A A+ A++

Nie wiem na co liczyli orędownicy powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki, ale widać, że się przeliczyli. Skoro red. Jacek Żakowski pisze w „GW”, że jest „źle” i sugeruje Platformie „wielką koalicję” z PiS-em, to musi być nie tylko „źle”, ale wręcz beznadziejnie. Tusk, jak na razie, nie spełnił oczekiwań tych, którzy od lat przekonywali go do powrotu do Polski. Ale czy to wina byłego premiera czy raczej wysoko zawieszona poprzeczka?

CZYTAJ WIĘCEJ: Ależ nawymyślał! Żakowski przyznaje, że „Tusk to za mało”: „Jest źle”. Ale ma plan! „PO (…) może rozmawiać z PiS o ‘wielkiej koalicji’”

Jeżeli ktoś liczył, że sam powrót Tuska sprawi, że nagle Platforma zamieni się miejscami w sondażach z PiS-em, to… ma bujną wyobraźnię. Powrót byłego premiera na stare partyjne stanowisko z pewnością uratowało Platformę przed blamażem, którym byłoby zejście poniżej progu 10 pkt proc. w sondażach poparcia, a trzeba przyznać, że była to realna perspektywa. Kilka konferencji, zapowiedź objazdu po Polsce, który zakończył się na kilku sympatyzujących z Platformą miejscowościach, kilka wpisów na Twitterze, których treść równie dobrze mogłaby zostać oblikowana na łamach hejterskiego „Soku z Buraka”, konferencja w Płońsku i ostatnia propozycja zmian w konstytucji – tyle zaproponował Tusk. Trzeba przyznać, że niewiele, jak na tego, który ma odbić Polskę z rąk „krwawego reżimu”. Pamiętajmy jednak, że Tusk nigdy pracusiem nie był, ale może za jego symboliczną wręcz aktywnością, stoi coś więcej? Moim zdaniem można się tutaj pokusić o postawienie trzech hipotez.

Pierwsza: Tusk wie, że do wyborów jeszcze daleko, a na przyspieszone wybory nie ma co liczyć. Nawet, gdyby dawał dzisiaj z siebie 120 proc., to w 2023 roku i tak nikt nie będzie o tym pamiętał. Po co więc się przemęczać, skoro Platforma została uratowana, a na dzisiaj i tak nie da się więcej zrobić? Nikt przecież nie zacznie rozmawiać o wspólnych listach na kilkanaście miesięcy przed wyborami. Sam zresztą powiedział, że dziś żadna partia nie może wygrać z PiS-em w pojedynkę. Tusk może więc nieco popracować, zorganizować niekiedy jakaś konferencję, a później zająć się wnukami.

Druga: Tusk dopiero po powrocie do Polski zdał sobie sprawę z tego, w jak opłakanym stanie jest Platforma. Że to partia, gdzie nie ma żadnej woli walki, panuje totalnie rozprężenie, nie ma żadnych pomysłów, a od środka rozrywają indywidualności w postaci Jachiry czy Sterczewskiego. Tusk ile mógł, tyle więc zrobił. Ale, co ciekawe, o ile może przeczołgać Siemoniaka czy Budkę, to już nie może zrobić tego z młodym pokoleniem, które nie ogląda się na jego autorytet. Czyżby sam zwątpił w zwycięstwo?

Trzecia: Tusk wcale nie chciał wracać do polskiej polityki, ale pod naciskiem świata biznesu i polityki wrócił. Zastanawiał się nad tym zresztą red. Piotr Zaremba, który w jednym z numerów „Plus Minus” – dodatku do „Rz”, napisał, że byłego premiera do powrotu do Polski mieli namawiać niemieccy politycy. Nie ma na to żadnych dowodów, są tylko znaki. Wszyscy bowiem wiemy, że z „niewolnika nie ma pracownika”. I nie chodzi tutaj, że Tusk wrócił do Polski, aby wykonać „tajny plan Berlina i obalić rząd PiS”, bo to wcale nie musi być żaden tajny plan. Opozycja po prostu chce wrócić do władzy, a ostatnie nadzieje pokładała właśnie w Tusku. Widzą to również te ośrodki poza naszymi granicami, którym marzy się zmiana władzy w Polsce. Były premier mógł jednak tego nie chcieć. Miał wygodną i dobrze płatną pracę w Brukseli. Po co miałby wracać? Ambicje? Jeżeli rzeczywiście je ma, to dzisiaj trudno je dostrzec. W końcu, o tym, że Tusk mógł wcale nie planować powrotu do Polski, może świadczyć również to, że jak się dobrze przyjrzeć, to w tym, co do tej pory zaprezentował nie widać niczego nowego. Tusk chwyta się starych sztuczek, ale jak ktoś słusznie zauważył, to nie 2007 rok. Przewodniczący myślał, że to zadziała czy po prostu nie był przygotowany?

Wysoko postawiona poprzeczka

Na koniec, jeszcze słowo o wysoko zawieszonej poprzeczce. Wydaje się nawet, że zbyt wysoko. Orędownicy powrotu Tuska do polskiej polityki chyba rzeczywiście wierzyli, że sam jego powrót wywróci polską scenę polityczną do góry nogami, a PiS przerażony tym, co się dzieje, odda władzę. Być może przesadzam, ale dobrze pamietam ekscytację z jaką politycy Platformy witali swojego „wybawiciela”. Tam wiara właśnie w taki scenariusz była naprawdę powszechna. „Efekt” Tuska już minął. Marzenia nie zostały spełnione. Pozostała ciężka praca. Wielu może być zawiedzionych.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPoczątek roku szkolnego to czas zapisów do harcerstwa. Każdego ucznia zaprasza częstochowskie ZHP
Następny artykułUtrudnienia w funkcjonowaniu PKM Tychy. Kursy odwoływane w ostatniej chwili