COVID to ściema i plandemia. Po co się szczepić, skoro nawet lekarze tego nie robią? – takie m.in. opinie krążą w Internecie. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to ze szczepieniami w naszej lokalnej służbie zdrowia jest.
W szpitalu w Biłgoraju dotychczas w pełni zaszczepionych było ok. 70 procent personelu. Kto się na to nie zdecydował?
REKLAMA
Czytaj także: Darmowe szczepienia przeciwko grypie. Gdzie je wykonać?
– Wśród lekarzy były to dosłownie pojedyncze przypadki, w tej grupie, która zabezpieczyć się przeciwko COVID-19 nie chciała dominowały pielęgniarki. Nie chcę komentować motywacji tych osób, bo kompletnie tego nie rozumiem – mówi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor szpitala. Sam wątpliwości co do zasadności szczepień nie miał żadnych. I zrobił to tak szybko, jak tylko mógł. W ostatnią środę, bo minęło już pół roku od drugiej dawki, przyjął przypominającą.
Czytaj także: Mało młodych szczepi się przeciwko COVID-19
Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w Tomaszowie Lubelskim. – Jeśli chodzi o personel medyczny, czyli lekarzy i pielęgniarki, to dotąd dwie dawki przyjęło niemal 100 procent osób. Jeśli wziąć pod uwagę wszystkich pracowników, to poziom zaszczepienia sięga mniej więcej 85 procent – mówi Izabela Parkot, koordynatorka szczepień w tomaszowskim szpitalu. Dodaje, że medyków na dawkę przypominającą namawiać nie trzeba. – Zainteresowanie jest właściwie takie samo, jak było, gdy program szczepień ruszył. I ci, którzy zaczęli się szczepić na początku roku, już w tym momencie trzecią dawkę przyjmują – dodaje nasza rozmówczyni.
A jak jest w Hrubieszowie i w szpitalach w Zamościu? Szczegóły w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS