Jeszcze dwadzieścia, a nawet dziesięć lat temu osoba publicznie przyznająca się do tego, że gra w gry, narażała się na protekcjonalne uwagi, żarty i posądzenie o infantylizm. Dziś ze zdumieniem można podchodzić do osób, które nie grają. Szacuje się, że zajmują się tym już ponad 3 miliardy osób na całym świecie – czy to na komputerach, czy na konsolach, czy na telefonach. Branża gier swoją wielkością przyćmiła dawniejsze potęgi – przemysły filmowy i muzyczny. Nowe interaktywne medium zawładnęło światem. I już wkrótce dominować będzie również w świecie sportu. Dlaczego? Dlatego że…
Esport jest bardziej ekscytujący…
Esport to akcja non stop. “Counter-Strike: Global Offensive” gwarantuje nam ostre strzelanie i wzajemne eliminacje praktycznie bez przerwy na oddech. Runda trwa tam około dwóch minut i w tym czasie coś musi się dziać. Ziewać nie będziemy. Nawet na mocno jednostronnym meczu, bo taki skończy się szybciej niż te bardziej wyrównane i zacięte spotkania. Z kolei w “League of Legends” mamy najpierw fazę bardziej spokojnych pojedynków indywidualnych, która potem przechodzi w starcia grupowe. Emocje rosną, nawet gdy nie padają trupy, bo zdobywanie terenu też jest ekscytujące. Zwykły, klasyczny sport nam tego nie zagwarantuje. Wręcz przeciwnie, często się po prostu wynudzimy, oglądając wybrany mecz czy zawody.
Esporty również szybciej ewoluują. Nie wszystkie oczywiście. Jeśli ktoś nie lubi zmian, może oglądać wspomnianego Counter-Strike’a. Jeśli jednak nie ma nic przeciw urozmaiceniom, to znajdzie je w wielu innych esportowych dyscyplinach. Czasem wystarczy jedna aktualizacja i gra staje na głowie. Pojawiają się nowe taktyki, nowe ustawienia, do łask wracają inne postacie. Gra toczy się według tych samych zasad, ale w inny, emocjonujący sposób. Esport żyje i się cały czas dynamicznie rozwija. W tradycyjnych sportach takie rewolucje następują może raz na dekadę. W esporcie? Co pół roku.
…i bardziej fair
W esporcie nie ma superklubów. Owszem, są organizacje z tradycjami i są bardzo mocne zespoły, które w wielu przypadkach ogrywają konkurencję. Ale nie ma aż takiej przepaści jak na przykład w piłce nożnej, gdzie miliarderzy kupują kluby, podbierają najlepszych i najdroższych zawodników, a potem ciężko jest z takimi drużynami konkurować. W ligach esportowych też są bogatsi i biedniejsi, ale między jednymi a drugimi nie ma aż tak ogromnej różnicy. Rozgrywki są bardziej wyrównane, a faworyci istnieją tylko na papierze.
Drugim powodem, dla którego esport jest bardziej fair, jest to, że jedna porażka nie oznacza od razu katastrofy. Głównie dlatego, że w rozgrywkach wyższego szczebla pojedyncze spotkanie rozgrywane jest najczęściej w formule best-of-three, czyli do dwóch zwycięstw. Można się raz potknąć, ale nie traci się szansy na zwycięstwo. Wiele finałowych turniejów, np. Counter-Strike’a, toczy się również według zasad tak zwanej “podwójnej eliminacji”. W tym systemie drużyna po przegraniu meczu spada do “drabinki przegranych” i nadal może sięgnąć po mistrzostwo. Stało się tak na przykład wiosną w czasie finałów Polskiej Ligi Esportowej, które wygrał czarny koń zawodów, skład Illuminar Gaming.
Nie trzeba wychodzić z domu (ale można)
Kibicowanie esportom jest bardzo wygodne. Dużo wygodniejsze niż w przypadku innych, tradycyjnych dyscyplin. Przede wszystkim dlatego, że transmisje są dostępne za darmo w internecie, dla wszystkich. I o dowolnej porze. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obejrzeć powtórki z każdego spotkania wtedy, kiedy nam jest wygodnie. Można też kibicować na żywo. W czasie pandemii duże turnieje LAN-owe z udziałem publiczności zostały zawieszone. Ale teraz wracają. I imprezy tego typu są równie emocjonujące i porywające, jak te na stadionach.
Esport ma też wyjątkową przewagę nad sportem tradycyjnym. Polega ona na tym, że swoich ulubionych zawodników można też śledzić poza zawodami. Większość z nich transmituje indywidualne granie i wchodzi w interakcję z kibicami. Miłośnik piłki nożnej nie może zobaczyć, jak Lewandowski gra sobie na luzie i rozmawia z fanami na czacie pomiędzy spotkaniami w Bundeslidze albo reprezentacji. Wielbiciel dowolnego esportu ma zaś możliwość podpatrywania swoich ulubieńców.
Możesz grać jak zawodowcy
Zawodowych graczy można śledzić nie tylko w trakcie transmisji. Można ich również naśladować. Ilu kibiców piłki, tenisa, skoków narciarskich czy rzutu młotem może naśladować swoich idoli? Czy mają możliwość obejrzenia zawodów, a potem wyjścia na boisko, stadion czy skocznię, by spróbować powtórzyć ich zagrania, triki czy taktyki? W większości przypadków nie – kto wszedł kiedykolwiek na szczyt skoczni narciarskiej, ten wie, o czym mowa. A miłośnika esportu nic nie powstrzyma przed uruchomieniem tej samej gry zaraz po meczu zawodowców. Można od razu zastosować podpatrzone akcje, może nawet z takim samym skutkiem. Tradycyjny sport oferuje kibicom głównie emocje. Esport oprócz emocji może także służyć do nauki i samodoskonalenia we własnej grze.
Trzeba iść do przodu
Ostatni argument jest trochę bardziej społeczny. Esport to przyszłość. Cyfrowe dyscypliny rozwijają się w niesamowitym tempie. Już teraz mają więcej kibiców od klasycznych sportów, a są tak naprawdę dopiero na początku swojej drogi do powszechnej popularności. Granie jako takie szturmem wdarło się do świata rozrywki i go w dużym stopniu zdominowało, w wielu wypadkach wypierając dawne formy spędzania wolnego czasu. Nie ma powodów, by wątpić, że z esportem będzie inaczej. To jest naprawdę dobry powód, by zostać kibicem już teraz. I tak będziemy mu kibicować w przyszłości. Po co więc czekać?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS