A A+ A++

W tym roku 28 tys. biegaczy pobiegło, by pomóc osobom z niepełnosprawnością ruchową i dać im szansę na lepsze życie. A ta szansa to nowe protezy, wózki, rehabilitacja z fizjoterapeutami i wsparcie psychologów. Oto historia charytatywnych sztafet, która zaczęła się w 2012 roku.

Poland Business Run to galaktyka zaangażowanych osób: tych, którzy pomagają i tych, którym się pomaga, i którzy… bardzo często zaczynają pomagać dalej. Ich historie mieszają się od dziesięciu lat. Przeczytajcie, co mają do powiedzenia.

Kraków, rok 2012

To wtedy doszło do spotkała grupy osób z różnych środowisk i powstała wizja… – Zaczęło się od prostego pomysłu: ludzie lubią biegać – zróbmy biegi! Mieliśmy razem pomagać ludziom dosłownie stawać na nogi, czyli zbierać pieniądze na protezy dla podopiecznych fundacji – wtedy jeszcze “Poza Horyzonty”. Zaczynaliśmy skromnie, bo pamiętam, że na naszym pierwszym spotkaniu zakładaliśmy, że zorganizujemy bieg może na dwieście osób… Ale pomysł rósł – wspomina Przemek Berendt, założyciel i prezes Talent Alpha, jeden z inicjatorów Poland Business Run, wtedy związany z Luxoftem.

Okazało się, że pracownicy korporacji szukali ciekawej i integrującej aktywności dla firm. Brakującym fragmentem układanki okazał się charytatywny cel, dzięki któremu zapał wzrósł, a na pomyśle się nie skończyło.

– Moi pracownicy w UBS zaczęli zgłaszać, że chcieliby pobiec w profesjonalnym, ulicznym biegu i pytać, czy firma mogłaby taki zorganizować. Akurat wtedy przyszli do mnie z opowieścią o swoich działaniach przedstawiciele fundacji i podbili moje serce. Zacząłem myśleć co by było, gdybyśmy mogli pogodzić te dwa interesy? Z jednej strony – dać ludziom bieg na poziomie, z drugiej zebrać pieniądze na pomoc potrzebującym – opowiada Tony Roberts-York, dyrektor operacyjny w Talent Alpha, jeden z inicjatorów biegu Poland Business Run, wówczas związany z krakowskim oddziałem UBS.

Z Placu Szczepańskiego na Rynek Główny

– Jak sobie pomyślę, że na początku chcieliśmy zrobić bieg na 300 osób wokół Plant Krakowskich… Na szczęście wmieszała się Magdalena Sroka, wówczas wiceprezydent Krakowa, wniosła rozmach i wizję, pomogła wszystko zorganizować. Przy wsparciu mojego zespołu Radisson Blu robiliśmy to zupełnie od zera, ale z nieprawdopodobnym zaangażowaniem. To była robota ponadetatowa. Stworzyliśmy koncept, który działał na tyle dobrze, że w tym pierwszym roku pobiegło z nami 1025 osób. Musieliśmy w ostatniej chwili przenieść start biegu z Placu Szczepańskiego na Rynek Główny! – uśmiecha się Wojtek Liszka, prezes Z-Factor, kolejny pomysłodawca Kraków Business Run 2012.

Powiązanie ciekawej aktywności dla firm z możliwością pomocy realnym osobom dodało organizatorom skrzydeł i okazało się strzałem w dziesiątkę. Zaproponowana forma połączenia pracowników firm w 5-osobowe sztafety wniosła walor integracyjny i… na jednej edycji się nie skończyło.

– Celem inicjatywy było uwolnienie niezwykłego potencjału i energii pracowników firm, którzy chcieli pomagać innym – mówi Michał Stępień, UBS Country Head Poland, który wspiera bieg od lat, zgłaszając drużyny i wchodząc co roku w rolę sponsora strategicznego biegu. – Dla mnie najciekawszy był zdecydowanie aspekt tzw. “teamworku”, który przenieśliśmy wprost ze świata korporacji. Łączymy się w drużyny, ale też współpracujemy, jako firmy czy miasta, dla idei lepszego świata, a wysiłek wkładany w organizację imprezy, zwraca się wielokrotnie. Zyskują zarówno beneficjenci, jak i biegacze, firmy i organizacje, a także wspaniali wolontariusze, którzy pomagają w przygotowaniu biegu – dodaje.

Biznes uczy się pomagać

Aspektem charytatywnym i zarządzaniem projektem zajęła się Agnieszka Pleti, która jako jedyna z pomysłodawców Poland Business Run do dziś w fundacji o identycznej nazwie odpowiada za jego organizację.

– Dziesięć lat temu organizacje pozarządowe były traktowane po macoszemu: “może dobrzy ludzie, ale skuteczni i zorganizowani to oni nie są” – słyszałam. Bardzo mi zależało, żeby zmienić ten wizerunek. A że jestem bardzo zadaniowa – zaczęłam sprawdzać, co jest potrzebne, żeby efektywnie działać, tak, żeby to miało sens. Przy okazji zaraziłam tym pomocowym działaniem różne osoby – mówi Agnieszka Pleti, prezes Fundacji Poland Business Run.

– Na swojej ścieżce spotkałam cudownych, a przy okazji wysoko postawionych i kompetentnych ludzi, którzy rozumieli ten rodzaj myślenia. Dzięki entuzjazmowi, biznesowemu podejściu oraz odważnej wizji – to szło dalej. Jako fundacja nauczyliśmy się wielu biznesowych ścieżek, rozwiązań, korporacyjnych ułatwień – m.in. korzystania z narzędzi, o których do tej pory jako organizacja pozarządowa nie mieliśmy pojęcia. Z kolei biznes od lat dziękuje nam za możliwość pomagania konkretnym ludziom, pokazania im, czego inni potrzebują i tego, jak tę potrzebę wypełnić – uśmiecha się organizatorka.

Konkretni ludzie potrzebują konkretnego wsparcia

Poland Business Run od początku pokazywał historie konkretnych ludzi. To sprawiało, że działania były transparentne: pieniądze były potrzebne dla beneficjentów znanych z imienia i nazwiska. Można było ich zobaczyć na scenie. Każda z tych osób to inna historia.

Dla Mateusza Krzeszczyka, młodego rolnika, który stracił nogę w wypadku, kiedy miał 9 lat, biegło w Poland Business Run jego technikum.

– Tego, jakie to jest uczucie, kiedy dzwoni Fundacja i chce pomóc, nie da się opisać w słowach. Na pewno piękne. I jak się patrzy na tych biegnących kolegów i koleżanki. Szkoła tak się postarała, że aż podstawiła autobus i wszyscy pojechali do Lublina, gdzie się odbywał bieg. My pojechaliśmy z tatą i mamą osobno… Pewnie, że rodzice płakali. To przecież jest kupa szczęścia taka pomoc, tak duże wsparcie finansowe. Że są ludzie, którzy chcą tak po prostu zrobić coś dobrego, i tę pomoc niosą – wzrusza się Mateusz, beneficjent Lublin Business Run 2017.

Dzięki protezie może pracować: we troje z rodzicami mają pięćdziesiąt sztuk bydła i ziemię, pola obsiewają pszenicą, żytem, owsem, kukurydzą na kiszonki. – Robota jest cały czas, od rana do wieczora – mówi Mateusz, który dzięki nowej protezie może bez przeszkód zajmować się gospodarstwem.

Proteza “na co dzień” dla paraolimpijki z Tokio

Beneficjentką Poland Business Run jest także dwudziestoletnia Faustyna Kotłowska – paralekkoatletka specjalizująca się w konkurencjach rzutowych, medalistka i rekordzistka mistrzostw świata i Europy. Reprezentowała Polskę podczas Igrzysk Paraolimpijskich Tokio 2020. W wyniku wypadku komunikacyjnego straciła nogę. Dzięki Poland Business Run kupiła protezę “na co dzień”, nie do uprawiania sportu.

– Obydwie są dla mnie bardzo ważne: w tym roku skończyłam szkołę i dzięki PBR nie byłam na lekcjach ani razu bez protezy. Protezy nie są tanie, a jak się dorasta, to trzeba je często zmieniać. A skąd w wieku 19-20 lat znaleźć 30 tysięcy tysięcy złotych? – pyta Faustyna, beneficjentka biegu w 2020 r.

Pani Bożena odrzuciła kule

Osoby, którym pomagają biegacze to jednak nie tylko młodzież. Bożena Kaczorowska, emerytka, otrzymała wsparcie na wielu płaszczyznach.

– Na turnusach rehabilitacyjnych dofinansowanych przez PBR nabrałam pewności siebie i pozbyłam się zahamowań, które pojawiły się, kiedy po amputacji części stóp nie mogłam chodzić czy utrzymać równowagi. Na pierwszy turnus pojechałam o kulach – a wróciłam już bez! Prawdę mówiąc, to zapomniałam o mojej niepełnosprawności, bo mam na co dzień do czynienia z ludźmi – również niepełnosprawnymi – którzy są wysportowani, pełni wigoru, radości. Mają takie osiągnięcia w życiu, że mnie się to udziela i jakoś kompletnie nie czuję się na ten mój PESEL – śmieje się beneficjentka biegu Łódź Business Run 2016.

Tę pomoc i energię Bożena oddaje, będąc jedną z Trenerek Wsparcia – czyli wykorzystuje swoje doświadczenia i umiejętności zdobyte na specjalnym, organizowanym przez Fundację PBR kursie, by pomagać osobom po amputacjach ze swojego regionu. Dostarcza informacje, a czasami po prostu ratuje życzliwością i sercem.

Sama straciła nogę, teraz pomaga innym

Pierwszą osobą z Fundacji Poland Business Run, z którą mają do czynienia beneficjenci, jest Klaudia Kaniewska, koordynatorka Działu Wsparcia, która sama jest osobą po amputacji.

– Informuję, co należy zrobić, by starać się o dofinansowanie, jakie formalności trzeba załatwić. Ale też daję wsparcie psychiczne. Nie jestem z wykształcenia psycholożką – jeśli trzeba, odsyłam do współpracujących z nami specjalistów – ale mogę być dla tych osób pomocna, choćby korzystając z własnego doświadczenia, bo czasem łatwiej jest rozmawiać z kimś w podobnej sytuacji. Mogę też taką osobę skierować do jednego z naszych Trenerów Wsparcia – tłumaczy Klaudia Kaniewska.

Piątki najbardziej podnoszą na duchu

Wsparcie psychologiczne jest stałym elementem turnusów rehabilitacyjnych, organizowanych w krakowskim Centrum Rehabilitacji Znowu w Biegu, placówce, która powstała z inicjatywy PBR. To pierwszy w Polsce ośrodek skupiony na pacjentach po amputacji w Polsce.

– Czasami pacjent przyjeżdżał i mówił, że on właściwie nie ma nadziei, że będzie lepiej. Że był już na tylu rehabilitacjach, że już tyle w życiu przeszedł, że nie spodziewa się wiele po tym naszym centrum. I potem ten sam pacjent pod koniec turnusu, w piątek, przy uroczystym pożegnaniu nie mógł uwierzyć w rezultaty i pytał, co zrobić, żebym mógł do nas wrócić. Piątek zawsze mnie podnosi na duchu, taka jestem wtedy pełna podziwu dla tego, co stworzyliśmy, dla Agi Pleti, która to wymyśliła – mówi dr Agnieszka Wnuk-Scardaccione, kierowniczka rehabilitantów w Centrum Znowu w Biegu.

120 km na jednej nodze przez góry

Z podobnymi sytuacjami ma do czynienia Tomek Deroń, który zajmuje się organizacją wyjazdów turystycznych dla beneficjentów – górskimi wyprawami aktywizacyjnymi dla osób z niepełnosprawnościami. Często wspomina chłopaka, który z pomocą wolontariuszy, wsparciu ludzi, którzy byli przy nim, przeszedł 120 kilometrów przez góry na jednej nodze.

– Kiedy moja przygoda z Fundacją się zaczęła, byłem na życiowym zakręcie: w dołku psychicznym, czułem się jak katastrofa. I nagle spotkałem się z ekipą ludzi, którzy – mówiąc bez ogródek – bez nóg, bez rąk chcieli iść w góry, biegać, żyć, doświadczać świata. Wtedy tak sobie pomyślałem, że nie mam na co narzekać, że moje problemy w porównaniu do wyzwań tych ludzi, którzy na co dzień muszą uczyć się życia na nowo, to nic. Ten moment pchnął mnie, całe moje życie do przodu, zmienił diametralnie nastawienie. Zacząłem inaczej patrzeć na to, z czym w życiu się przychodzi mierzyć i borykać – opowiada Tomek Deroń.

Rynek Główny wypełniony biegaczami

– Nigdy nie zapomnę ostatniego, przed pandemią, biegu w Krakowie. Jest takie zdjęcie z drona, ukazujące cały Rynek Główny po brzegi wypełniony ludźmi… To jest coś fantastycznego – wspomin … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZarzuty dla aukcyjnego oszusta
Następny artykuł​Dlaczego Sousa nie powalczył o Fabiańskiego?