Czechowicom-Dziedzicom lada dzień zabrakłoby pieniędzy na opłacenie firmy zajmującej się wywozem odpadów. Radni zdecydowali więc, by podnieść stawkę aż do 30 złotych od jednego mieszkańca na miesiąc. Szok wywołały sugestie radnych PiS-u, jakoby odpady mogły być nieuczciwie ważone. Domagają się więc drobiazgowych kontroli i krytykują burmistrza, że jakoby miał dopuścić do podpisania niekorzystnej umowy.
14 września Rada Miejska w Czechowicach-Dziedzicach zdecydowała o podwyższeniu cen za odbiór śmieci. 12 radnych było za, a 7 przeciw. Uchwała już weszła w życie. Mieszkańcy – w dobie szalejącej inflacji – będą musieli przełknąć więc kolejną gorzką pigułkę.
Stawka opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi wzrosła o 4,5 złotego i wynosi 30 złotych od mieszkańca. Przypomnijmy, że ustawowa stawka maksymalna wynosi wynosi 38,38 zł miesięcznie. Jednocześnie wzrosła stawka tzw. opłaty podwyższonej za gospodarowanie odpadami komunalnymi, jeżeli właściciel nieruchomości nie wypełnia obowiązku zbierania odpadów komunalnych w sposób selektywny. Wynosi aż 90 złotych. Do tej pory pobierano 76,5 złotego.
Podwyżki to wynik zapaści związanej z finansowaniem gospodarki odpadami. 30 listopada ubiegłego roku gmina wybrała najkorzystniejszą ofertę wykonawcy, który świadczy usługi w zakresie odbioru i zagospodarowania odpadów. Umowa opiewała na 12 milionów złotych. Po zmianie przepisów, rozliczenie z wykonawcą już nie odbywa się ryczałtowo, co pozwalało zaplanować budżet na cały okres umowy. Obecnie rozlicza się z wykonawcą na podstawie wagi odpadów. A ta okazała się być dużo wyższa niż można się było spodziewać. „Na podstawie faktur za okres od stycznia do lipca 2021 roku złożonych przez firmę świadczącą usługę odbioru i zagospodarowania odpadów komunalnych stwierdza się, że zabezpieczone środki na wykonanie umowy są niewystarczające. Średnia wysokość faktur, jakie wpłynęły w tym okresie wynosi 1 285 492 złote miesięcznie, co w przeliczeniu na jednego mieszkańca daje stawkę w wysokości 31,35 złotego. Oznacza to, że zabezpieczone środki ulegną wyczerpaniu już w październiku tego roku i zabraknie środków na pokrycie kosztów funkcjonowania systemu w kolejnych miesiącach” – alarmowali urzędnicy przed sesją.
Projekt uchwały wprowadzający tak znaczne podwyżki z miejsca chciał zdjąć z obrad radny Wojciech Leśny z Prawa i Sprawiedliwości, choć ów projekt był nie tylko najważniejszym, ale i jedynym wcześniej przygotowanym na wrześniową sesję. Jego wniosek jednak przepadł, bo wycofania projektu chciało tylko 4 radnych, tyluż wstrzymało się od głosu, a 11 chciało poddać go pod głosowanie.
Ostateczną decyzję poprzedziła burzliwa dyskusja, podczas które podano w wątpliwość rzetelność rozliczania się przez wykonawcę. Ciężkie działa wytoczył Wojciech Leśny. – Wysokość faktur wpływających do urzędu miasta budzi nasze wątpliwości ze względu na sposób ważenia odpadów, które trafiają do operatora i przez niego mają być należycie ważone. Nie została przeprowadzona żadna kontrola ze strony urzędu. Proponujemy, by burmistrz zlecił pełną i drobiazgową kontrolę procesu ważenia, a na tej podstawie renegocjował dotychczasowe faktury. Jeśli to zostanie wykonane, będziemy w stanie podjąć dyskusję na temat wysokości dodatkowych opłat albo, kto wie, być może kontrola wykaże jeszcze większe nieprawidłowości… – mówił radny, dodając, że być może trzeba będzie wtedy podyskutować o… obniżeniu stawki.
Wsparł go klubowy kolega Mariusz Sekta. – Przyjęto zawyżone stawki. W Pszczynie są o jedną trzecią niższe od stawek naszego operatora – stwierdził. I dodał, że ryzyko finansowe w żaden sposób nie dotyczy operatora, tylko jest ono scedowane wyłącznie na mieszkańców. Stwierdził przy tym, że umowa była źle negocjowana.
Te wypowiedzi zirytowały burmistrza miasta. – Nie ma mowy o jakichkolwiek negocjacjach, które mogłyby wyłonić operatora. To się odbyło w oparciu o prawo zamówień publicznych. To manipulacja i wprowadzanie opinii publicznej w błąd – zwrócił się do Mariusza Sekty, po czym skierował uwagę na Wojciecha Leśnego: – Niech pan radny wskaże, gdzie w umowie jest zapis, pozwalający nam na renegocjowanie! To próba stworzenia wrażenia, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co mogliśmy i nie dbaliśmy o interes publiczny.
– Mogliśmy odrzucić ofertę! Dlaczego jedyną opcją jest obciążenie obywateli? To niezwykle aroganckie w stosunku do mieszkańców. Rysuje się tu obraz niezwykłej uległości wobec przedsiębiorcy – nadal krytykował Mariusz Sekta.
– Reguły gry zmienił ustawodawca. Wcześniej ryzyko wzrostu ilości odpadów brał na siebie operator. Pocieszeniem jest to, że odpady nie trafiają do lasów, tylko są przekazywane do odbioru. Ale to kosztuje i tę cenę musimy zapłacić. Przerzucono to na nas i nie dano instrumentów, by wszcząć kontrolę – objaśniał szef miasta.
I to ostatnie zdanie zirytowało radnego Leśnego. – Chciałbym poznać zapis prawny, który uniemożliwia nam kontrolę. To już jest takie nadużycie intelektualne, że aż głowa boli. Pan ma obowiązek kontroli realizacji umowy. Jeśli pan nie zlecił kontroli, to jest to niedopełnienie obowiązków – grzmiał członek PiS-u.
– Nie powiedziałem, że nie mamy prawa kontroli, tylko że mamy niedostateczne narzędzia kontroli – sprostował burmistrz. A Iwona Szuler, kierownik biura gospodarki odpadami, uściśliła: – Nie możemy bywać codziennie w firmie i kontrolować procesu ważenia, bo przepisy nam na to nie zezwalają, natomiast prowadzimy kontrole doraźne i interwencyjne w terenie. Prowadzimy więc kontrole, ale w ograniczonym zakresie. Były w lutym, w marcu i w ubiegłym miesiącu. Na bieżąco śledzimy pracę śmieciarek w terenie.
Radny jednak uznał, że nie można traktować jako kontrolę czynności, która skończyła się notatką, a nie protokołem. – Chcemy wyciągnąć pieniądze od mieszkańców, nie mając pewności czy wszystko jest w porządku po stronie przedsiębiorcy. Coś jest „nie halo”! – denerwował się.
– Ustawa jest sknocona, mówiąc wprost, i to jest podstawa bolączek w samorządach. Mieszkańcy mówią, że oddają mniej śmieci. Nie widzimy podstaw, by usankcjonować tę podwyżkę z uwagi na fakt, że nie potrafimy zrozumieć, skąd takie skoki, których osobiście nie widzimy – tymi słowami, Radosław Hudziec, przewodniczący klubu Porozumienie Aktywni Mieszkańcy, wsparł kolegów z PiS-u.
Radny Andrzej Maj również mówił o „sknoceniu ustawy przez obecny rząd”. – Nie ten rząd rozpisał przetarg, wyłonił operatora, podpisał nienegocjowalną umowę, nie przeprowadził kontroli… To zrobił burmistrz – odparł Wojciech Leśny. – Ja nie mam prawa negocjacji. Ma pan długopis w ręku, więc niech pan to sobie zapisze, bo się to panu przyda – odgryzł się szef miasta. Dodał, że gmina jest pod tym względem „zablokowana prawnie” i jej rola mogła się tylko ograniczyć do ogłoszenia przetargu. – To są fakty, a pan się porusza w oparach absurdu i manipulacji – stwierdził. – To nie nasza wina – wsparł burmistrza Bartłomiej Fajfer, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej. I zaapelował, by nie przypisywać wykonawcy złej woli, choć uznał, że patrzeć mu na ręce jak najbardziej można.
Do tematu wrócimy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS