W poniedziałek lub wtorek poznamy nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Tymczasem z samego rana w poniedziałek, tuż przed rozpoczęciem zjazdu delegatów, Ryszard Czarnecki, jeden z głównym kandydatów do objęcia tego stanowiska, postanowił wycofać się z wyborów!
– Czasem trzeba skasować własne ambicje. Rezygnuję z kandydowania na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej – powiedział Ryszard Czarnecki, informując o swojej rezygnacji ze startu w wyborach.
Kandydatów na nowego prezesa PZPS było aż siedmiu, ale realnie w walce liczyło się tylko dwóch z nich – Sebastian Świderski i Ryszard Czarnecki. Gdyby decydowali kibice, Świderski wygrałby z miażdżącą przewagą, a Czarnecki nie byłby nawet jego głównym oponentem. Gdyby decydowali najważniejsi sponsorzy, chyba byłoby podobnie.
Świderski był znakomitym siatkarzem, teraz jest prezesem, który dopiero co poprowadził Zaksę Kędzierzyn-Koźle do triumfu w Lidze Mistrzów. To postać szanowana w środowisku – wielu uważa, że ktoś taki po prostu powinien dostać szansę pokierowania Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Ale Czarnecki miał ogromne ambicje. A przy tym cały czas utrzymywał, że jego wpływy i możliwości są jeszcze większe.
Jacek Kasprzyk zarzucał kłamstwo Ryszardowi Czarneckiemu
Atmosfera przed wyborami robiła się coraz bardziej napięta. Oliwy do ognia dolał ostatnio obecny szef PZPS Jacek Kasprzyk, który w rozmowie z Onetem powiedział, że w 2017 roku został oszukany przez posła Ryszarda Czarneckiego podczas wybierania władz Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
– Czarnecki powiedział, że jeśli wysuniemy jego kandydaturę do władz Polskiego Komitetu Olimpijskiego, to absolutnie nie będzie go interesowała funkcja szefa naszego związku. To było oszustwo – przyznał kilka dni Kasprzyk.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS