A A+ A++

Szczakowianka ostatnio nieźle poczyna sobie na IV-ligowych boiskach, ale tym razem przyszło się jej rywalizować z zespołem z najwyższej możliwej półki. Raków nie bez powodu uchodzi za głównego faworyta rozgrywek. Częstochowianie już rok temu w cuglach wygrali IV ligę i gdyby nie barażowa porażka, to rywalizowaliby już szczebel wyżej. W tym sezonie zamierzają wywalczyć awans i krok po kroku zmierzają do celu. Zespół często wspierany jest przez zawodników z Ekstraklasowym doświadczeniem i nie inaczej było tym razem.

Demolka przed przerwą

W pierwszej połowie gospodarze dali prawdziwy koncert gry i boleśnie wypunktowali Szczakowiankę, zapewniając sobie wygraną praktycznie w 23 minuty. Pierwsze akcje nie zwiastowały jeszcze takiego scenariusza. Jaworznianie dość odważnie zapędzali się pod bramkę miejscowych i kilka razy postraszyli defensywę Rakowa. Dwie świetne szanse po wrzutkach z bocznego sektora boiska miał Jakub Sewerin, ale zabrakło mu dosłownie kilku centymetrów, by sięgnąć piłki i wpakować ją do pustej siatki. Z czasem jednak gospodarze coraz bardziej zaczęli spychać Biało-Czerwonych do defensywy i po kwadransie objęli prowadzenie. Jakub Bator po szybkiej akcji prawą stroną zagrał do Łukasza Mazurka, który świetnym uderzeniem wpakował piłkę pod poprzeczkę. Trzy minuty później Jakub Arak zamknął głową dośrodkowanie z lewej strony i podwyższył na 2:0. W międzyczasie Dawid Gargasz obronił groźny strzał Huberta Tylca. Szczakowianka odpowiedziała szybką akcją, a bramkarz musiał interweniować po strzale Mateusza Wawocznego. W 23. minucie częstochowianie zadali kolejny cios, a dynamiczną akcję zespołu trafieniem wykończył doświadczony Piotr Malinowski. Trzybramkowe prowadzenie pozwoliło gospodarzom w pełni kontrolować przebieg gry. Podopieczni trenera Cygnara próbowali walczyć, ale nie byli w stanie zaskoczyć rywali. Tymczasem przed przerwą Raków zadął jeszcze jeden cios, a Jakub Arak zaliczył swoje drugie tego dnia trafienie.

W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie. Jaworznianie nie mieli już nic do stracenia i odważnie atakowali. Akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą, a na murawie działo się sporo. Obaj bramkarze mieli mnóstwo pracy, ale dobrze radzili sobie z kolejnymi uderzeniami. Od 60. minuty Raków musiał grać w osłabieniu po tym, jak czerwoną kartkę za groźny wślizg obejrzał Artur Lenartowski. Szczakowianka poczuła swoją szansę i wkrótce przełożyła to na bramkę. Po jednej z akcji w polu karnym sfaulowany został Mikołaj Gądek, a jedenastkę na bramkę zamienił Michał Chrabąszcz. Mimo kilku sytuacji z obu stron dopiero w końcówce kibice doczekali się kolejnych trafień. W 79. minucie gospodarzom wystarczyły cztery szybkie podania, by przedostać się pod jaworznicką bramkę, a całą akcję sfinalizował zaledwie 17-letni Mateusz Niedziałkowski. Już w doliczonym czasie gry Szczakowianka zdołała jeszcze raz pokonać bramkarza. Po wrzutce z lewej strony Michał Chrabąszcz głową przerzucił piłkę nad bramkarzem i ustalił wynik na 5:2.

Mimo porażki Szczakowianka cały czas trzyma się blisko czołówki i zajmuje 6. miejsce w tabeli IV ligi, ze stratą trzech punktów do podium. W następnej kolejce jaworznianie zmierzą się z Unią Dąbrowa Górnicza. To kolejny bardzo wymagający rywal, który jednak wydaje się w zasięgu Drwali. Oba zespoły ostatnio mierzyły się regularnie, a ich mecze zwykle były zacięte. Ze względu na to, że na Stadionie Miejskim w najbliższy weekend odbywać się będzie Międzynarodowy Bieg Uliczny, mecz ligowy został przeniesiony do Szczakowej. Początek spotkania na stadionie przy ulicy Kościuszki w sobotę o godzinie 16:00.

Raków Częstochowa – Szczakowianka Jaworzno 5:2 (4:0)
(Mazurek 15, Arak 18, 44, Malinowski 23, Niedziałkowski 79 – Chrabąszcz 63, 90+2)

Raków: Kubik – Lenartowski, Chłód, Czekaj, Mazurek (74. Niedziałkowski), Tylec, Arak, Malinowski (68. Kucharczyk), Bator (80. Głasek), Budnicki, Apolinarski (78. Oziębała). Trener: Tomasz Kuźma

Szczakowianka: Gargasz – Kumor (81. Leś), Statkiewicz, Bochenek, Małkowski – Gądek (84. Szumski), Wawoczny, Chrabąszcz, Budak (74. Strzelecki) – Sewerin, Smarzyński (53. Marędowski). Trener: Paweł Cygnar

Sędziował: Przemysław Burliga (Zabrze)

Żółte kartki: Kucharczyk, Oziębała – Małkowski

Czerwona kartka: Lenartowski (61. minuta)

Widzów: 50

DKAS

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKonkurs – Wiersze, proza i piosenki o Powstaniu Warszawskim
Następny artykułSą mieszkania, na które (długo) nie ma chętnych. Jednym z powodów jest strach przed… duchami!