– Od kilku lat obserwujemy sytuację, w której cykl Grand Prix jest nieco zabetonowany. W tej kwestii jest pewna uznaniowość. Nawet, gdy obowiązywały stare zasady, to kolejni zawodnicy w klasyfikacji otrzymywali dzikie karty – mówi nam Jacek Gajewski.
Dawid Franek
WP SportoweFakty
/ Michał Chęć
/ Na zdjęciu: Patryk Dudek
Zawsze po zakończeniu sezonu w cyklu Grand Prix temat dzikich kart rozpala wyobraźnię wśród kibiców i ekspertów. Tym razem zaproszenie do przyszłorocznej walki o mistrzostwo świata otrzymali zawodnicy, którzy rywalizowali w Grand Prix w tym roku. Do tego grona należą: Leon Madsen, Jason Doyle, Robert Lambert, Anders Thomsen oraz Martin Vaculik.
Od sezonu 2020 w Grand Prix obowiązuje zmiana mówiąca o tym, że w cyklu utrzymuje się sześciu najlepszych zawodników, a nie ośmiu, tak jak to miało miejsce w ubiegłych latach. Zamiast czterech dzikich kart organizatorzy przyznają pięć i obserwujemy sytuację, w której żaden zawodnik z zewnątrz nie otrzymuje zaproszenia do walki o mistrzostwo świata.
– Rozważając temat dzikich kart, zawsze trzeba pamiętać, że czasem są zawodnicy, którzy należą do czołówki światowej, a w trakcie sezonu zmagają się z kontuzjami. Najlepszym przykładem jest Martin Vaculik, któremu nie było dane powalczyć o czołową szóstkę na koniec roku – mówi nam Jacek Gajewski, były menedżer klubów z Torunia i Częstochowy, ekspert żużlowy.
ZOBACZ WIDEO Żużel. “To jest ogromny talent!”. Sparta wykonała świetną inwestycję
– Od kilku lat jednak obserwujemy sytuację, w której cykl Grand Prix jest nieco zabetonowany. W tej kwestii jest pewna uznaniowość. Nawet, gdy obowiązywała stara zasada i w cyklu utrzymywało się ośmiu zawodników, to następni w klasyfikacji otrzymywali dzikie karty. Gubi się przez to efekt świeżości. Zawsze tylko istnieje pytanie, ilu ewentualnie nowych zawodników mogłoby sobie poradzić w rywalizacji o mistrzostwo świata – dodaje Gajewski.
W takim razie, kto mógłby gwarantować odpowiedni poziom sportowy w Grand Prix? – Gdyby od razu poszukać żużlowców, którzy mogliby wprowadzić świeżość, to można tutaj wymienić Dominika Kuberę i Jacka Holdera. Kubera w drugiej części sezonu świetnie prezentował się z dziką kartą na torze w Lublinie i dodatkowo w Szwecji jako rezerwowy także spisał się bardzo dobrze. Jack Holder zanotował z kolei kolejny udany sezon, co potwierdził w PGE Ekstralidze. Niestety z Dominikiem sprawa wygląda tak, że o nieprzyznaniu dzikiej karty zadecydowały kwestie geograficzne, bo w cyklu mamy już czterech Polaków – dodaje Gajewski.
Mimo wielu rozważań znamienne jest, że w 2022 roku w Grand Prix pojawią się tylko trzy nowe twarze względem minionego sezonu. To Mikkel Michelsen (mistrz Europy) oraz zawodnicy premiowani awansem z Grand Prix Challenge, czyli Paweł Przedpełski oraz Patryk Dudek. Nasz rozmówca uważa, że można dokonać większej rotacji.
– Być może trzeba zmienić system eliminacji, aby zmniejszyć uznaniowość. Można np. zwiększyć liczbę zawodników przechodzących do Grand Prix z cyklu SEC. Te rozgrywki obejmują cztery turnieje, a obecnie tylko mistrz Europy otrzymuje przepustkę do walki o mistrzostwo świata – kończy.
Czytaj także:
Skład Falubazu na sezon 2022 nie jest zamknięty? Klub pracuje nad jeszcze jednym transferem
Rafał Dobrucki dokonał zmiany! Są składy na finał Speedway of Nations!
Zgłoś błąd
WP SportoweFaktySGP/IMŚ
Żużel
Polska
Jacek Gajewski
Patryk Dudek
Mikkel Michelsen
Paweł Przedpełski
Żużel w Europie
Jack Holder
Dominik Kubera
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS