Rada Miejska w Michałowie poprosiła funkcjonariusza Straży Granicznej o przedstawienie informacji na temat sytuacji i podejmowanych działań na granicy polsko-białoruskiej. W ostatnim czasie na okolice tego 3-tysięcznego miasteczka zwróciły się oczy krajowych mediów. Wszystko przez duże grupy z dziećmi, które zostały zatrzymane podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy Polski z Białorusią. Jak opisano w reportażu Onetu, od pewnego czasu przemieszczają się one pomiędzy Polską i Białorusią.
– Te dzieci nie mogą chodzić, one wszystkie umrą w drodze, w lesie. Nie mamy jedzenia ani wody. Idziemy 40 kilometrów na Białoruś, tam nas łapią, biją i odsyłają do Polski. I tak w kółko między Polską a Białorusią! – miał wykrzykiwać mężczyzna zatrzymany razem z rodziną i przewieziony do Michałowa. Dzięki tłumaczowi udało się też ustalić, że jego dzieci mają rok, dwa, trzy, siedem i osiem lat.
Strażnik graniczny: Każdy powinien rozstrzygać w swoim sumieniu pewne kwestie
Dopytywany o podobne sytuacje major Piotr Dederko, który od 21 września pełni obowiązki zastępcy komendanta w Michałowie, zaczął od kilku zdań poświęconych mediom. – Każdy powinien rozstrzygać w swoim sumieniu pewne kwestie. Jesteśmy ludźmi myślącymi, czerpiemy w dużej mierze informacje z mediów, natomiast proponowałbym, aby każdy czerpiąc takie informacje naprawdę nad nimi się zastanowił. To taka uwaga natury ogólnej – zaznaczył na wstępie. – Powiem państwu szczerze: w ostatnim okresie ja prawie już nie oglądam żadnej telewizji. Nie dlatego, że nie chcę oglądać, tylko po prostu już nie mam na to czasu – przekazał.
„Drut kolczasty nie utrudnia jakoś bardzo przekraczania tej granicy”
Strażnik od razu wyjaśnił, że rozciągnięty na granicy drut kolczasty to zabezpieczenie niemalże iluzoryczne. – Może nie powinienem mówić, ale chcę, żebyście państwo w swojej świadomości mieli, że ta przeszkoda, która jest budowana przez wojsko, naprawdę nie utrudnia jakoś bardzo tym cudzoziemcom przekraczania tej granicy. Oczywiście, w jakiś sposób utrudnia. To dla nas jest jakieś ułatwienie, dlatego że to jednak trzeba pokonać. Żeby pokonać, to trzeba jakiś czas na to poświęcić. On nie jest może duży, ale mamy przypadki takie, że faktycznie żołnierze mają ten czas reakcji na granicy, żeby udaremniać tego typu przypadki przekroczeń – przyznał.
Dederko przekazał radnym, że Straż Graniczna jest uprawniona na mocy rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji do odprowadzania nielegalnych imigrantów do granicy. – Dochodzimy do takiego paradoksu. Odsądza sie tych funkcjonariuszy od czci i wiary, jesteśmy bombardowani różnymi epitetami itd. – żalił się. – Bo dużo się mówi o uchodźcach, ich prawach, wnioskach o nadanie statusu uchodźcy… Proszę sobie wyobrazić, że nie znam żadnego przypadku, żeby osoby przez nas zatrzymywane starały się o status uchodźcy w Polsce. Oni nie chcą u nas osiadać – zapewniał. – Nie wiem czy te osoby mają tego świadomość, ale jeżeli ktoś nie składa wniosku o status uchodźcy, to mamy prawo takie osoby do granicy zawracać i je zawracamy – dodawał.
Major Dederko: Funkcjonariusze nie są bezduszni
– Natomiast proszę też mieć w świadomości, że funkcjonariusze Straży Granicznej… przepraszam, mnie się może czasem głos łamać, bo ja jeżdżę dużo w teren i widzę dużo rzeczy, rozmawiam z funkcjonariuszami. Proszę uwierzyć, że funkcjonariusze nie są bezduszni. Każdy z funkcjonariuszy musi też w swoim sercu, w głębi przemyśleć pewne sprawy. Proszę natomiast mieć świadomość, że funkcjonariusz musi działać w granicach prawa, on ma jakieś rozkazy, on ma jakieś przepisy i on się tych przepisów musi trzymać. Nie mówię, że one są słuszne czy nie, mówię, że one są. i my na podstawie takich przepisów działamy – zapewniał zastępca komendanta SG w Michałowie.
Major Dederko opowiedział radnym historię nieprzytomnej kobiety, znalezionej obok drugiej na ulicy. Jak się okazało, razem z nią podróżowały jej dzieci, a kobieta nie wiedziała, gdzie się podziały. – Tam podróżowały dwie rodziny, w tych dwóch rodzinach było razem 11 dzieci. Udało się te rodziny odnaleźć, dzięki społeczeństwu dostaliśmy informacje. Znaleźliśmy te dwie rodziny z mężami tych pań. Proszę sobie wyobrazić szczęście tych ludzi – mówił. – Ja nie mam sumienia tych ludzi ludzi później wywieźć na granicę i wyrzucić. To są naprawdę ciężkie sytuacje. Zatrzymaliśmy te osoby, w niedługim okresie pójdą do ośrodka – poinformował.
Zastępca komendanta SG: Nie powiem, że proszę ich dowieźć do granicy
– W dniu dzisiejszym zatrzymaliśmy 18 osób, 12 z nich to dzieci, dwójka niemowlaków. Proszę państwa to nie są proste rzeczy. My nie jesteśmy bezduszni i ja w takich przypadkach nie powiem funkcjonariuszowi, że proszę ich dowieźć do granicy – podkreślał Dederko. – Wiele dzieci jest bez butów i bez czapek. Nie dlatego, że zgubiły. Ich rodzice zdejmują je i wyrzucają, żeby w ten sposób wzbudzić litość u funkcjonariuszy. To są rzeczy – proszę mi wierzyć – codzienne. Z takimi sytuacjami mamy do czynienia codziennie – mówił.
Zatrzymania przemytników
Przedstawiciel SG wspomniał też o skali zorganizowanego przemytu ludzi. – Zatrzymujemy mnóstwo osób, najczęściej obywateli Ukrainy albo osób z kartami pobytu niemieckimi, wywodzącymi się z Iraku, Afganistanu, Turcji. To są osoby, które za pieniądze przyjeżdżają i próbują tych nielegalnych imigrantów odebrać. Mamy bardzo dużo przypadów tego typu – zwrócił uwagę. Opowiedział też o niepotrzebnym angażowaniu służb medycznych.
Strażnik graniczny: Cudzoziemcy często „ściemniają”
– Do cudzoziemców permanentnie wzywane są karetki pogotowia. Na kilkanaście przypadków może dwa były takie, że faktycznie te osoby zostały przetransportowane do szpitala. Okazuje się, że w dużej mierze, nie chcę używać takiego słowa młodzieżowego, ale że cudzoziemcy „ściemniają”. To wywieranie presji na funkcjonariuszy, że ktoś jest chorujący, umierający itd. Są sytuacje, gdy ktoś umiera, ja tego nie neguję, ale mówię to pod kątem, że są pewne sytuacje, które należy przemyśleć, przeanalizować, nie ferować od razu wyroków – mówił.
Dederko: Pracuję w Straży Granicznej 29 lat, to przerosło moje wyobrażenia
– Pełnimy służbę jak potrafimy. Pracuję w Straży Granicznej 29 lat i nie mierzyłem się nigdy z sytuacjami, z jakimi się teraz mierzymy – mówił. – Jestem prawie równolatkiem tej Straży Granicznej, przeszedłem z nią całe moje życie. To, z czym tutaj mamy do czynienia od 4 miesięcy przerosło moje wyobrażenia, a mam bardzo dużą wyobraźnię – mówił. Placówka w Michałowie średnio w ciągu doby zawraca minimum 40 osób. Najwięcej mieliśmy po 120. To jest bardzo duże obciążenie funkcjonariuszy, to są liczby horrendalne – podkreślał Piotr Dederko.
Radni Michałowa organizują punkt pomocy potrzebującym
Na tej samej sesji michałowscy radni podjęli decyzję o utworzeniu specjalnego punktu, w którym możliwe będzie odbieranie ciepłych ubrań i posiłków w okresie jesiennym oraz zimowym. – Punkt doraźnej pomocy wychodziłby na przeciw aktualnym potrzebom. Przede wszystkim trzeba zabezpieczyć te osoby potrzebujące, których życie i zdrowie już niedługo w okresie zimowym byłoby w niebezpieczeństwie. W tym punkcie dostaliby ciepłą herbatę, koc, ciepłe ubranie, ciepłą zupę. Przy okazji zostałyby od razu zawiadomione służby – mówiła przewodnicząca. Podkreślono, że wspomniany punkt były przygotowany dla wszystkich osób potrzebujących, a nie konkretnych grup.
Czytaj też:
Fogiel: Polska opozycja osiągnęła dno. Spada na nią część odpowiedzialności za kryzys na granicy
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS