11 minut temu
Na inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy piłkarek ręcznych reprezentacja Polski pokonała w Opolu Litwę 36:22. Kolejny mecz “Biało-Czerwone” zagrają już w niedzielę, kiedy to zmierzą się na wyjeździe ze Szwajcarią.
Na inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy piłkarek ręcznych reprezentacja Polski mierzyła się w Opolu z Litwą. Po raz ostatni “Biało-Czerwone” gościły w tym jednym z najstarszych miast w Polsce ponad 50 lat temu. Jednak tylko raz rywalizacja toczyła się o punkty. 25 kwietnia 1971 Norweżki w kwalifikacjach mistrzostw świata wygrały 11:6.
Faworytkami starcia w opolskiej “Stegu Arenie” było Polki, choć przed meczem trener Arne Senstad mówił i pokorze, którą muszą zachować jego podopieczne, żeby nie powtórzył się scenariusz z dwumeczu z Austrią, który “Biało-Czerwone” przegrały, choć to ich wskazywano jako główne faworytki.
W naszej reprezentacji zabrakło kilku zawodniczek. Z powodu kontuzji powołania nie dostała Joanna Szarawaga, z kolei Joanna Drabik zrezygnowała z gry w kadrze, choć kibice wierzą, że to tylko chwilowa decyzja i obrotowa wróci jeszcze do gry w narodowych barwach. Niestety wydaje się, że takiej nadziei nie ma już w przypadku Karoliny Kudłacz-Gloc. Dotychczasowe kapitan drużyny nie została powołana przez Senstada i po jej wypowiedziach można sądzić, że to koniec reprezentacyjnej przygody.
Mimo kłopotów ze składem Iwona Niedźwiedź, była reprezentantka kraju a obecnie ceniona komentatora, w rozmowie z Interią przekonywała, że nie ma powodów do obaw. – Nie można też biadolić, trzeba grać takim składem, jaki jest. Rywal nie jest najmocniejszy. Nie mierzymy się z Rosjankami. Jeśli chodzi o najbliższe mecze, ten skład powinien sobie z tym brakiem spokojnie poradzić.
Wtórowała jej również Natalia Nosek, która wierzyła nie tylko w ogranie Litwinek, ale i Szwajcarek, z którymi zagramy za kilka dni. – Nastroje są bojowe. Jesteśmy głodne gry. Chcemy dwóch zwycięstw, mamy potencjał, żeby to osiągnąć. Patrząc pod względem umiejętności indywidualnych, na to, jakie mamy zawodniczki, jesteśmy w stanie sięgnąć po komplet punktów – powiedziała zawodniczka.
Również i w zespole Litwy trener Karolis Kaladinskas nie mógł skorzystać ze wszystkich swoich zawodniczek. Nasze rywalki w Opolu zameldowały się w okrojonym, czternastoosobowym składzie. Mimo to na rozgrzewce były
“Bialo-Czerwone” na parkiet wyprowadziła nowa kapitan Monika Kobylińska, zastępująca Kudłacz-Gloc. Trener Senstad zdecydował się również zostawić na trybunach bramkarkę Monikę Maliczkiewicz i obrotową Zuzannę Ważną.
Nasza drużyna zaczęła to spotkanie znakomicie i już po upływie siedmiu minut prowadziła 5:0. Przyczyniła się do tego znakomita gra w obronie naszej drużyny, a przede wszystkim kapitalnie broniąca Adriana Płaczek, która stanowiła dla Litwinek zaporę nie do przejścia. Po szybkich zagraniach Kingi Achruk po dwa trafienia zaliczyły Magda Balsam oraz Dagmara Nocuń, jedno dołożyła Sylwia Matuszczyk i trener rywalek postanowił wziąć czas.
Na półmetku nasza drużyna prowadziła 9:3. W nasze szeregi wkradło się lekkie rozluźnienie i stąd bramki dla rywalek. Mimo to wciąż to w naszej drużynie widać było więcej jakość. Podanie za plecami Marty Gęgi, którego nie powstydziłby się znany z parkietów NBA Jason Williams, po którym padła bramka zdobyta przez Nocuń, wywołało gromkie brawa na hali w Opolu. Bardzo dobrze dobrze prezentowała się Sylwia Matuszczyk, pokazując, że w tej chwili to ona jest obrotową numer jeden w naszej kadrze.
W 19. minucie o czas poprosił trener Senstad, bo choć prowadziliśmy 12:6, to zaczynało przydarzać nam się zbyt wiele niedokładności i Norweg postanowił zareagować zawczasu. I to poskutkował. Świetnie do gry wprowadziła się Natalia Nosek, która dwukrotnie popisała się atomowym rzutem z dystansu, a na dodatek rywalki złapały dwuminutową karę, po której zdecydowały się wycofać bramkarkę, co poskutkowało utratą dwóch bramek z rzędu.
Po chwili na dwie minuty na ławkę kar powędrowała debiutująca w reprezentacji Aleksandra Dorsz, ale rzut karny obroniła Płaczek, po raz kolejny pokazując, że w opolskiej hali to ona decyduje, kiedy “zamykamy”. W 26. minucie powtórzyła zresztą ten wyczyn, a na ławce litewskiej drużyny można było zobaczyć tylko opuszczone głowy i spore zniechęcenie.
Niestety frustracja naszych rywalek poskutkowała większą brutalnością w ich grze. Po ataku na twarz mocno ucierpiała Nosek, która musiała zejść z parkietu, a czerwoną kartką ukarana została Greta Kavaliauskaite i trener Kaladinskas miał do dyspozycji już tylko trzynaście zawodniczek.
W samej końcówce błysnęła świetną akcją Romana Roszak i do przerwy schodziliśmy z prowadzenie 22:12. Dziesięć bramek różnicy odzwierciedlało to, co działo się na boisku. Polki mogły obawiać się tylko swojej własne dekoncentracji, bo zawodnic … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS