A A+ A++

Gdy już dotrą na granicę stają się bronią w rękach Łukaszenki. Dlatego sprawdzamy, w jaki sposób reżim Łukaszenki werbuje ich do Europy, a następnie posyła na „stracenie”.

Łukaszenka wypowiada wojnę hybrydową

– Białoruś nie będzie już zapewniać bezpieczeństwa na granicy UE – powiedział w lipcu tego roku Aleksander Łukaszenka. Stało się to po tym, gdy białoruskie służby zmusiły samolot Ryanaira do lądowania w Mińsku (samolot leciał do Wilna), na którego pokładzie był opozycyjny aktywista-dziennikarz Raman Pratasiewicz. Raman został zatrzymany i oskarżony o szpiegostwo. W związku z tym UE zaostrzyła sankcje wobec reżimu Łukaszenki, dalej nie uznając go za prezydenta.

Wobec tego Łukaszenka postanowił dodać parę słów od siebie, zapowiadając, że „nikogo nie zatrzymamy”, a migranci są już w drodze do „ciepłej i wygodnej Europy”.

Wypowiedź Łukaszenki została przetłumaczona na język arabski, a następnie wyemitowana w irackiej telewizji. Przekaz nagrania z Łukaszenką był taki, iż Białoruś otwiera granicę z Litwą, w efekcie czego można ją „normalnie”, „legalnie” przekroczyć.

Na słowa Łukaszenki złapał się jeden z Irakijczyków, z którym udało się porozmawiać Associated Press. Irakijski imigrant, gdy usłyszał, że Łukaszenka otwiera granicę z Litwą, postanowił dostać się na Białoruś, by przez nią trafić do UE. „Idź, po prostu idź” – mówili mu, gdy został odstawiony w okolice granicy z Litwą.

„Dałem komuś 1 400 tys. dolarów, żeby zabrał mnie do lasu. Myślałem, że to granica, a on pokazał mi ‘to jest droga’” – mówił inni imigrant, który do Mińska dostał się z Bagdadu.

Za to Radiu Wolnej Europy irakijscy uchodźcy opowiadali, dlaczego zdecydowali się na taką podróż. „Irak nie jest dobry” – powiedział młody mężczyzna, pokazując rękoma gest wystrzeliwanej broni. „Chciałbym się dostać do Niemiec” – dodał.

Każdy z mężczyzn trafił do ośrodka uchodźczego na Litwie.

W ten sposób Aleksander Łukaszenka wypowiedział „wojnę hybrydową” państwom UE, w której – jako broń – postanowił wykorzystać właśnie migrantów, chcących się dostać do Europy.

Gdyby Unia Europejska spróbowała nawiązać dialog z dyktatorem Białorusi w sprawie migrantów, których przysyła na granicę z państwami UE, byłby to znak dla Łukaszenki, że jest legitymizowany jako przywódca, prezydent, bowiem to z nim musieliby rozmawiać – stwierdza Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych w swojej publikacji „Znaczenie sytuacji na granicy Białorusi dla bezpieczeństwa regionu”.

A szantaż, który opiera się na wspieraniu nielegalnych przekroczeń granicy, to sposób Łukaszenki „na wychodzenie z izolacji i sankcji”, które narzuciła mu UE po sfałszowanych wyborach w 2020 r. – zauważa.

Jak Łukaszenka ściągą migrantów do Europy

Według informacji BIRN (Bałkańskiego Centrum Dziennikarstwa Śledczego) białoruska, państwowa agencja turystyczna – Centrkurort – współpracuje z przemytnikami ludzi, którzy werbują osoby z bliskiego wschodu i Afganistanu, chcące się dostać do Europy.

Przemytnicy oferują takim osobom „pomoc” w przedostaniu się na Białoruś, a potem na zachód, za 10-15 tys. dolarów. Na złotówki to kwoty od 38 do blisko 60 tys. złotych. 15 tys. dolarów to kwota, za którą w Iraku i Afganistanie może się utrzymać 4-osobowa rodzina przez blisko dwa lata (dokładnie 19 miesięcy).

Gdy przemytnicy zbiorą większą grupę osób, białoruska agencja Centrkurort automatycznie wydaje Irakijczykom wizy turystyczne (mówił o tym w Financial Times litewski minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis po tym, jak litewscy dziennikarze przeprowadzili śledztwo w tej sprawie). Za uzgodnioną kwotę migranci mają zapewniony lot do Mińska, a tam pobyt w państwowych hotelach przez kilka dni.

Wiele osób jest zainteresowanych taką ofertą. Widać to m.in. po irakijskich stronach internetowych, na których pojawia się wiele zapytań o możliwości wyjazdu na Białoruś; można się na nich też dowiedzieć, jak zdobyć białoruską wizę turystyczną.

Na przykład pod jednym z artykułów widnieje masa komentarzy z początku lipca 2021 roku. Największa ich intensywność przypada jednak na sierpień; to czas, kiedy już kilka tysięcy osób trafiło na Litwę, a setki z nich próbowały się dostać do Polski. Komentujący Irakijczycy pytają się m.in. o perspektywy wyjazdu dla całej rodziny oraz o to, czy i jak można przedostać się do Niemiec.

Z racji zainteresowania irakijska państwowa linia lotnicza, Iraqi Airways, z jednego lotu do Mińska w tygodniu zwiększyła ich liczbę do czterech i wyprzedała wszystkie loty do listopada. Interweniowała w tej sprawie Bruksela, co skończyło się zawieszeniem wszystkich połączeń z Iraku na Białoruś. Oznacza to m.in., że ci, co zdążyli przylecieć do Mińska, przestali mieć nawet możliwość powrotu do Iraku.

A dalej las

Po kilku dniach w Mińsku migranci wywożeni są na granicę z Litwą czy Polską. Białoruscy strażnicy graniczni wysadzają ich np. w szczerym polu i wskazują kierunek na zachód. Białoruskiemu dziennikarzowi opozycyjnemu – Tadeuszowi Giczanowi – udało się znaleźć na irakijskich grupach instrukcję, jak przedostać się na Litwę.

O tym, którędy migranci próbują dostać się do Polski, pisaliśmy szczegółowo tutaj!

Iracka instrukcja z informacjami jak przedostać się na Litwę.


Iracka instrukcja z informacjami jak przedostać się na Litwę.

Fot.: Tadeusz Giczan / waidelotte.org

„W Mińsku jeden dzień odpoczywasz, na drugi dzień wsiadasz do autobusu i za 20-25 dolarów jedziesz do najbliższego punktu przy litewskiej granicy – nazywa się Lida, to strefa przygraniczna między Litwą a Białorusią. Po tym jak przejdziecie przez białoruskie lasy, przekroczycie granicę” – czytamy w instrukcji.

Migranci są też instruowani co do tego, jak przedostać się do Polski: „Jedziesz specjalnym samochodem przemytników, (…) płacisz dopiero jak cię przywiozą do miejsca zwanego Suwałki – tu już wjechałeś do Polski, czyli do UE”. „Staraj się unikać policji, ubieraj się prosto, schludnie, żeby nie rzucać się w oczy, zachowuj się skromnie” – ktoś radzi.

Propaganda białoruskiej telewizji

Pomysł Łukaszenki na ściąganie migrantów za ich pieniądze na granicę z państwami Unii to jedno; drugie to to, jak przywódca Białorusi rozgrywa to w państwowej telewizji. Przykładów jest kilka.

Litewskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało w internecie nagranie z granicy Litwa-Białoruś, na którym widać białoruskich funkcjonariuszy bezpieczeństwa (ze sprzętem ochronnym i tarczami) w kolumnie, powstrzymujących grupę migrantów przed powrotem na Białoruś. Na innych nagraniach z zachodnich mediów (które potwierdzają w rozmowach z mediami sami Irakijczycy) białoruscy strażnicy popychają i biją migrantów, zmuszając ich do przekroczenia granicy z Litwą.

Tą samą sytuację przedstawiła białoruska telewizja, ale tak, że to litewska straż graniczna „ze szczególnym okrucieństwem wypędziła ze swojego terytorium Irakijczyków”. „Użyto nie tylko pałek, ale także broni palnej [to białoruscy strażnicy strzelają w powietrze, by odstraszyć uchodźców przed powrotem na Białoruś – przyp. red.]. Okrucieństwo jest bezprecedensowe, ale najwyraźniej takie metody konfrontacji z migrantami są już normą dla „demokratycznej” Litwy” – czytamy pod jednym z telewizyjnych materiałów.

„Wśród ofiar są dzieci i kobiety w ciąży, które uciekły z wojny. Wszyscy opowiadają okropne szczegóły dotyczące ich przetrzymywania w obozach po stronie litewskiej, gdzie byli głodzeni i bici wyłącznie w celu uzyskania świadomie fałszywych zeznań przeciwko białoruskiej straży granicznej” – brzmi dalsza relacja. A co – według łukaszenkowskiej propagandy – robi białoruska straż graniczna? „Pełni służbę w ochronie granicy”.

Na tym filmiku widać cztery osoby, które z białoruskiej granicy przechodzą na stronę litewską. Po przejściu granicy grupa osób nie idzie dalej, tylko czeka. Zdaniem litewskich mediów czeka na litewskich pograniczników. Gdy strażnicy ze strony litewskiej przychodzą, grupa osób wraca na Białoruś. Wtedy po białoruskiej stronie pojawiają się białoruscy strażnicy i dziennikarze, którzy filmują wyrzuconych migrantów z Litwy. Chociaż migranci nie weszli w interakcje z litewskimi strażnikami, w białoruskiej telewizji pojawił się przekaz, że migranci zostali „okrutnie” wygnani i „pobici”.

Przy granicy polsko-białoruskiej odgrywają się podobne sceny. Z relacji naszego źródła, które pojawiło się pod koniec sierpnia w okolicach Usnarza Górnego, wiemy, że białoruscy strażnicy co jakiś czas dowożą nowych uchodźców na granicę. „W towarzystwie strażników są także dziennikarze, którzy nagrywają przejście migrantów przez granicę i reakcje polskich strażników” – mówi nasz informator, który próbował nagrać zdarzenie, jednak – przez trudny dostęp do granicy, zastawionej policyjnymi samochodami – nie udało mu się.

„Dowózki” imigrantów w okolice granic potwierdzają również nagrania Frontex’u (Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej), na których widać, jak niedaleko litewskiej granicy, z wojskowej ciężarówki wysiada grupa osób, po czym samochód odjeżdża w drugą stronę.

Łukaszenka reaguje na kryzys migracyjny

Zdaniem Łukaszenki migranci nie przekraczają granic z Polską czy Litwą, lecz to z tych państw nielegalnie przechodzą przez białoruską granicę, co sprawia, że to Białoruś musi się chronić przed „nielegalną migracją”.

„Dla nas jest już blisko konfliktu, ponieważ nie możemy dopuścić do łamania granic państwowych. (…) Odtąd ani jedna osoba nie wejdzie na terytorium Białorusi z sąsiednich państw, czy to z południa, czy z zachodu. Każdy metr granicy musi być zabezpieczony” – powiedział Łukaszenka. Tym samym dał znać, że migranci, ściągani wcześniej na Białoruś, nie mają możliwości powrotu do miejsca, do którego wcześniej ich zapraszano.

W dodatku Łukaszenka zauważył, że wzrost napływu nielegalnych migrantów do UE „został w dużej mierze sprowokowany polityką niektórych państw UE”. Białoruski przywódca oskarżył Europejczyków – nazywając ich „faszystami” – o „złe traktowanie” migrantów. A takie traktowanie – jego zdaniem – przyciągnie „radykalnych, uzbrojonych muzułmanów” w celu zemsty. I co ważne, powiedział, że to „dopiero początek”.

Dlaczego Łukaszenka uderzył w Litwę?

Początkowo Białoruś koncentrowała napływ migrantów na granicy litewskiej. Powodem jest fakt, że na Litwie – po tym, jak wybory na Białorusi zostały sfałszowane – przebywała większość przeciwników reżimu Łukaszenki. Wśród nich byli białoruska opozycjonistka Swiatłana Cichanouska i aktywista-dziennikarz Raman Pratasiewicz.

Ponadto Litwa głośno popierała na arenie międzynarodowej białoruski ruch prodemokratyczny i była jednym z tych państw, które przyjęły sankcje wobec Białorusi.

Gdy Łukaszenka postanowił się zemścić, na Litwę od maja tego roku trafiło ponad 4 tys. migrantów, co jest 50 razy większym wynikiem niż w 2020 r. W związku z tą sytuacją na Litwie obowiązuje stan nadzwyczajny. Władze litewskie przyjęły również przepisy, umożliwiające służbom granicznym odsyłanie migrantów na Białoruś.

Oprócz tego Litwa postanowiła dotrzeć do potencjalnych migrantów z kampanią w mediach społecznościowych, która „ma uświadamiać, że Litwa nie jest drogą ku Europie Zachodniej”. Głos z filmu mówi m.in. o tym, że to, co sprzedaje im Białoruś jest kłamstwem, ponieważ granica nie jest otwarta, a ten, kto ją nielegalnie przekroczy nie ma szans na azyl, a jedynie na deportację. Nagranie litewskiej telewizji zostało przetłumaczone na arabski, kurdyjski, angielski i opublikowane w arabskich telewizjach, na YouTub’ie i w mediach społecznościowych.

Akcję promuje m.in. szef MSZ Gabrielius Landsbergis.

„Ci ludzie, którzy kuszą Cię łatwym sposobem na przyjazd do UE, chcą Cię oszukać, chcą Cię okraść z Twoich pieniędzy. (…) Mówią Ci, że będziesz mógł żyć i pracować w UE i że zapewnią Ci możliwość przekroczenia granicy, bylebyś tylko przyleciał do Białorusi. (…) Za kilka dni ci oszuści, którzy ściśle współpracują (…) z białoruskim dyktatorem Łukaszenką, zabiorą Cię w nocy na granicę z UE i wypuszczą w lesie, mówiąc: tam jest Europa” – pisze na swoim Facebooku litewski szef MSZ.

„To kłamstwo. Zostaniecie zatrzymani przez litewskich strażników granicznych i przeniesieni do obozu. (…) Nikt z was nie otrzyma azylu. (…) Wrócisz do domu, ale bez pieniędzy” – czytamy we wpisie litewskiego ministra.

Dlaczego Polska?

Po Litwie przyszedł czas na Polskę. Według Europejskiego Centrum Analiz (CEPA) powodem jest to, że Polska, tak jak Litwa, nie uznały Łukaszenki za prezydenta Białorusi i wsparły działania białoruskich opozycjonistów. Z początku białoruskie władze „ograniczały się” do zamykania polskich szkół na Białorusi, czy do aresztowań członków polskich organizacji pozarządowych. Gdy Litwa zaczęła odsyłać migrantów na Białoruś, to białoruskie władze postanowiły, że odeślą uchodźców na granicę z Polską.

Wzrost liczby nielegalnych przekroczeń na odcinku z Białorusią zaczął się w czerwcu – wtedy Straż Graniczna odnotowała 77 prób nielegalnego przekroczenia granicy. „W lipcu było ich już 242, w sierpniu 3 510, a od początku września do 5 września – 700” – mówi Newsweekowi rzeczniczka prasowa Straży Granicznej Anna Michalska. „W całym tamtym roku na tym odcinku granicy zatrzymaliśmy 120 nielegalnych imigrantów” – dodaje.

Do 28 września SG odnotowała (łącznie) prawie 10 tys. prób przekroczenia granicy.

„Osoby, które nielegalnie próbują przekroczyć granicę (…) trafiają do strzeżonych ośrodków dla cudzoziemców (…) i oczekują na decyzje zobowiązujące ich do powrotu do krajów ich pochodzenia albo na przyznanie im ochrony międzynarodowej” – informuje rzeczniczka. W odpowiedzi podkreśla też, że osoby, które koczują na granicy, znajdują się na terytorium Białorusi. „Granica z Białorusią jest granicą zewnętrzną UE i jej przekraczania poza przejściami granicznymi jest niedozwolone” – podsumowuje rzeczniczka prasowa.

Polska, by ograniczyć napływ migrantów, zdecydowała się na asystę wojska dla strażników granicznych i budowę kolczastego muru na granicy z Białorusią. Pojawił się także projekt ustawy, na mocy której osoby nielegalnie przekraczające granice Schengen, „nie powinny uzyskać prawa wjazdu i pobytu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”. Zdaniem pomysłodawców projektu „takie podejście jest jak najbardziej zrozumiałe w kontekście masowego napływu do Europy migrantów, spośród których wielu to zradykalizowani przedstawiciele różnych kultur i religii, a nawet ekstremiści”.

Zamiast ustawy zdecydowano się na wprowadzenie stanu wyjątkowego w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego. „To jest mniej więcej 3-kilometrowy pas” – powiedział rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, Błażej Spychalski.

„Decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego została podjęta w związku ze szczególnym zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli oraz porządku publicznego, związanym z obecną sytuacją na granicy państwowej Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi” – czytamy w rządowym komunikacie.

Stan wyjątkowy oznacza m.in. zakaz utrwalania za pomocą środków technicznych wyglądu określonych miejsc, zakaz przebywania w ustalonym czasie w oznaczonych miejscach, obiektach i obszarach czy obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego.

Zemsta na Unii Europejskiej

Bałkańskie i bliskowschodnie media, które mają źródła wśród białoruskich urzędników, wskazują, że ściąganie uchodźców do Europy to sposób Łukaszenki, by zemścić się na Unii Europejskiej za nałożenie sankcji po brutalnych represjach, których dopuścił się jego reżim po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Pisze to również w swojej publikacji Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), której zdaniem „utrzymanie kryzysu migracyjnego leży w interesie białoruskich władz, dla których jest to element działań odwetowych prowadzonych przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie za ich poparcie dla represjonowanej opozycji i unijnej polityki sankcji”.

Możliwe scenariusze

Aleksander Łukaszenka oczekuje teraz od UE ofert negocjacyjnych ws. zniesienia sankcji. W innym przypadku będzie przedłużał kryzys migracyjne tak długo, jak jego służby będą w stanie werbować osoby zainteresowane nielegalnym przedostaniem się do Europy Zachodniej – pisze Anna Maria Dyner z PISM.

Zdaniem ekspertki PISM rozwiązaniem jest wsparcie finansowe państw, skąd pochodzą migranci i ich sąsiadów, do których często się udają w celu poprawienia warunków życia.

Czytaj także: „Koszt hipokryzji”. Jak Polska może zapłacić za sytuację migrantów na granicy z Białorusią? [MAPY]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolska Press zamyka drukarnię w Łodzi. I nie komentuje skali zwolnień
Następny artykułCo sądzimy o Placu 3 Maja