Legalne procedury uzyskania statusu uchodźcy, czy azylu w Polsce, stoją przed imigrantami otworem. Łukaszenka celowo znosi wizy z Pakistanem, RPA i Jordanią, by ludzie stamtąd szturmowali polskie granice. I to jest możliwe, ale legalnie.
Jak alarmuje Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji w tygodniku „Sieci”, w ostatnich dniach zapadły decyzje o wprowadzeniu ruchu bezwizowego z kolejnymi krajami bliskiego wschodu i Afryki, w których przebywają uchodźcy z Afganistanu, czy Syryjczycy. Białoruskie linie lotnicze otwierają kolejne połączenia z Bejrutem, Damaszkiem, Turcją. Z Iraku już dziś lata kilka samolotów dziennie.
Część migrantów podróżuje jednak najpierw do Moskwy, a potem, wypchanymi po brzegi autobusami, wiezieni są do Mińska i dalej, pod granicę. Dostają, jak sami już wyznają, choćby na opozycyjnych białoruskich portalach, polecenia, by iść przez bagna i znają się już w Unii Europejskiej. Często nie mają nawet świadomości, że po drodze jest Polska. I że nie tak łatwo przekroczyć granicę bez odpowiednich dokumentów.
Cała narracja opozycji o braku humanitaryzmu rozbija się o jeden argument. Prawny. Ci ludzie mają przecież pełne prawo zawnioskować o azyl, czy status uchodźcy w polskim konsulacie, jeżeli to Polska jest celem ich podróży. Często nie jest. Ale i wówczas, muszą spełniać warunki ustawy.
Problem w tym, że to najczęściej nie są ludzie, którym się azyl, czy status uchodźcy należy. Nie uciekają bezpośrednio z terenów zagrożonych wojną, mają wizy turystyczne do Białorusi. Tam przebywają legalnie. Tam również nie grozi im bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Cyniczna gra Łukaszenki i jego ludzi polega na tym, by zwabić tych ludzi i przerzucić ich przez granicę. To gra służb i próba sił, o której informowano już niejednokrotnie. Białoruś chce sprawdzić, na ile Polska jest odporna, jak sprawdzają się służby w sytuacji kryzysowej. Na ile szczelne są unijne granice.
Początkowo Łukaszenka dostrzegł słabość na granicy w Litwą i to tam wysyłano największą liczbę migrantów. Obecnie coraz więcej wysyła się do Polski, bo i tutaj udaje się grać na destabilizację państwa polskiego. Problem w tym, że na Litwie opozycja zarzucała rządowi opieszałość i zbyt mało skuteczne działanie w ochronie granic. Dalej, Litwini obawiali się nawet powtórki z historii i utraty niepodległości, dostrzegając w kryzysie migracyjnym znamiona wojny hybrydowej, która może poprzedzać bezpośredni atak.
Polska opozycja atakuje rząd, bo ten strzeże granic i nie chce grać w grę Łukaszenki. Warto, by i opozycja znad politycznych pobudek własnych, zobaczyła także interes własnego państwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS