„Rosja ogłasza odwet przeciw niemieckim mediom – Putin planuje zemstę!” – huknął bulwarowy „Bild” w tytule doniesienia o „wojnie informacyjnej między Niemcami a Rosją”. O co poszło? O zablokowanie przez platformę YouTube niemieckojęzycznych kanałów kremlowskiej tuby propagandowej (Russia Today Deutsch (RT DE). Rządowi w Berlinie od dawna nie podobało się medialne panoszenie się w Niemczech i wpływ Rosjan na kształtowanie opinii publicznej w Bundesrepublice, co znalazło wyraz m.in. w raporcie Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji już 2018 roku – tenże określił RT DE mianem „jednego z najważniejszych graczy” Kremla. Rosyjska stacja uruchomiła swoje studio w berlińskiej dzielnicy Adlershof, udało jej się także pozyskać do pracy niemieckich dziennikarzy. Ale „dobrze” już było… Gdy w tym roku niemieckie banki gremialnie odmówiły rosyjskiemu nadawcy otwarcia kont biznesowych, rosyjski rząd oskarżył Niemców o „gwałcenie wolności słowa”, o „selekcje informacji” i „tłumienie prawdy”. Zdaniem korespondenta Deutschlandfunk Thielko Griessa w Rosji i na Białorusi, jest to „snucie teorii spiskowych dla przykrycia coraz gorszych warunków pracy niemieckich wysłanników w Moskwie”.
Kto zaczął tę wojnę jest już bez znaczenia. Dużo wcześniej Rosjanie wywłaszczyli i wygnali Niemców z rosyjskojęzycznych mediów i mocno dali się we znaki niemieckim fundacjom. Dziś fakty są takie, że to amerykański YouTube blokuje: najpierw zawiesił okresowo jeden z kanałów RT DE za – jak oficjalnie uzasadniono – „szerzenie dezinformacji w związku z koronawirusową pandemią” (że to pic na wodę fotomontaż), a gdy Rosjanie przenieśli nadawanie swych treści do drugiego kanału tejże stacji (DFP), podjęto decyzję o bezterminowym usunięciu obu nadawców z internetowej platformy.
Aby ominąć wymóg koncesji medialnej w Niemczech, Rosjanie wpadli na pomysł i podjęli starania o uzyskanie licencji w Luksemburgu. Równocześnie rosyjski rząd zwrócił się do Google o zniesienie blokady swych niemieckojęzycznych redakcji i zagroził zablokowaniem YouTube w Rosji.
Rzecz oczywista, rzecznik rządu federalnego Steffen Seibert energicznie zaprzecza, jakoby Niemcy, szanujący i miłujący wolność słowa podobnie jak Rosjanie, mieli coś wspólnego z decyzją Google o usunięciu niemieckojęzycznych kanałów RT DE. Na nic jednak zdało się tłumaczenie reprezentanta gabinetu kanclerz Angeli Merkel, „Kreml jest wściekły” i „szaleje”, doniósł „Bild” o reakcji w Moskwie. Rosyjskie MSZ ostrzegło, że zwróciło się do odpowiednich instytucji o „przygotowanie działań odwetowych wobec platformy YouTube i niemieckich mediów”.
„Już nie mogę się doczekać wydania zakazu działalności w mojej ojczyźnie dla Deutsche Welle i innych niemieckich mediów, oraz zamknięcia biur telewizji ARD i ZDF w Rosji”
– skomentowała redaktor naczelna Russia Today Margarita Simonowna Simonjan. Zamknięcie tej – jak mawia się w Niemczech – „tuby propagandowej prezydenta Władimira Putina” chwalą politycy wszystkich niemieckich partii, prócz prorosyjskiej Alternatywy dla Niemiec. Rzeczniczka Zielonych do spraw mediów Margit Stumpp opowiedziała się nawet za cenzurowaniem „dezinformacji w internecie”.
Co będzie dalej? Jak poinformowała wczoraj redakcja RT DE na stronie internetowej, „w najbliższym czasie nasze materiały będą przekazywane w formie pisemnej”. I są, np. o powyborczym klinczu w Niemczech, czy zmasakrowaniu Żyda w Hamburgu przez neonazistów.
Już samo złożenie przez rosyjskiego nadawcę wniosku o licencję w Luksemburgu wywołało napięcia pomiędzy księstwem a Niemcami. Formalnie ów wniosek został złożony przez państwową „TV Novosti”, pod której przykrywką ukrywa się RT DE, twierdzą Niemcy; plan zakłada nadawanie przez satelitę programów dla niemieckojęzycznego obszaru bezpośrednio z Moskwy. Jeśli Niemcy nie dogadają się z Luksemburgiem w sprawie uniemożliwienia koncesji dla Rosjan, „wówczas zostaje nam jeszcze Komisja Europejska”, zapodał szef Europejskiej Grupy Regulatorów ds. Audiowizualnych Usług Medialnych (ERGA), niemiecki prawnik Tobias Schmid. Jak można się zatem spodziewać, dalszy ciąg niemiecko-rosyjskiej wojny informacyjnej nastąpi. Rzecznik Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), do spraw polityki medialnej Thomas Hacker pomstuje:
„Ten kremlowski oddział powinien być już wcześniej zamknięty za szerzenie dezinformacji i destabilizację naszego porządku demokratycznego – Russia Today DE jest ewidentnym narzędziem propagandowym Kremla przeciwko naszemu wolnemu i pluralistycznemu społeczeństwu”.
W tym kontekście aż chciałoby się coś dodać o niemieckich „narzędziach propagandowych” nie tylko w naszym kraju, ale to już inny temat… Poza tym, jak pisał Henryk Sienkiewicz w „W pustyni i w puszczy”: „jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy”…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS