Chodzi o Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, której działanie Polska powinna była zawiesić. „Orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej muszą być przestrzegane w całej UE. Jest to konieczne do budowania i pielęgnowania niezbędnego wzajemnego zaufania zarówno między państwami członkowskimi, jak i obywatelami. Jesteśmy gotowi do współpracy z polskimi władzami, aby znaleźć wyjście z tego kryzysu” – napisała wówczas Věra Jourova na Twitterze.
Na ile jest w stanie zgodzić się Komisja Europejska?
Komisarz ds. sprawiedliwości, Didier Reynders, który wraz z Jourovą odpowiedzialny jest za praworządność, precyzował, że jego obowiązkiem jest zapewnienie ochrony niezależności sędziów europejskich. „W przeciwnym razie porządek prawny Unii Europejskiej mógłby być zagrożony, a podstawowe fundamenty UE mogłyby zostać zakwestionowane” – napisał Reynders w specjalnym oświadczeniu.
Ze słów Jourovej wynika, że cierpliwość Komisji Europejskiej wobec Polski jest na wyczerpaniu. Przełożenie o tydzień przez trybunał Przyłębskiej orzeczenia w sprawie wyższości prawa polskiego nad unijnym postrzegane jest jako w Brukseli jako zagranie na czas. Rząd PiS od lat stosuje wobec UE strategię przeciągania liny. Robiąc dwa kroki do przodu i krok wstecz testuje, na ile jest w stanie zgodzić się Komisja Europejska.
Ta strategia długo przynosiła efekt, bo w Brukseli do niedawna panowała spora pobłażliwość wobec Polski. Kilka miesięcy temu jeden z moich rozmówców, blisko związany z KE, tłumaczył mi, że to coś w rodzaju appeasementu. Nawiązał tym samym do polityki ustępstw prowadzonej w latach 1935–1939 przez brytyjskiego premiera Neville’a Chamberlaina, a później także przez rząd francuski premiera Édouarda Daladiera wobec hitlerowskich Niemiec. Zwolenniczką polityki ustępstw wobec Warszawy była szefowa KE Ursula von der Leyen. Podobnie jak odchodząca kanclerz Angela Merkel, była ona bowiem zdania, że konfliktów z Warszawą nie należy eskalować, bo Polska jest dużym i ważnym członkiem Unii, którego warto mieć w klubie.
Do kwestii praworządności doszedł konflikt o Turów
Polityka appeasementu kończy się. I nie tylko dlatego, że Merkel odchodzi, a nowy kanclerz nie będzie miał takiej cierpliwości wobec Polski. Zachowanie rządu PiS, który nie tylko nie respektuje orzeczeń TSUE, ale ustami ministrów podważa sensowność polskiego członkostwa w Unii, bardzo zirytowało Brukselę. Kroplą, która przelała szalę goryczy było kompletne zignorowanie deadline’u, który KE wyznaczyła na nakazaną przez TSUE decyzję o likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Rząd Morawieckiego wprawdzie mgliście obiecał, że to zrobi, ale Komisja domaga się konkretów. Do tego dochodzi jeszcze konflikt o Turów, który skończył się naliczeniem rekordowo wysokich kar za nierespektowanie orzeczenia TSUE. I aroganckie wypowiedzi członków rządzącej koalicji, którzy próbują wmówić polskiej opinii publicznej, że wszystkiemu winni są Czesi i strona unijna.
Antyeuropejska ofensywa propagandowa PiS i jawne lekceważenie TSUE wcale nie skłania KE do tego, by spieszyła się z przyjęciem polskiego Krajowego Planu Odbudowy. To, kiedy dostaniemy pierwszą zaliczkę z KPO, zależy w dużej mierze od wyroku TK w sprawie wyższości polskiej konstytucji nad prawem europejskim. Pod koniec lipca negocjator polskiego członkostwa w UE, Jan Truszczyński, powiedział w rozmowie ze mną, że obie sprawy są ze sobą nieformalnie powiązane: „Jeśli Trybunał Przyłębskiej orzeknie tak, jak chce PiS – nie wyobrażam sobie zgody Komisji Europejskiej na polski Krajowy Plan Odbudowy, skoro PiS jawnie wypowiedział wojnę prawu europejskiemu”
W przyszłym tygodniu w Parlamencie Europejskim odbyć ma się debata na temat Krajowych Planów Odbudowy Polski i Węgier, których przyjęcie KE opóźniła z powodu łamania praworządności w obu krajach. Jak pisze Tomasz Bielecki, korespondent w Brukseli „Gazety Wyborczej” i „Deutsche Welle”, polsko-unijne negocjacje w sprawie KPO trwają, ale bez pełnej likwidacja Izby Dyscyplinarnej (nawet odsuniętej w czasie do połowy przyszłego roku) i skutków jej decyzji oraz naprawy systemu dyscyplinarnego zgodnie z wyrokiem TSUE, program nie zostanie zaakceptowany przez KE. Jeśli Polska spełni oczekiwania Komisji, KPO zostanie zaakceptowany w listopadzie.
Czytaj więcej: PiS boi się zdjęć kobiet i dzieci koczujących na granicy. Stan wyjątkowy przedłużony
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS