Zmiany, czyli co konkretnie?
– Boli mnie to, co związane jest z prawami człowieka, wolnymi mediami, demokracją, a szczególnie przeraża mnie to wszystko, co wyprawia minister edukacji. I ta ciągła nienawiść, niemal codziennie budzimy się z nowym wrogiem w naszym kraju: nauczyciele, lekarze, społeczność LGBT plus, kobiety. A wszystko to pakuje się do jednego worka – ktokolwiek się sprzeciwi PiS, jest lewakiem, choć nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Za każdym razem słyszymy od naszych rządzących, że nie każdy Polak jest równy. Że są lepsi i gorsi.
Czytaj także: „Jesteśmy bardzo na pokaz. Tolerancyjni, bo tak wypada. W głębi duszy nosimy w sobie kołtuna”
Ale wciąż mówi pani o „naszych rządzących”.
– Mieszkam w USA, gdzie mam zieloną kartę, ale mam też polski paszport, czuję się Polką, regularnie głosuję w wyborach. Od 10 lat coraz częściej przyjeżdżam do Polski, tu mam rodzinę i znajomych, i swój rząd, niestety. Niestety, bo zależy mi na tym, żeby Polska była nowoczesnym, postępowym krajem.
I teraz przyjechała pani na wojnę z ministrem Czarnkiem?
– Przyjechałam, żeby zwrócić uwagę na to, że mamy prawo do wszechstronnej edukacji seksualnej. W najbliższym czasie sytuacja się nie poprawi, zapewne będzie jeszcze gorzej, ale trzeba non stop przypominać, że jest to bardzo ważny temat. Bez edukacji seksualnej nie zbudujemy zdrowego, równego, tolerancyjnego społeczeństwa. To jest olbrzymi temat, obejmuje akceptację, tolerancję, zajmuje się budowaniem związków, jest to nauka o nas samych, o naszym ciele i emocjach. Bez poważnej edukacji seksualnej nie jesteśmy w stanie żyć w społeczeństwie, które dobrze funkcjonuje. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie zdrowego społeczeństwa, w którym nie uczymy naszych dzieci o ich tożsamości, ciele, granicach, świadomej zgodzie i bezpiecznym seksie. Nasza seksualność jest z natury czymś bardzo osobistym, wiąże się często z niepewnością, wstydem i wieloma niebezpieczeństwami, a ignorowanie jej lub odrzucanie jest nieodpowiedzialne.
Akcję #sexedpl zaczęłam prawie pięć lat temu, ale wciąż warto o tym mówić, gdy mniejszości są na co dzień atakowane, gdy pan Ziobro wzywa samorządy, by absolutnie się nie wycofywały z uchwał anty-LGBT plus, gdy Czarnek nawołuje do cnót, jak to było…
… niewieścich.
– A co to znaczy?
Mamy 2021 rok i odbiera się kobietom prawa wyboru i decydowania o naszym losie, które są tak naprawdę podstawowymi prawami człowieka.
Fot.: Radek Nieroda / Ilike-Photo.com
Najlepiej, jakby kobiety były pokorne, dobrze gotowały i zajmowały się wyłącznie mężem i domem.
– To jakiś kompletny absurd, cofamy się do średniowiecza. Minister twierdzi, że idzie za większością, ale definicją demokracji jest ochrona mniejszości.
Od jakichś 5-6 lat to definicja niepraktykowana. Mniejszość nie ma praw. Większość o wszystkim decyduje, mniejszość niech siedzi cicho, jak mówi prezes Kaczyński. Pani książka „#sexedpl” to był chyba jakiś gigantyczny sukces.
– Ponad 230 tysięcy. To nie jest biografia z sensacyjnymi historiami z mojego życia, tylko podręcznik dla dzieciaków. Tam jest czysta wiedza. Organizujemy również warsztaty, kampanie społeczne, bardzo mocno działamy na różnych platformach społecznościowych (które stały się głównym źródłem informacji i edukacji w naszych czasach), na Instagramie i na TikToku, gdzie jesteśmy ogromnym wsparciem dla ludzi, a spotkania ze specjalistami śledzi po parę tysięcy osób.
„My”, czyli kto?
– Mój team SEXED.PL. To fundacja, ale wolę mówić, że jesteśmy platformą, która dostarcza wiedzę rodzicom i nastolatkom. Zwracamy uwagę na zagrożenia związane z negatywnymi zachowaniami seksualnymi, ale też mówimy o seksualności w bardzo pozytywny sposób, z naciskiem na szacunek, tolerancję i odpowiedzialność. Na co dzień działa u nas razem z wolontariuszami ponad 20 osób.
Miała pani jakiś odzew po książce? Spotykała się pani z młodymi ludźmi?
– Mamy to na co dzień – ponad 13 milionów odsłon miesięcznie na naszych platformach. Kiedy słyszę pana Czarnka i ręce mi opadają, zaczynam czytać komentarze ludzi, którym pomogliśmy, ich życie się zmieniło i mam od nowa energię, żeby działać. Wielu rodziców dziękuje nam za to, czego się dowiedzieli. Bo pamiętajmy, że brak edukacji seksualnej istnieje od wielu pokoleń, więc tak samo nastolatki, jak i ich rodzice nie potrafią rozmawiać. Seksualność to nie tylko seks i nagość. Chodzi o naszą tożsamość, szacunek, wybory życiowe, dynamikę płci, prawa człowieka, budowanie związków i w skrócie o zdrowe społeczeństwo. Rozesłaliśmy ponad tysiąc książek do szkół, które się zgłosiły, i wiemy, że nauczyciele korzystają z tej książki. Nie tylko ci, którzy wykładają wychowanie do życia w rodzinie, ale przede wszystkim wychowawcy dojrzewających młodych ludzi.
Za chwilę „#sexedpl” wyląduje na indeksie ksiąg zakazanych.
– Już jest! W niektórych szkołach była cenzurowana, strony wyrywane. I tak nieźle, bo spodziewałam się palenia.
Uważali ją za coś diabelskiego?
– Żyjemy w czasach totalnego absurdu. Jesteśmy bombardowani seksem z każdej strony. Od reklamy, mody, świata muzyki i filmu, a równolegle nie możemy o nim porozmawiać w sposób, który mógłby nas edukować i zapewnić nam bezpieczeństwo. Jeden z uczniów napisał mi, że jego nauczyciel darł naszą książkę, mówiąc, że słowo „cipka” jest absolutnie niewskazane. Trzeba mówić „bułeczka”.
To akurat było straszne, ale książka bardzo się przydała. Nie ma dnia, kiedy jestem w Polsce i idę ulicą, by ktoś do mnie nie podszedł, komentując książkę.
Bo na ulicy wszyscy panią poznają?
– No, nie wszyscy, ale jestem dość rozpoznawalna. Promując książkę, pojechałam w Polskę z ochroną. To były spotkania otwarte dla 300, 400, nawet 500 osób. Czasem zaczynało się w Empiku, po czym musieliśmy wychodzić do centrum handlowego, bo za dużo było osób. I nie padło ani jedno pytanie, które było agresywne. Jedyne miejsce, gdzie zostałam zaatakowana, to Oksford. Zostałam zaproszona przez uniwersytet, żeby opowiedzieć o sexedzie. I tam pojawiła się Polka, która zaczęła tak krzyczeć, że ochrona musiała ją wyprowadzić.
Empiki są głównie w większych miastach.
– W przyszłym roku planujemy bardzo duży projekt w mniejszych. Bo – co jest fantastyczne – aż 70 proc. wejść na nasze platformy jest właśnie z mniejszych miejscowości.
Czy pani rodzice potrafili rozmawiać z panią o seksualności?
– Nigdy o „takich rzeczach” się u nas nie rozmawiało, a rodzice są lekarzami weterynarii. Mojej starszej siostrze pięć minut przed odjazdem pociągu tata wręczył prezerwatywy na wakacje. I to był koniec rozmowy. Z doświadczenia wiem, że większość dzieciaków chce jednak poruszać te tematy z rodzicami. A ze statystyk Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że 81 proc. rodziców chciałoby wiedzieć, jak rozmawiać z dzieciakami o seksualności. Bo ta wiedza oznacza bezpieczeństwo dla ich dzieci.
Przeczytaj: Narodowe Vade Mecum Czarnka. Dlaczego nawet lubelski ONR wypiera się związków z ministrem?
Pani dom rodzinny był konserwatywno-tradycyjny?
– Nie, atmosfera była otwarta i liberalna. O wszystkim można było rozmawiać, ale akurat o seksie nie rozmawialiśmy.
Jeśli rodzice pozwolili pani wyfrunąć z domu w wieku 16-17 lat, to rzeczywiście byli dość liberalni…
– Wyszli z założenia, że mi ufają, więc nie mogę ich rozczarować. I czułam ten ciężar odpowiedzialności na swoich plecach. Zaczęłam sama wyjeżdżać do pracy w wieku 14 lat, a dwa lata później przeprowadziłam się do Paryża. W Japonii byłam sama przez miesiąc, mając lat 15. Jak o tym teraz myślę, to było nieodpowiedzialne. Ale rodzice chyba wiedzieli, że byłam takim dzieckiem, któremu nie można powiedzieć „nie”.
Była pani zbuntowana?
– Chciałabym, ale nie potrafiłam. Poza tym, że byłam ogromną fanką Marilyna Mansona, to byłam bardzo grzeczna, odpowiedzialna i bardzo dobrze się uczyłam.
Wychowała się pani pod Jasną Górą, czyli miała pani bliski kontakt z tradycyjną i religijną Polską?
– Nie taki bliski. W domu tradycje są bardzo respektowane, rodzice są wierzący, ale zarazem nie są kościelni, jeżeli tak można powiedzieć. Poza tym wyjechaliśmy z Polski, gdy miałam 4 lata, mieszkaliśmy w Grecji, Kanadzie, RPA. Wróciłam, mając prawie 13 lat i po trzech latach wyjechałam. Ale czuję się Polką, rozmawialiśmy po polsku, mama naciskała na polską literaturę i tradycje.
Rodzice komentują pani zaangażowanie w sprawy społeczne?
– Bardzo mnie wspierają, czasami się martwią. Na różnych platformach prawicowych jest stek bzdur na mój temat. W TVP mówili, że jakąś babcię z mieszkania wyrzuciłam i przejęłam to mieszkanie za grosze. I ta babcia mieszkała na ulicy, została pobita… Polał się hejt.
Wraca pani wieczorem, otwiera pani komputer i czyta, co wyrabia Czarnek albo Ziobro. To nie jest jakaś perwersja? Nie przyszło pani do głowy, po jaką cholerę?
– Moja kariera w świecie mody dała mi rozpoznawalność i w związku z tym czuję się zobowiązana robić rzeczy, w które wierzę. Angażowałam się w czarne protesty, w sprawy związane z prawami człowieka, ale dla mnie było bardzo istotne, żeby nie tylko krzyczeć, ale i działać. Zbudować coś, co tak naprawdę wprowadza pozytywną zmianę, nie chciałam jedynie wygłaszać oświadczenia, myślałam o bardziej praktycznych rozwiązaniach.
Wielu osobom pomagamy na co dzień poprzez darmowe, anonimowe konsultacje. Są to setki osób miesięcznie, więc dla mnie było bardzo ważne, żeby nie tylko być aktywistką, która krzyczy i wrzuca posty na Instagramie. Oczywiście to również jest potrzebne w dzisiejszych czasach, jednak mam w swoim DNA jakąś komórkę działaczki, bo działam od mniejszych lat.
Nie chciałaby pani umówić się z panem Czarnkiem i spróbować mu wyjaśnić pewne kwestie?
– Miałam zaproszenie od poprzedniego ministra edukacji. To kobieta była.
Anna Zalewska?
– W radiu powiedziała, że chętnie się ze mną spotka i wytłumaczy mi, na czym polega edukacja seksualna. Odpowiedziałam, że z przyjemnością się spotkam, ale przy otwartych drzwiach i w obecności specjalistów. Ciągu dalszego nie było. W takiej samej formule spotkałabym się z panem Czarnkiem, bo minister potrzebuje wyedukowania. Widać u niego ogromne braki i chciałabym mu pomóc. Ludzie, którzy mówią to, co on mówi, są to osoby, które się bardzo boją. Powodem jest niewiedza. Doskonale widać, jak władza manipuluje emocjami, siejąc ziarenko strachu. Prawa mniejszości i prawa kobiet to papierek lakmusowy każdego zdrowego społeczeństwa. Przykro, że tego sprawdzianu nie zdajemy.
Chociaż bądźmy uczciwi, przed sekundą w Teksasie uchwalono prawo de facto delegalizujące aborcję. Podobne bardzo do tego prawa, które mamy w Polsce.
– Nawet jeszcze gorsze. To problem, z którym się zmagają ludzie na całym świecie.
A nie boi się pani, że za chwilę Czarnek w ramach kontrakcji wobec pani działalności ogłosi strefy wolne do seksu?
– (śmiech) Chyba jednak minister dobrze wie, że tej walki akurat by nie wygrał. To jest abstrakcja, bo legalnie można uprawiać seks w Polsce od piętnastego roku życia. A chcą wprowadzić ustawę, że nie będzie edukacji seksualnej poniżej 18. roku życia!
To jest tak, jakby dał pan kluczyki do porsche nastolatkowi i powiedział: „Tam stoi auto, ale nauczymy cię, jak się prowadzi bezpiecznie, za 3 lata”. W polskich szkołach bardzo mocno lansuje się tezę, że seks dopiero po małżeństwie, ale dane pokazują, że statystycznie małżeństwa są zawierane w wieku 28-30 lat, a inicjacja seksualna pojawia się w wieku 18-19 lat.
Tym razem przyjechała pani do Warszawy w bardzo konkretnej misji.
– To kolejny projekt SEXED.PL we współpracy z Inside Out, inicjatywą mojego znajomego artysty JR’a, znanego zresztą na całym świecie. Zbieraliśmy przez kilka tygodni portrety Polaków, którzy zgadzają się z tym, że edukacja seksualna jest naszym prawem, jest o nas i dla nas. Teraz będziemy z tych portretów tworzyć ogromną instalację na dachu Sali Kongresowej.
Chciałaby pani z tą akcją wyjść poza Polskę.
– Sama na to nie wpadłam, UNFPA (Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych) skontaktowała się ze mną.
I za chwilę zostanie pani ambasadorką ONZ od edukacji seksualnej?
– Zobaczymy. Każdy kraj powinien mieć jednak swojego reprezentanta czy reprezentantkę.
Jak patrzyłem na zdjęcia z nowojorskiej MET Gali, to nie miałem wątpliwości, że zna pani wszystkich. Dla mnie – fana sportu, byłoby czymś fantastycznym być na jednej imprezie z siostrami Williams, z Marią Szarapową, Emmą Raducanu i Naomi Ōsaką.
– Serenę to widziałam tak, jak ją Pan Bóg stworzył, bo potrzebowała pomocy, żeby pójść na siusiu.
Przez tę olbrzymią konstrukcję, którą miała na sobie?
– I do tego bardzo opięte body. W sumie działałyśmy we trzy, rozbierając ją z tego stroju, żeby mogła pójść do łazienki. Dzięki Bogu nie wpuszcza się tam fotografa…
MET Gala to impreza imprez obok Oscarów. W Nowym Jorku chyba impreza numer 1. Czy pani lubi ten wielki świat?
– Lubię się tam pojawić, a potem zniknąć i robić swoje. Takie imprezy są dość ciekawe i przyjemne, ale akurat ta MET Gala – a była to moja dwunasta – nie będzie moją ulubioną.
Dlaczego?
– Całkowity chaos, wszyscy się spóźnili.
Kelnerzy musieli chodzić w maseczkach, a goście-gwiazdy bez.
– Każda osoba musiała mieć negatywny test na covid i paszport szczepionkowy, więc to brak logiki. Do jednego zdjęcia kazali nam założyć maski, a potem zdjąć…
Wśród wielkich gwiazd nie ma antyszczepionkowców?
– Są. Ale nie chcę wchodzić w szczegóły.
Czytałem też, że jest nowy trend wśród gwiazd, żeby się nie kąpać, bo to szkodzi…
– Dla skóry to dużo lepiej, bo mycie ją wysusza (śmiech).
Zobacz: Przemysław Czarnek: uczniowie powinni znać historię obozu koncentracyjnego dla dzieci
Wielcy projektanci, biznes, gwiazdy świata artystycznego, fotografowie z Annie Leibovitz na czele, którzy robili pani zdjęcia. Co w tym świecie show-biznesu jest dla pani najbardziej pociągające?
– Kreatywność i profesjonalizm. Jak już jesteśmy w studio albo na planie, to robimy wszystko najlepiej, jak potrafimy. Jeżeli potrzebujemy na to 18 godzin, to będziemy pracować 18 godzin, a nie narzekać i zgrzytać zębami. Siedzę w świecie wielkiej mody od 20 lat i gdy czasem z niego wychodzę, jestem zaskoczona, że nie wszyscy mają takie samo podejście do pracy, nie wszyscy dają z siebie wszystko.
Gdy weszłam w ten biznes, to po paru latach moja kariera wyhamowała. Postanowiłam wtedy dać sobie rok i jeżeli przez ten rok nie wrócę na top, to daję sobie spokój z modą, bo chciałam pracować tylko z najlepszymi. A jak mi się pracowało z Annie Leibovitz? Nasłuchałam się o niej przeróżnych historii, że na planie jest trwoga i większość modelek płacze. Moje doświadczenia są inne, po prostu trzeba być ogarniętym i dobrze wykonywać swój zawód.
Jeśli wpisze się do Google „Anja Rubik”, to wyskakuje po angielsku „supermodel”. Jaka jest różnica między modelką a supermodelką oprócz zer w kontrakcie?
– Ja o sobie mówię high fashion model, bo jednak supermodel w dzisiejszych czasach brzmi średnio i jest mocno nadużywane. Udało mi się przebić, od kilkunastu lat pracuję z najlepszymi w branży, a z tym oczywiście są związane pieniądze.
Przeczytałem, że reprezentuje pani styl będący połączeniem stylu punkowego z kobiecością. Jak to wytłumaczyć?
– Gdzie to pan przeczytał?
W internecie…
– Nie wiem, kto to napisał i co to znaczy. Mam swój styl, na pewno nie jest romantyczny. Skórzane spodnie, top oraz blezer to są chyba dla mnie najistotniejsze elementy garderoby.
Chyba jednak nie powinienem wkraczać w te rewiry… Wróćmy do misji, z którą przyjechała pani do Polski. Można powiedzieć, że pełni pani rolę działaczki społecznej?
– Jak najbardziej. Wolę rolę działaczki społecznej niż aktywistki.
W Nowym Jorku, w Paryżu albo w Mediolanie zdarza się pani usłyszeć: co tam się dzieje w tej Polsce?
– Wciąż to słyszę.
Pytają z przekąsem, złośliwie?
– Z niedowierzaniem, na kogo my tam głosujemy. Ale rozkładają ręce i dodają: tak sobie wybraliście, to teraz w tym siedzicie.
I co im pani odpowiada?
– Do zeszłego roku było łatwo. Mówiłam, że oni mają Trumpa.
Każdy kraj musi mieć swojego Trumpa?
– Pewnie musi, ale oni już nie mają.
Patrząc na to, co się od kilku lat dzieje w Polsce, czuje pani smutek, niepokój, czy to jest już trwoga?
– A w pewnych momentach także rozczarowanie i rezygnację. Ale jeszcze nie kompletne zwątpienie. Nadzieja i energia do walki pojawiają się zazwyczaj wtedy, kiedy rozmawiam z młodymi ludźmi. Bo ta młoda Polska, ta, z którą ja mam styczność, jest zaangażowana i świadoma. Jest to jednak bardziej świadomość społeczna, bo kiedy mówią o polityce, słychać kompletną rezygnację. Tracą wiarę, że ich głos w wyborach może cokolwiek zmienić.
Patrzą na panią trochę jak na wysłanniczkę z innego świata czy raczej na zasadzie: ty tu sobie przyjedziesz, pogadasz z nami, a za chwilę polecisz do wielkiego świata, którego my nawet nie dotkniemy.
– Kiedy jestem w Polsce, chodzę na protesty, jeżeli mnie nie ma, to cały czas je wspieram. W październiku zeszłego roku nie mogłam być na Strajku Kobiet, ale pisałam do różnych platform zagranicznych, do znanych na całym świecie gwiazd, żeby puścili dalej informacje o tym, co dzieje się na polskich ulicach, o represjach wobec demonstrujących kobiet. Gdy ludzie w Polsce widzą, jak wspiera ich Demi Moore czy Milla Jovovich, daje im to otuchę i czują się mniej samotni.
Można powiedzieć, że jest pani ambasadorką części polskiego społeczeństwa, a na pewno pewnej wizji Polski?
– Staram się. Gdy jestem zapraszana na różne eventy czy gale, to zawsze próbuję ściągać jakiegoś polskiego artystę. Jeśli nasz film nominowany jest do Oscarów, to wśród znajomych w Hollywood lobbuję, żeby przed głosowaniem zobaczyli ten film.
Woli pani Nowy Jork niż Waszyngton?
– Zdecydowanie. Waszyngton to nie moja bajka, żeby być politykiem, trzeba iść na ciągłe kompromisy, a ja sobie z kompromisem za dobrze nie radzę. Zdecydowanie więcej można czasami zdziałać, nie siedząc w polityce bezpośrednio.
Kiedyś powiedziała pani, że nie ma takiego miejsca, które określiłaby pani jako własny dom.
– Dalej go nie ma. Czy to jest Nowy Jork, Paryż, Polska, czy Majorka, gdzie mam dom, jestem obywatelką świata i mam gniazdo tam, gdzie akurat jestem.
A Rzeszów?
– Dostałam klucz do tego miasta, co sprawiło mi wielką radość, ale ja się tam tylko urodziłam. Przypadkiem, bo o miesiąc za wcześnie, mama właśnie przejeżdżała przez Rzeszów.
Przejmuje się pani tym, co się tutaj dzieje. To o jakiej Polsce pani marzy?
– Równej, tolerancyjnej, gdzie mniejszości są szanowane. Gdzie politycy nie odbierają godności obywatelom i swoim rywalom. Gdzie każdy może wyrażać opinię, być taki, jaki chce, i kochać, kogo chce. Marzę o Polsce, która jest szanowana w świecie, a w Parlamencie Europejskim mówią o niej pochlebnie, a nie tak jak ostatnio.
To wciąż realistyczna wizja czy w coraz większym stopniu miraż?
– Kiedyś tak będzie, ale na razie niestety może być jeszcze dużo gorzej, zanim zrobi się lepiej. Polacy będą musieli poczuć to na własnej skórze i dopiero wtedy dojdzie do minirewolucji.
To niezbyt optymistyczna perspektywa.
– Ale nie pozbawia mnie energii, żeby jednak próbować coś robić. Na całym świecie jest trudny czas, możliwości manipulacji w internecie są nieograniczone. Myślimy, że jesteśmy otwarci na świat, a tak naprawdę coraz bardziej zamykamy się w naszych bańkach, sterowani przez algorytmy, które serwują nam to, co lubimy.
A zdarzyło się pani wstydzić za Polskę?
– Tak. Kiedy Andrzej Duda mówi o ideologii LGBT, kiedy pani Godek nawołuje do walki przeciwko LGBT, a pan Czarnek mówi, że kobiety muszą być wychowywane według tych cnót… – jak to było?
Niewieścich.
– Właśnie. Znajomi mówią: słuchaj, byliśmy w Warszawie, w Krakowie i było tam cudownie, ale co się tam teraz wyprawia?
Jest mi strasznie wstyd! Mamy 2021 rok i odbiera się kobietom prawa wyboru i decydowania o naszym losie, które są tak naprawdę podstawowymi prawami człowieka. Jeżeli ludzie wiedzą, na czym polega wszechstronna edukacja seksualna, to będą ją wspierać. Oznacza to dla ich dzieci bezpieczeństwo i zdrowie, ale jeżeli słyszą w „Wiadomościach”, że to jest deprawacja i namawianie sześciolatków do masturbacji, też bym była przeciwko takiej edukacji. Edukacja seksualna nie powinna być amunicją polityczną wykorzystywaną do tworzenia podziałów.
Przyszłość naszej planety zależy od tego, na kogo zagłosujemy i jakie decyzje podejmą nasze rządy. A jak mamy podejmować właściwe decyzje, jeżeli nie mamy podstawowych informacji, które dotyczą nas samych, naszego ciała i emocji, tego, jak to jest być człowiekiem i funkcjonować na co dzień? Jak podejmować wielkie decyzje, jeżeli mamy problemy takie podstawowe?
Jak pani słucham, to jednak ma pani poczucie pewnej misji.
– Są takie momenty, gdy budzę się rano i myślę, że miałabym dużo prostsze życie, gdybym się nie angażowała. Ale nie umiałabym tak żyć. W dzisiejszych czasach trzeba się angażować, za dużo się dzieje, by to ignorować.
Anja Rubik jest jedną z najpopularniejszych modelek przełomu XX i XXI w. Otwierała pokazy m.in. Saint Laurenta, Stelli McCartney, uczestniczyła w kampaniach Valentina, Versace, Diora, Emporio Armaniego, Dolce & Gabbany, Ralpha Laurena, Chanel, Gucciego. Założycielka fundacji SEXED.PL, promującej nowoczesną edukację seksualną w Polsce.
Czytaj też: „Nie powstanie armia zaprogramowanych wyborców PiS. To nieporozumienie”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS