„Szantaż finansowy i ideologiczny, gdyż tak trzeba nazwać podejście KE do wstrzymania środków dla samorządów, które przyjęły Kartę Rodziny, pokazuje dyktat KE do Polski i Sejmików Województw” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Paweł Sałek, doradca prezydenta.
CZYTAJ TAKŻE:
— Trudne negocjacje w Brukseli ws. pakietu „Fit for 55”. Prof. Krasnodębski: „Potrzebujmy sojuszu różnych sił i szukania kompromisów”
— NASZ WYWIAD. Spór o Turów i pakiet „Fit for 55”. Zalewska przyznaje: „Czekają nas najtrudniejsze miesiące w Unii Europejskiej”
wPolityce.pl: Komisja Europejska nadal nie rozpatrzyła polskiego KPO. Czy w sytuacji, jeśli te środki zostaną nam wstrzymane, Polska nie powinna rozważyć zrewidowania swojego stanowiska w sprawie unijnej polityki klimatycznej, w tym „Fit for 55”?
Paweł Sałek: Sytuacja związana z polityką klimatyczną UE i pakietu „Ff55” jest bardzo złożona. Decyzje polityczne dla dekarbonizacji na poziomie Rady Europejskiej już zapadły w roku 2020. KE mając konkluzje Rady Europejskiej przystąpiła błyskawicznie do działań operacyjnych w dokumentach prawnych. Trwają intensywne prace nad wdrożeniem i wprowadzeniem w życie około 13 aktów prawnych które mają doprowadzić do redukcji gazów cieplarnianych o 55 proc. już za 9 lat. Z KPO to KE ma problem, gdyż złamała przepisy rozporządzenia nie dokonując oceny polskiego KPO w sierpniu.
Eksperci nie mają złudzeń: Fit for 55 stanowi agresję kapitałową. Prof. Zbigniew Krysiak powiedział to wprost w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl. Nadal nikt w Brukseli nie próbuje dokonać tzw. impact assessment, planu dla gospodarek poszczególnych państw członkowskich, w tym również Polski. Czy to nie dostateczny argument za rezygnacją z proponowanych przez Timmermansa rozwiązań? Tym bardziej, że na szczycie nie przyjęto szczegółowych rozwiązań, a jedynie ogólną deklarację.
Szczyt Rady Europejskiej, co wykorzystuje KE, jasno stwierdził, że w 2050 gospodarka UE ma być zdekarbonizowana to konkretna konkluzja a nie zapis ogólny. Z tzw. impact assessment sprawa jest podobna od wielu już lat także w innych dziedzinach, gdyż mimo apeli Polski i innych państw członkowskich nie mamy analizy wpływu na poszczególne państwa tylko ogólnie na UE. IA jest wymogiem formalnym, ale z przyczyn których możemy się domyślać KE przygotowuje ten dokument w ten właśnie sposób.
Jak ocenia Pan pomysł podania Komisji Europejskiej do TSUE? Czy nie należałoby raczej ogłosić niezgodności działań KE z istniejącym prawem oraz nieuznawania skrajnie upolitycznionego TSUE? Jak inaczej bronić się przed bezprawiem?
W układzie procesów sądowych Państw Członkowskich przeciw KE wiele razy tak się zdarza, że KE jest pozywana do Sądu w Luksemburgu lub TSUE, to oczywiście zależy o jakim akcie prawnym rozmawiamy, gdyż formalnie będzie inne postępowanie w procesie skarżenia decyzji KE, rozporządzenia Rady i Parlamentu, czy dyrektywy. W mojej opinii należy także przed sądami i trybunałami zabiegać o polskie interesy. Jeśli jest taka potrzeba trzeba przekonywać również w sądzie, przypomnę, że w styczniu tego roku Polska wygrała sprawę w Sądzie w Luksemburgu Polska przeciw KE w temacie BAT (najlepszych dostępnych technik dla dużych źródeł spalania), więc Polska jest w stanie także w procesie sądowym wygrać swoje racje.
Poseł Janusz Kowalski napisał na Twitterze, że Polska powinna rozważyć podążenie ścieżka brytyjską czyli wyjście z UE. W Pana ocenie, czy tego typu głosy, jeżeli dojdą do Brukseli, to ostudzą ambicje i apetyty eurokratów, czy też skutkiem ich będzie jedynie napędzanie histerycznej polskiej opozycji? Czy też przewidywane skutki będą jeszcze inne? Jakie?
Sytuacja z Wielką Brytanią jest bardzo ciekawa, gdyż Zjednoczone Królestwo wycofało się z systemu handlu uprawnieniami do emisji w UE, ale jednocześnie będzie realizować własną indywidualną ścieżką osiągania celów Porozumienia Paryskiego (cel UE jest inny). Ja jestem zwolennikiem członkostwa Polski w UE, ale musimy mieć swoją podmiotowość i prawo do swojego zdania szczególnie w obszarze rolnictwa, energetyki i polityki klimatycznej. Chodzi o to, że mamy być poważnie traktowani, bo jesteśmy poważnym państwem. Polska jest liderem w zakresie klimatu, krajem sukcesu, bo emisyjność gospodarki spada, PKB rośnie. Nie jesteśmy największym emitentem CO2 w Europie, mamy wiele atutów i niestety przegrywamy rzeczywiste osiągnięcia z biurokracją.
Precedens wstrzymywania Polsce funduszy unijnych został już stworzony w przypadku samorządów, które przyjęły uchwały chroniące rodzinę. Należy się więc spodziewać tego typu „akcji” również w przyszłości. Na ile przyczyniła się do tego polityka kompromisów? Jakie środki zapobiegawcze należałoby podjąć, żeby do takich sytuacji w przyszłości już nie dochodziło?
Szantaż finansowy i ideologiczny, gdyż tak trzeba nazwać podejście KE do wstrzymania środków dla samorządów, które przyjęły Kartę Rodziny, pokazuje dyktat KE do Polski i Sejmików Województw. Ja chciałbym się tylko odnieść do uchwały Sejmiku Województwa Łódzkiego, gdyż ten przypadek znam najlepiej. Mamy uchwałę prorodzinną, w której treści nie ma nic kontrowersyjnego zapisane, a mimo to KE wprowadziła Województwo Łódzkie na mapę nienawiści i moim zdaniem nielegalnie chce blokować środki na rozwój województwa i realizację projektów. Pytanie zasadnicze, ile jeszcze Polska ma się cofać i w jakich obszarach będziemy dalej rezygnować ze swojej suwerenności, niepodległości, tradycji, kultury, bezpieczeństwa energetycznego?
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS