Wczoraj, 29 września (18:58)
Raków Częstochowa przez całe tygodnie miał dwa mecze zaległe, ale z rywalami, których powinien ograć i dzięki temu szybko dogonić czołówkę. Tymczasem potknął się już na pierwszym z nich i omal nie przegrał z Radomiakiem Radom. Uratował remis 2-2.
Z dziewięciu rozegranych dotąd kolejek Ekstraklasy zespół Rakowa Częstochowa zaliczył tylko siedem – podobnie jak Legia Warszawa, która też grała w europejskich pucharach. Przy czym ona gra nadal i póki co, strat ligowych nie odrabia. Częstochowianie, mimo dobrej postawy i wyeliminowania chociażby Rubina Kazań, już mogą to robić. A to ważne, bo pozwala już na tym etapie złapać kontakt z ligową czołówką, która jest celem i Rakowa, i Legii.
CZYTAJ TAKŻE: Raków Częstochowa poskromił Legię Warszawa na jej stadionie
Piłkarze Marka Papszuna przy wygranej w zaległym meczu z Radomiakiem Radom mogli wdrapać się na podium, przed Lechię Gdańsk, za jedynie Lechem Poznań i Śląskiem Wrocław. I to przy wciąż jeszcze jednym zaległym meczu z Górnikiem Zabrze, odwołanym jeszcze w sierpniu.
Taki był plan i Raków zaczął go szybko realizować. Wręcz błyskawicznie, bo po zaledwie trzech minutach gry radomscy obrońcy zagrali ręką w polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę. Wykorzystał ją Hiszpan Ivbi Lopez i od tej pory mecz układał się pod dyktando faworyta. Do czasu.
Częstochowianie cofnęli się dość głęboko, chyba za bardzo. Radomiak ruszył do natarcia, stworzył kilka st … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS