— Proponuję Jarosławowi Kaczyńskiemu, abyśmy wspólnie zmienili art. 90 konstytucji i wpisali, że wypowiedzenie umowy międzynarodowej odbywa się większością dwóch trzecich — powiedział w sobotę Donald Tusk w Płońsku. Chce sprawdzić czystość deklaracji Prezesa o jego euroentuzjazmie.
Jarosław Sellin podkreślił wczoraj w Kawie na ławę, że jeżeli już, powinno to dotyczyć wszystkich umów międzynarodowych. Można odnieść wrażenie, że stawiał zaporowy warunek. Włodzimierz Czarzasty zaś jest wprost przeciw paktowaniu z dobrozmiennym rządem w sprawie zmian ustawy zasadniczej, bo ją łamał. Ratuje PiS przed próbą? Chociaż premier nie mówi nie.
Znowu powstał galimatias. Konstytucja stanowi, że umowy międzynarodowe są nad ustawami krajowymi. PiS jednakowoż nie uznaje tej zasady w odniesieniu do traktatów europejskich. Czyli nie uważa ich za umowy międzynarodowe. Jego wyraziciel, pytany przez Konrada Piaseckiego o potwierdzenie gotowości PiS-u do utrudnienia możliwości opuszczenia Unii chyba je za takie uznaje.
Zamieszanie idzie dalej. Lewica bowiem, która potajemnie pertraktowała z PiS-em w sprawach funduszu odbudowy, nie chce jawnie rozmawiać o ograniczeniu możliwości przypadkowego opuszczenia Unii. Tak to wyraził Włodzimierz Czarzasty. Ufa PiS-owi lub godzi się na ewentualny polski izolacjonizm? Ciekawe.
Jest jednak i konkretny wniosek. Ujawnił się wreszcie wyróżnik dla lewicowości i nielewicowości. Szukali tożsamości i wreszcie znaleźli. Lewica popiera linię dobrej zmiany, liberałowie i umiarkowana prawica mają ją za nic. Nacjonaliści zaś są przeciw wszystkiemu.
I jakże się tu dziwić, że Polacy nie garną się do socjalizmu. Zawsze oznaczał niekonsekwencję, a w końcu i niewolę. Dlatego PiS występuje w uwierającym go kostiumie prawicowców?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS