Legia zaliczyła wymarzony początek. Dzięki golowi Lirima Kastratiego tuż przed końcowym gwizdkiem pokonała w Moskwie Spartaka i jest liderem grupy C, gdyż w drugiej potyczce 1. kolejki między Leicester City a Napoli padł remis 2:2. Trener mistrza Polski Czesław Michniewicz przyznał, że o tej porze roku raczej można było się spodziewać, że Legia będzie prowadzić w ekstraklasie niż w grupie Ligi Europy.
To oczywiście miłe dla nas, ale o niczym to nie przesądza. Chyba nikt nie pamięta, kto prowadził w grupie LE w tym momencie rok temu – dodał.
Jego drużyna w tym sezonie prezentuje dwa oblicza – inne w Europie, a inne na krajowym podwórku. W pucharach z dziewięciu spotkań wygrała sześć, doznała tylko jednej porażki (z Dinamem Zagrzeb w eliminacjach Ligi Mistrzów) i prezentując skuteczny, a do tego efektowny futbol zarobiła dla klubu już co najmniej sześć milionów euro.
Dużo gorzej legioniści spisują się w konfrontacjach z krajowymi rywalami. W ekstraklasie przegrali już cztery spotkania, czyli… większość, bo rozegrali siedem i z dorobkiem dziewięciu punktów – choć przy dwóch zaległych meczach – zajmują dopiero 14. lokatę w 18-zespołowej stawce.
Po wygranej ze Spartakiem Michniewicz zapowiadał, że czas na serię zwycięstw w ekstraklasie, by gonić ligową czołówkę. Skończyło się na jednym, a w sobotę przyszła porażka 2:3 z Rakowem Częstochowa.
Straciliśmy już dużo punktów, to fakt, ale myślę, że polskie zespoły muszą się kiedyś nauczyć grać w takich okolicznościach. Każdy chce grać w pucharach. Bardzo cieszymy się z tego, że jesteśmy w Lidze Europy, za moment przyjedzie do nas Leicester, ale nie jest łatwo łączyć grę na poziomie europejskim z polską ligą, bo to coś zupełnie innego – skomentował Michniewicz.
Leicester jak Legia
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS