A A+ A++

Ten wyścig przejdzie do annałów polskiego kolarstwa. W belgijskim Liege Katarzyna Niewiadoma była trzecia w wyścigu ze startu wspólnego o mistrzostwo świata kobiet. To historyczny, bo pierwszy indywidualny medal mistrzostw globu zdobyty przez polską kolarkę.

Salon24.pl: – Szczere gratulacje. To chyba wspaniałe uczucie, że córka jako pierwsza Polska po indywidualnym starcie, stanęła na podium mistrzostw świata?

Stanisław Niewiadomy: – Emocje dopiero ze mnie opadają. Na mecie w Liege stres był tak wielki, że kiedy Kasia przekroczyła linię mety, to z żoną Lucyną i znajomymi, popłakaliśmy się ze szczęścia. Ale nie od razu…

Polecamy:

Katarzyna Niewiadoma z brązem kolarskich mistrzostw świata!

Z banku PKO BP na Łazienkowską. Mariusz Chłopik w Legii Warszawa

Zjazd PZPS – Sebastian Świderski nowym prezesem

–Jak to, nie od razu?

– Do Flandrii pojechaliśmy spontanicznie, Rozmawialiśmy z małżonką o tym wyścigu i któreś z nas rzuciło – to jedziemy wspierać Kasię! I tak od słowa do słowa, pożyczyliśmy kampera, spakowaliśmy się i w drogę. Jako, że decyzja o podróży zapadła w ostatniej chwili, nawet nie prosiliśmy córki o wejściówki na miejsca VIP, skąd doskonale widać metę. Staliśmy jakieś 1800 metrów od „kreski” Przed ostatnim podjazdem. I kiedy Kasia nas minęła, pędem pobiegliśmy do mety. Ścisk był taki, że nawet nie wiedzieliśmy, na którym miejscu przyjechała Kasia. Dopiero znajomy z naszej Ochotnicy Dolnej przysłał nam sms „Mamy brąz!”. Wtedy była szalona radość. Tańce, śpiewy, uściski. Bo do Liege pojechaliśmy w dwanaście osób, całą grupą z Ochotnicy.

– Córka znalazła czas, żeby po wyścigu z państwem porozmawiać? Jakie były jej wrażenia z trasy?

– Ochrona dopuściła nas do niej na moment. Przedarliśmy się przez tłum, uściskaliśmy Kasię, a córcia powiedziała, że żałuje, iż ostatni podjazd był za krótki. Gdyby miał kilkaset metrów więcej, to by zaatakowała złoto. A tak, nie zdążyła. Ale i tak była szczęśliwa. Zdobyła medal na 27 urodziny, które będzie obchodzić 29 września. No i po czternastym miejscu na Igrzyskach w Tokio, ten sukces był dla niej najlepszym pocieszeniem. Dopiero jakąś godzinę po wyścigu Kasia razem ze swoim chłopakiem Taylorem Phinney’em (amerykański kolarz – przyp. pd) przyjechała do nas na kemping, na którym się rozbiliśmy. Wykąpała się w kamperze, zjadła jakieś sałatki na szybko przygotowane przez żonę i wreszcie był czas, żeby się nią nacieszyć. Ale nie za długo. Po kilku nastu minutach, Kasia odjechała do hotelu, gdzie stacjonowała, a po drodze odwiedziła jeszcze kibiców ze Stargardu Gdańskiego, którzy kibicują jej z tras najważniejszych wyścigów. Też ponoć były uściski, gratulacje, a na koniec Kasia, na ramionach fanów była podrzucana do góry.

– Córka nie wróciła z wami do Polski?

– Razem z Taylorem odlecieli do hiszpańskiej Girony, gdzie Kasia mieszka od pięciu lat. Do Ochotnicy przyjedzie tuz po sezonie, na wesele koleżanki z reprezentacji Ani Plichty.

– Kasię zawsze ciągnęło do ścigania?

– Odkąd skończyła kilka lat. Pamiętam, że pierwszy rower, „górala”, kupiliśmy jej jak miała 6 lat. Pewnego razu wybraliśmy się na wycieczkę nad spływ Dunajca. Wtedy po rz pierwszy się ścigała. Wygrała ze starszą siostrą Magdą. Potem był wyścig dzieci w Ochotnicy, w którym była najlepsza. W jego trakcie dostrzegł ją trener Zbigniew Klęk, który oprócz Kasi kolarsko wychował też Rafała Majkę. Zaproponował córce, żeby zaczęła ćwiczyć w jego Krakusie Swoszowice. Po kilku zajęciach Kasia połknęła bakcyla. Po powrocie z treningu, opowiadała co robili na zajęciach, chwaliła się, że nie jest gorsza od chłopaków. Oprócz szkoły liczył się tylko rower.

– Katarzyna to czołowa postać kobiecego światowego peletonu. A jaka jest, gdy zsiądzie z roweru?

– To dobre dziecko. W Katalonii mieszka już szmat czasu i świetnie sobie radzi. Po mamie odziedziczyła talent kulinarny. Bardzo dobrze gotuje, a jej ciasta, to pierwsza liga! Od kilku lat interesuje się malarstwem. To właśnie wspólna miłość do sztuki połączyła ją i Taylora, który gdy leczył poważną kontuzję, to zaczął malować. Poza tym uwielbia słoneczne barwy. Jej ulubionym kolorem jest żółty. Ale czy to przypadek, skoro w koszulce takiego koloru jeżdżą liderzy wyścigów kolarskich?

Rozmawiał Piotr Dobrowolski

Czytaj dalej:

Fame MMA znalazło swojego Mariusza Pudzianowskiego. Były strongman będzie się bił

Triumf Huberta Hurkacza w turnieju ATP w Metz

43. Maraton Warszawski wygrali Yared Shegumo i Monika Andrzejczak

Joshua pobity! Sensacja w najważniejszej walce roku i popis Usyka

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTury Kultury z Chabiorem
Następny artykułPolicja pomaga uczniom Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego