejzie niewiele można zrobić. Nie bierze pensji z Sejmu, więc nie ma jak go ukarać finansowo. Nawet szef klubu PiS próbował na niego wpłynąć. Bez skutku. Oświadczenie – z którego kompletnie nic nie wynika – złożył dopiero pod koniec sierpnia, kiedy Kamila Bortniczuka zaczęto wymieniać jako kandydata na ministra. Mejza od początku wiedział, że to może oznaczać rozwój także jego kariery.
Jest jednak jego oświadczenie z czerwca 2020, które złożył jeszcze jako radny sejmiku lubuskiego. Możemy zatem porównać, co wydarzyło się w historii finansowej posła Mejzy w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Jego oszczędności wzrosły ze 150 tysięcy do 450 tys. 59-metrowe mieszkanie, którego jest właścicielem zyskało dwukrotnie na wartości (z 216 tysięcy deklarowanych w 2020 roku, do 500 tysięcy w tym roku), ale najciekawsze jest to jak bardzo wzrosły jego dochody. W 2019 roku radny Mejza ze swojej działalności gospodarczej (jednoosobowa działalność gospodarcza Future Wolves) uzyskał dochód w wysokości 280 tysięcy. Rok później był to już ponad milion. To działalność szkoleniowa i PR-owa. Udało mu się także spłacić znaczną część długów. W czerwcu 2020 deklarował, że jest bankom i osobom fizycznym winny prawie 660 tysięcy, teraz to zaledwie 260 tysięcy w dwóch bankach.
Spalone mosty
Łukasz Mejza ma dopiero 30 lat, a zdążył już wielokrotnie zmienić politycznych patronów i środowisko. Zaczął w otoczeniu Wadima Tyszkiewicza, potem byli Bezpartyjni Samorządowcy, przez chwilę Kukiz, lista PSL do Sejmu i na końcu rząd PiS. Wadim Tyszkiewicz pytany o Łukasza Mejzę oburza się, że właściwie nie zna człowieka. Wszedł z listy jego komitetu Lepsze Lubuskie do sejmiku województwa. To było w 2015 roku i na tym właściwie ich kontakt się urwał
– Zadzwonił do mnie w 2015 i umówił się na rozmowę. Pamiętam ten moment, stolik w Auchan, przy którym usiedliśmy. Pamiętam to wszystko jak dziś. Rozmawiałem pół godziny z 24-latkiem i wróciłem do domu wyczerpany, jakby ktoś ze mnie energię wyssał. Jakbym z jakimś wampirem energetycznym siedział. Wróciłem do domu i mówię do żony: „Agnieszka, ten człowiek zrobi bardzo dużo złego, będziemy mieć przez niego kłopoty”. On potem jeszcze próbował nawiązać ze mną kontakt. Kręcił się koło mnie. Konfabulował, że jestem jego mentorem, patronem. A nawet chciał, żebym go do sejmu na listy PO wepchnął. Ale ja już nie chciałem mieć z nim nic wspólnego – opowiada senator Wadim Tyszkiewicz.
„Zastanawiam się jak określić tego człowieka puszącego się na załączonym obrazku? Szmata? Łajza? Menda? Kałuża? Kundel Kaczyńskiego?” – pisze na swoim profilu na Facebooku Tomasz Siemieński, który współpracował z Mejzą w ostatniej kampanii.
Ale to nie wszystko. Dalej Tomasz Siemieński pisze, że na kampanię Łukasza Mejzy wpłacił razem ze swoimi znajomymi 50 tysięcy złotych, w dodatku młodemu ambitnemu politykowi wyremontowali mieszkanie za drugie 50. Ale nie wspierali kogoś, kto pójdzie do PiS tylko na kogoś kto startuje z jednej z list opozycyjnych. Co ciekawe Łukasz Mejza rozliczył rachunki za kampanię na niewiele ponad 20 tysięcy.
– On robi sobie bardzo szybko wrogów. Ma tu w regionie wielu ludzi, z którymi się pokłócił o pieniądze. Większe albo mniejsze. Niektóre sytuacje były wręcz komiczne, bo nie płacił ludziom na przykład za wyświetlenie – przy pomocy laserów – jego nazwiska na budynku, a to były kwoty rzędu 500 złotych. Dużo ludzi czuje się przez niego oszukanych. I naprawdę nie chodzi tutaj o pieniądze, bo to są bogaci ludzie, ale o to, że poszedł do PiS – opowiadają nam lokalni politycy z Zielonej Góry.
Zresztą kampania Łukasza Mejzy budziła wątpliwości już dwa lata temu. Lokalni politycy mówią, że jego plakaty były wszędzie, a wartość całości szacują na 300-400 tysięcy.
Plakaty Mejzy niezgodnie z prawem wisiały gdzie popadnie bez wymaganych zgód. Zarząd Dróg zwrócił się nawet do PSL o ich natychmiastowe usunięcie, ale – jak twierdzą nasi rozmówcy – sprawa umarła, bo Łukasz Mejza był politycznym synem prezydenta Zielonej Góry. Przedstawiał się jako „generał prezydenta Kubickiego”. Był jego doradcą i odpowiadał za wizerunek prezydenta miasta. Ten most też spalił.
„Niestety mam czasami pecha co do ludzi, którzy potrafią się sprzedać” – ubolewał Janusz Kubicki po sejmowym głosowaniu nad Lex TVN. Co prawda nie wymienia nazwiska swojego ucznia, ale nie ma wątpliwości o kogo chodzi.
Dokładnie tak samo jest z Bezpartyjnymi Samorządowcami. Po głosowaniu w Sejmie odcięli się od swojego posła. W zemście ten zabrał im dostęp do kont w social mediach. To zresztą taktyka, którą zastosował dzisiejszy polityczny patron Mejzy Adam Bielan 10 lat temu, kiedy porzucał swoją partię Polska Jest Najważniejsza.
Ludzi, którzy wspierali Łukasza Mejzę w kampanii wyborczej pytamy, czy spodziewali się, że tak nagle zmieni front. – Nigdy w życiu. On był jednym z większych krytyków PiS w naszej lokalnej polityce. Krytykował także personalnie prezesa Kaczyńskiego. I to bardzo ostro – mówią jego dawni polityczni koledzy i dodają „no po prostu wstyd”.
Biznesmen w Sejmie. Kariera Łukasza Mejzy
Powiązania posła Mejzy w Krajowym Rejestrze Sądowym to istna pajęczyna. Zasiada we władzach siedmiu spółek i stowarzyszeń. Cztery z nich zostały zarejestrowane w ciągu ostatniego roku. Główne obszary jego zainteresowania to deweloperka i budownictwo, PR i marketing, nowe technologie i odnawialne źródła energii.
– On miał dwóch takich prawdziwych mentorów, byłych burmistrzów Żagania i Żar. Oni go wprowadzili w regionalne układy biznesowe i oni mu pokazali, jak zarabiać i jak łączyć biznes z polityką. A on naprawdę potrafi to wykorzystać – mówią nam politycy z Zielonej Góry.
Rzeczywiście chyba umie, skoro w zeszłym roku zarobił na swojej gospodarczej działalności ponad milion. – Od czasów sejmiku województwa otacza się asystentami. W regionie miał ich dwóch. Teraz ma siedmiu. Czy to dużo? Zależy dla kogo. Kamil Bortniczuk, który za chwilę będzie szefem Łukasza Mejzy ma jednego, szef klubu PiS Ryszard Terlecki żadnego, a autor największej liczby interpelacji poselskich – Paweł Krutul z Lewicy – trzech. Asystenci posła Mejzy też są bardzo aktywni. Paweł Ciołka, zarejestrowany jako pierwszy w wykazie asystentów posła, zasiada we władzach 20 stowarzyszeń. W 17 jest prezesem. W trzech członkiem organu nadzorczego. Paweł Ciołka ma 20 lat. Większość jego stowarzyszeń ma siedziby przy Kupieckiej 21 w Zielonej Górze. Pod tym samym adresem mieści się firma Łukasza Mejzy Vinci Sport.
– Już jak był w regionie mówiło się, że on przez stowarzyszenia różnego rodzaju wynagradza tych swoich asystentów. Żadne kokosy, niewielkie dotacje, dobre telefony, były jakieś historie z przekazaniem hulajnóg czy dronów – twierdzą nasi rozmówcy z lubuskiego.
Sejmowy dorobek Łukasza Mejzy nie jest specjalnie imponujący i nie tłumaczy, dlaczego poseł potrzebuje aż tylu asystentów. Do 8 października nie miał na koncie ani jednej interpelacji ani zapytania poselskiego. Tego dnia złożył ich hurtem 39. Dwie paczki to po prostu ta sama interpelacja powielona 16 razy. Jeden zestaw dotyczy połączeń kolejowych we wszystkich województwach, drugi połączeń PKS.
Z sejmowej mównicy głos zabrał dwa razy. Raz, żeby skrytykować Platformę w sprawie KPO. – Sam jestem przedsiębiorcą, więc doskonale rozumiem, że te środki będą niczym tlen dla polskiej gospodarki, która jest przeżarta przez covid bardziej niż płuca pacjenta zakażonego koronawirusem. A wy tak się zapędziliście w tej plemiennej wojnie, w tym podziale Polaków na Hutu i Tutsi, że zaślepieni nienawiścią do Jarosława Kaczyńskiego chcecie dokonać rytualnego mordu na polskich przedsiębiorcach. Panie Budka, pan został już grabarzem Platformy, a teraz chce pan zostać chyba grabarzem Polski – grzmiał Łukasz Mejza w swoim pierwszym sejmowym wystąpieniu.
Drugi raz wyszedł na mównicę, żeby powiedzieć, że prezydent Duda jest po prostu najlepszy. To było wystąpienie w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego. – Panie Prezydencie! W imieniu tych wszystkich, dla których ważne jest bezpieczeństwo Polski, chciałbym podziękować za tę odważną, ale jakże potrzebną decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego – potrzebną, bo tylko naiwny obserwator nie jest w stanie zauważyć, że na granicy białoruskiej mamy do czynienia z jawną prowokacją i wojną hybrydową z wykorzystaniem broni demograficznej, a podstawowym zadaniem każdego państwa jest zapewnienie bezpieczeństwa jego obywatelom – mówił poseł Łukasz Mejza.
Poseł Mejza należy do dwóch komisji – rolnictwa i energii. Przystąpił do nich trzy miesiące po objęciu mandatu. Nie wszedł za to do komisji sportu. Widocznie do teraz sport go specjalnie nie interesował.
– Taki z niego ekspert od sportu jak ze mnie baletnica – mówią ludzie współpracujący z Łukaszem Mejzą w kampanii wyborczej. – To jest lanser i leser. Nic w nim więcej nie ma.
„Nieuczciwy”, „nierzetelny”, „zdradzający przyjaciół i wyborców” – to opinie, które od osób znających przyszłego wiceministra sportu słychać najczęściej. Dzwoni tylko, kiedy czegoś potrzebuje, nie spełnia obietnic danych nawet znajomym. Jednocześnie bardzo sprawny, świetny w kampaniach wyborczych, kreatywny i bardzo ambitny. Narcyz, uwielbia lansować się wśród celebrytów. Po trupach będzie dążył do celu.
Poseł Łukasz Mejza odebrał co prawda od nas telefon, ale powiedział tylko, że nie będzie komentował swojego wejścia do resortu sportu. O inne pytania poprosił mailem. Wciąż czekamy na odpowiedź.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS